Dosłownie od pierwszych minut widać i czuć, że Back 4 Blood jest grą tworzoną przede wszystkim z myślą o zabawie w kooperacji. Najlepiej sprawdza się podczas wspólnych sesji z przyjaciółmi, ale i z losowo dobranymi graczami można bawić się bardzo dobrze. Czuć tu magię Left 4 Dead. I trudno się temu dziwić, bo to przecież produkcja tych samych twórców. Sukces tamtego tytułu stworzył fundament pod równie miodny gameplay w nowej grze. Unowocześniona, ulepszona i zmodyfikowana rozgrywka czerpiąca pełnymi garściami z L4D nie obyła się jednak bez pewnych mankamentów... 

Popularność L4D2 dała początek B4B

Jesteśmy już ponad dekadę od premiery Left 4 Dead 2 - gry, która okazała się olbrzymim sukcesem (nie tylko komercyjnym) i która wyniosła studio Turtle Rock na piedestał gamedevu. Ileż jednak można jechać na jednej marce, na jednym konkretnym tytule? Czas zrobić coś nowego, unikatowego. Tak zrodził się pomysł na Evolve. Doskonale wiemy, jak się to skończyło. Czas zatem wrócić do starego motywu, ale dodać kilka urozmaicań i mieć nadzieję, że to się uda. W ten sposób narodziło się Back 4 Blood - łączące klasykę z nowoczesnością. 
fot. WBIE

Mistrzowska kooperacja

Kooperacja to tutaj słowo klucz. To właśnie dla tego trybu, do zabawy najlepiej z trzema znajomymi, została stworzona ta gra. Fabuła nie ma tu najmniejszego znaczenia, bo liczy się fun. Czysta i niepohamowana zabawa w eksterminowanie dziesiątek tysięcy hord robaczywych (to ich nazwa własna na zombie). Schemat rozgrywki nie jest skomplikowany, bo po co grzebać w czymś, co doskonale sprawdziło się wcześniej. Wystarczy więc naparzać z rozmaitych giwer i innego arsenału w morze zombie i wykonywać przy tym cele wymagane do ukończenia poziomu. Brzmi doskonale, prawda? Zaskoczę Was. Jest jeszcze lepiej!

Rozgrywka co-op

10 /10

W grze znajdziemy też modyfikatory rozgrywki w postaci systemu kart. To one w dużej mierze definiują gameplay. Zdobywamy je losowo, więc nigdy nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak wpłyną na gameplay, a zbudowanie konkretnego builda zajmuje trochę czasu. Samych grywalnych postaci w grze jest osiem, a kart jeszcze więcej, więc jest tu sporo miejsca do eksperymentów przy kreowaniu swojego stylu rozgrywki. Szybko przekonacie się, że jest to bardzo satysfakcjonujące.  W połączeniu z doświadczeniem i zdolnościami bohaterów pozwala na tworzenie ciekawych rozwiązań przydatnych w walce. Każdy z ósemki ma inne umiejętności. Jim zadaje zwiększone obrażenia, dopóki nie zrani go mutant, Evangelo ma zwiększoną wytrzymałość, a medyk może leczyć całą drużynę jednocześnie. Oprócz personalnych modyfikatorów bohaterowie mają też takie, które oddziałują na wszystkich (większe zdrowie, zwiększona amunicja itp.).

System kart

8 /10

Survival i „rogalik” w jednym

W Back 4 Blood pierwsze skrzypce gra strzelanie, ale nie brak tu elementów innych gatunków. Duży nacisk położono na eksplorację. Łazimy po kątach i szukamy znajdziek, monet, za które później kupimy lepszy sprzęt. Związany jest z tym też aspekt survivalowy. W nieoczywistych miejscach możemy znaleźć cenne przedmioty, ale nie zawsze warto się tam zapuszczać. Na szali stoi bowiem zagrożenie resetem rozgrywki.  Grę podzielono na cztery długie akty zwane seriami. Nasze postępy, takie jak wybrana postać, karty, bronie czy postępy w fabule, są w nich zapisywane. Jeśli chcemy coś zmienić, serię musimy rozpocząć od nowa. Jest ona resetowana także w momencie, gdy licznik zgonów drużyny przekroczy dopuszczalną wartość. Na szczęście nawet rozpoczynając serię na nowo, nie czuć powtarzalności. Duża w tym zasługa losowych modyfikatorów, które zmieniają zabawę na różne sposoby. Raz będzie to mgła, innym razem specjalne wyzwanie, a jeszcze innym mocniejsi przeciwnicy.  fot. WBIE

Nie dla samotnych wilków

W Back 4 Blood teoretycznie można grać solo, ale trudno to rozwiązanie komukolwiek polecić. Na każdym kroku da się odczuć, że jest to tytuł stworzony z myślą o co-opie. Gdy gramy w pojedynkę, to towarzysze kierowani są przez sztuczną inteligencję. Niestety, pomocnicy często są kulą u nogi, a nie faktycznym wsparciem. Co więcej, w drużynie po prostu musimy mieć cztery postacie. Oznacza to, że nawet grając u boku dwójki przyjaciół, ostatni slot zostanie zajęty przez SI. Do tego niektóre wyzwania opierają się na realizowaniu celów przez całą czwórki, co daje przepis na katastrofę. 

PvP też do poprawy

Jeśli jakimś cudem znudzi Wam się strzelanie do zombie, to możecie oddać się zabawie PvP. Mamy tu tryb, w którym przeciwko siebie stają dwie czteroosobowe ekipy: bohaterowie oraz robaczywe zgniłki. Prosty mecz z równie prostymi zasadami: kto pod koniec ma lepszy wynik, ten wygrywa.  Nie ma tutaj nic odkrywczego poza tym, że nie działa to do końca tak, jak powinno. Wszystkiemu winny balans rozgrywki, który pewnie z czasem zostanie zrównoważony poprzez kolejne aktualizacje. Na tę chwilę najlepszym rozwiązaniem, dającym szanse na wygranie „tymi złymi”, jest wybieranie najtwardszych skurczybyków.
fot. WBIE
+16 więcej

Oprawa

6 /10

Ocena końcowa

7/10


Rozgrywka co-op

10/10

System kart

8/10

Oprawa

6/10

Cud, miód i malina... no prawie

Back 4 Blood to świetna propozycja dla miłośników kooperacyjnych strzelanek i można się tu doskonale bawić nawet z nieznajomymi, choć pełen potencjał odczujemy dopiero podczas wspólnych sesji z przyjaciółmi. Jeśli jednak preferujecie zabawę solo i produkcje nastawione na poznawanie historii, to raczej nie macie tu czego szukać. Specjalnego wrażenia nie robi też oprawa, która jest co najwyżej poprawna.  PLUSY: + świetna kooperacja; + system kart; + rozgrywka; + miodne strzelanie. MINUSY: - tryb dla jednego gracza; - tryb PvP; - fabuła; - grafika.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj