Konrad Niewolski miał ciekawy pomysł pokazania, jak jedno wydarzenie może zmienić życie kilkunastu osób. Jak wszyscy jesteśmy ze sobą pośrednio lub bezpośrednio związani. Gdyby jeszcze reżyser, a zarazem także autor scenariusza, umiał tę prawdę zgrabnie przekuć w historię to byłby sukces, a tak mamy produkcję ze zmarnowanym potencjałem. W Asymetrii nie ma głównego bohatera, jest bohater zbiorowy – element przestępczy stolicy oraz osoby im najbliższe. W mieście trwa wojna o teren pomiędzy Zborkiem (Andrzej Andrzejewski) a Kamilem. Ich decyzje dotykają innych. Niewolski pokazuje nam trzy linie czasowe, w których losy naszych bohaterów mogły potoczyć się inaczej, gdyby jedno wydarzenie przebiegło w inny sposób. Punktem zapalnym jest tu jeden wieczór, w trakcie którego Kamil chce dać nauczkę osiedlowemu dilerowi, porywając jego siostrę Weronikę (Paulina Szostak). W jej obronie staje Piotr (Mikołaj Roznerski), a wynik tej potyczki zdefiniuje życie bardzo wielu osób. Widz dostaje wersję, w której bohaterowi udaje się udaremnić porwanie i musi zmierzyć się wtedy z wymiarem sprawiedliwości, który traktuje go jak przestępcę, wersję, w której przegrywa starcie i traci ukochaną oraz trzecie, w której postanawia się z nią tego dnia nie spotkać. Schemat znany chociażby z Przypadkowej dziewczyny Petera Howitta, tyle że w gangsterskich mrocznych klimatach. Problem polega na tym, że nie ma tutaj ciekawej historii. Niewolski niczym Patryk Vega serwuje luźno powiązane ze sobą scenki. Reżyser oczywiście stara się nam coś powiedzieć o kondycji społecznej naszego państwa, o niesprawiedliwości systemowej i jak jest on wykorzystywany przez ludzi władzy do ich własnych celów. Widać, że chce być kompasem moralnym dla widzów. Robi to jednak tak nieumiejętnie, że widz kompletnie traci zainteresowanie tą opowieścią. Nie ma tutaj konsekwentnie prowadzonej fabuły. Jest chaotyczne skakanie pomiędzy bohaterami, a przez to, że jest ich tak dużo, całość traci sens. Reżyser jakby sam nie wiedział, w którą stronę chce iść ze swoim filmem. Czy ten mroczny świat gangsterski ma być przerysowany i groteskowy, czy poważny i przerażający. W efekcie jest nijaki. Sceny są chaotyczne i bardzo często niezrozumiałe dla widza. Wchodzimy bowiem jakąś kłótnię i już się nie dowiadujemy, co było jej przyczyną ani jaki będzie jej finał. Jakby kamera była osobnym bohaterem, przed którym inni uczestnicy starają się coś ukryć. W jaki sposób Asymetria łączy się z Symetrią? Sztucznie, bo za sprawą postaci Adolfa (Dariusz Biskupski) i Zborka. Ale to by było na tyle. Nie rozwija żadnych wątków z filmu z 2003 roku. Nie dowiecie się więc nic o dalszych losach Alberta czy Łukasza. Twórca kompletnie ignoruje film, pod który się podczepia.   Niewolski zaprosił do współpracy wiele wielkich i cenionych nazwisk jak Piotr Fronczewski, Jan Frycz, Olgierd Lukaszewicz, Grażyna Wolszczak, Grażyna Szapołowska czy Edyta Olszówka. Jednak ich wkład w film jest znikomy. Robią raczej za statystów pojawiających się na 4-5 minut na ekranie. Jeśli mocniej mrugniecie, to udział Piotra Fronczewskiego może Wam w ogóle umknąć. Podobnie zresztą jest z celebrytami. Popek, którym tak chwalił się reżyser, też pojawia się tylko w dwóch scenach i to chyba nagranych tego samego dnia. Brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Londynie Damian Janikowski też pojawia się gdzieś na trzecim planie i nie wygłasza chyba ani jednej kwestii.
materiały prasowe
Największy ciężar gry spada na Mikołaja Roznerskiego i Paulinę Szostak. Ci aktorzy dostają od reżysera najbardziej emocjonalne sceny i mają szansę wykazać się czymkolwiek na ekranie. Reszta aktorów po prostu się na nim pojawia i wygłasza swoje kwestie. Wielka szkoda, bo kiedy widzimy na plakacie tak wiele dużych nazwisk, od razu w głowie rodzą się pewne oczekiwania w stosunku do takiej produkcji.  Na plus należy za to zaliczyć świetny dobór wnętrz, w jakich rozgrywają się sceny. Widać, że zostały one przemyślane i pasują swoim klimatem do opowiadanej historii. Przykuwają uwagę widza. Mają swój charakter, przez co niektóre wypadają mniej sztucznie jak choćby osiedle bloków jakby żywcem wyciągnięte z Gomorry, warsztat samochodowy, klub, w którym rezyduje Zborek czy cela więzienna. Szkoda, że reżyser w takim samym stopniu nie zadbał o scenariusz co o scenografię. Asymetria nie jest udanym filmem. Widać w niej potencjał i zalążek ciekawej historii. Gdyby reżyser nie postawił na rozwarstwienie alternatywne, tylko skupił się na jednej opowieści, to może nawet byłoby to dobre kino. A dostajemy słabą produkcję, która stara się wybić na plecach bardzo udanego poprzednika.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj