Bal szalonych kobiet - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 29 września 2021Victoria Mas w Balu szalonych kobiet w ujmująco prostych zdaniach przedstawiła wstrząsającą historię pacjentek szpitala Salpêtrière w dziewiętnastowiecznym Paryżu.
Victoria Mas w Balu szalonych kobiet w ujmująco prostych zdaniach przedstawiła wstrząsającą historię pacjentek szpitala Salpêtrière w dziewiętnastowiecznym Paryżu.
Paryż, 1885 rok, szpital psychiatryczny Salpêtrière. To tam trafiają nie tylko kobiety cierpiące na zaburzenia psychiczne i neurologiczne, epileptyczki, „histeryczki”, lecz także prostytutki, ofiary gwałty, a nawet kobiety zdrowe, które okazały się być niewygodne i zbyt nieprzystające do ówczesnych czasów zdominowanych przez konwenanse, normy społeczne i patriarchalną wizję świata. Niewygodnymi są kobiety ambitne, niewystarczająco posłuszne i uległe, pragnące się uczyć i wieść życie inne od ogólnie akceptowanego. Niewygodnych kobiet mężczyźni mogą pozbyć się tak, jak chcą – na przykład odstawić je do szpitala „dla obłąkanych”, a następnie wymazać z pamięci. Do Salpêtrière można bardzo łatwo się dostać, ale wydostać – o wiele trudniej. I nawet jeżeli trafia tam ktoś względnie zdrowy, nie ma pewności, że taki pozostanie.
Victoria Mas, tworząc Bal szalonych kobiet, oddała głos zapomnianym i cierpiącym w ciszy pacjentkom osławionego szpitala. Bohaterki są silnie zindywidualizowanymi postaciami.
Geneviève od dwudziestu lat pracuje w Salpêtrière jako pielęgniarka. W „obłąkanych” – jak nazywa swoje pacjentki – widzi tylko kliniczne przypadki, a nie kobiety. Nie jest okrutna, dba o podopieczne i to dzięki niej ta instytucja jest tak stabilna, ale nie zamierza się przywiązywać, wiązać emocjonalnie czy obdarzać chorych empatią. Już kiedyś kogoś straciła i nie chciałaby znów okazać słabości.
Eugénie pochodzi z bogatej rodziny. Jest inteligenta, ma cięty język i chce żyć po swojemu, nawet jeśli wiąże się to z rodzinnym i społecznym ostracyzmem. Jej jedynym „grzechem” jest to, że potrafi rozmawiać ze zmarłymi, choć wcale o to nie prosiła. Gdy rodzina dowiaduje się o jej przeklętym darze, czym prędzej umieszcza ją w Salpêtrière. Eugénie wie, że musi wydostać się ze szpitala, bo inaczej skończy jak inne wariatki. Dzięki swoim zdolnościom poznaje tajemnicę Geneviève i ma nadzieję, że doświadczona pielęgniarka ugnie się i jej pomoże, choć będzie się to wiązało ze złamaniem wielu zasad. A Geneviève przecież nie łamie zasad, prawda?
Louise trafiła do szpitala po przeżytej traumie seksualnej. Ma w sobie jeszcze sporo dziecięcej ufności i naiwności. Marzy o sławie i rozpoznawalności, więc chętnie bierze udział w publicznych pokazach lekarza neurologa Jean-Martina Charcota, który poddaje ją hipnozie i wymusza u niej ataki histerii. Jeden z pokazów skończy się tragicznie dla młodziutkiej Louise.
Thérèse przebywa w szpitalu niemal tak długo, jak Geneviève. I choć wydaje się być zdrowa, ani myśli wychodzić z Salpêtrière. Wie, że w szpitalu niczego jej nie zabraknie i nikt już jej nie skrzywdzi. Co takiego przeżyła Thérèse, że woli zostać w szpitalu dla obłąkanych?
Bal szalonych kobiet to powieść niedługa i nieskomplikowana, bez zadziwiających zwrotów akcji. Proste słowa trafiają jednak wprost do wrażliwości czytelnika, a historia sprawia, że czujemy złość, ale i bezsilność, kiedy myślimy, że jeszcze ledwo ponad sto lat temu kobiety były traktowane w tak okrutny sposób. Przerzucane jak lalki pomiędzy mężczyznami stanowiły tylko kolejne ciekawe przypadki kliniczne, które poddawano drastycznym metodom diagnozy i leczenia. Z bólem śledzimy losy bohaterek aż do tytułowego balu i czekamy na szczęśliwe zakończenie, ale czy w takich okolicznościach jest na nie miejsce? Victoria Mas, łącząc fikcję literacką i fakty, stworzyła opowieść pełną smutku i skłaniającą do przemyśleń. To jedna z tych historii, o których nie zapomina się szybko.
Poznaj recenzenta
Agata DoboszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat