Paryż, 1885 rok, szpital psychiatryczny Salpêtrière. To tam trafiają nie tylko kobiety cierpiące na zaburzenia psychiczne i neurologiczne, epileptyczki, „histeryczki”, lecz także prostytutki, ofiary gwałty, a nawet kobiety zdrowe, które okazały się być niewygodne i zbyt nieprzystające do ówczesnych czasów zdominowanych przez konwenanse, normy społeczne i patriarchalną wizję świata. Niewygodnymi są kobiety ambitne, niewystarczająco posłuszne i uległe, pragnące się uczyć i wieść życie inne od ogólnie akceptowanego. Niewygodnych kobiet mężczyźni mogą pozbyć się tak, jak chcą – na przykład odstawić je do szpitala „dla obłąkanych”, a następnie wymazać z pamięci. Do Salpêtrière można bardzo łatwo się dostać, ale wydostać – o wiele trudniej. I nawet jeżeli trafia tam ktoś względnie zdrowy, nie ma pewności, że taki pozostanie. Victoria Mas, tworząc Bal szalonych kobiet, oddała głos zapomnianym i cierpiącym w ciszy pacjentkom osławionego szpitala. Bohaterki są silnie zindywidualizowanymi postaciami. Geneviève od dwudziestu lat pracuje w Salpêtrière jako pielęgniarka. W „obłąkanych” – jak nazywa swoje pacjentki – widzi tylko kliniczne przypadki, a nie kobiety. Nie jest okrutna, dba o podopieczne i to dzięki niej ta instytucja jest tak stabilna, ale nie zamierza się przywiązywać, wiązać emocjonalnie czy obdarzać chorych empatią. Już kiedyś kogoś straciła i nie chciałaby znów okazać słabości.
Źródło: Mova
Eugénie pochodzi z bogatej rodziny. Jest inteligenta, ma cięty język i chce żyć po swojemu, nawet jeśli wiąże się to z rodzinnym i społecznym ostracyzmem. Jej jedynym „grzechem” jest to, że potrafi rozmawiać ze zmarłymi, choć wcale o to nie prosiła. Gdy rodzina dowiaduje się o jej przeklętym darze, czym prędzej umieszcza ją w Salpêtrière. Eugénie wie, że musi wydostać się ze szpitala, bo inaczej skończy jak inne wariatki. Dzięki swoim zdolnościom poznaje tajemnicę Geneviève i ma nadzieję, że doświadczona pielęgniarka ugnie się i jej pomoże, choć będzie się to wiązało ze złamaniem wielu zasad. A Geneviève przecież nie łamie zasad, prawda? Louise trafiła do szpitala po przeżytej traumie seksualnej. Ma w sobie jeszcze sporo dziecięcej ufności i naiwności. Marzy o sławie i rozpoznawalności, więc chętnie bierze udział w publicznych pokazach lekarza neurologa Jean-Martina Charcota, który poddaje ją hipnozie i wymusza u niej ataki histerii. Jeden z pokazów skończy się tragicznie dla młodziutkiej Louise.
Thérèse przebywa w szpitalu niemal tak długo, jak Geneviève. I choć wydaje się być zdrowa, ani myśli wychodzić z Salpêtrière. Wie, że w szpitalu niczego jej nie zabraknie i nikt już jej nie skrzywdzi. Co takiego przeżyła Thérèse, że woli zostać w szpitalu dla obłąkanych? Bal szalonych kobiet to powieść niedługa i nieskomplikowana, bez zadziwiających zwrotów akcji. Proste słowa trafiają jednak wprost do wrażliwości czytelnika, a historia sprawia, że czujemy złość, ale i bezsilność, kiedy myślimy, że jeszcze ledwo ponad sto lat temu kobiety były traktowane w tak okrutny sposób. Przerzucane jak lalki pomiędzy mężczyznami stanowiły tylko kolejne ciekawe przypadki kliniczne, które poddawano drastycznym metodom diagnozy i leczenia. Z bólem śledzimy losy bohaterek aż do tytułowego balu i czekamy na szczęśliwe zakończenie, ale czy w takich okolicznościach jest na nie miejsce? Victoria Mas, łącząc fikcję literacką i fakty, stworzyła opowieść pełną smutku i skłaniającą do przemyśleń. To jedna z tych historii, o których nie zapomina się szybko.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj