Czy komiks to właściwe medium do przedstawienia biografii fikcyjnego europejskiego pianisty? Ballada dla Sophie autorstwa Juana Cavii i Filipe Melo udowadnia, że po stokroć tak.
Duet Filipe Melo i Juan Cavia dał poznać się polskim czytelnikom za sprawą Wampirów – mrocznej opowieści z gatunku wojennego horroru. To jedna z tych fabuł, w której gatunkowa nomenklatura nie ma znaczenia. Nadnaturalna groza i bitewna akcja ustępują miejsca wewnętrznym koszmarom, przejmującym kontrolę nad toczącymi się wydarzeniami. Treść współgra z absolutnie niezwykłą oprawą graficzną, która stanowi najmocniejszy punkt Wampirów. W Balladzie dla Sophie powraca ta estetyka, choć temat jest zupełnie inny. Tym razem historia ma mniej gwałtownych momentów i – mimo dużej dozy dramatyzmu – na pewno jest bardziej optymistyczna. Elementem wspólnym obu dzieł są próba wejścia w głąb udręczonej duszy oraz wizualia, nadające komiksowi charakterystyczny, lekko karykaturalny styl.
Fabuła Ballady dla Sophie ma kilka warstw. Ta zewnętrzna, obyczajowa, skupia się na wzlotach i upadkach pianisty Juliena Duboisa. Zaczął on swoją karierę jako dziecko, tuż przed wojną, a skończył w latach siedemdziesiątych, w bardzo dramatyczny sposób. Artysta żył brawurowo i osiągnął naprawdę wiele, więc wydarzenia przedstawiające jego losy na pewno nikogo nie znudzą. Nie to jednak stanowi meritum opowieści. Dużo ciekawiej robi się, gdy zanurzamy się głębiej. Zaglądając w duszę Juliena, odkrywamy, co go gnębi, co nim kieruje, czego pragnie. Poznajemy traumy warunkujące jego życie i rodzinne patologie, które doprowadziły do tego, że znalazł się w złotej klatce. W ten sposób jawi się nam przypowieść, mająca wspaniałe humanistyczne przesłanie. Jesteśmy ludzcy nie wtedy, gdy dążymy do doskonałości, a gdy błądzimy, upadamy i szukamy wsparcia w drugiej osobie. To wciąż jednak nie koniec fabularnych warstw.
Julien Dubois nie jest jedynym głównym bohaterem opowieści. Kluczową rolę odgrywa w niej również młoda Adeline Jourdain, która zjawia się pod domem wiekowego już muzyka, żeby przeprowadzić z nim wywiad. Para nawiązuje wyjątkową relację, prowadzącą ich w zaskakujące miejsce. Adeline jest jedną z postaci, których historie poznajemy w komiksie. Autorzy poświęcają bohaterom drugoplanowym mniej miejsca niż Julienowi, co nie oznacza, że ich wątki nie są w satysfakcjonujący sposób rozwijane. Starsza pani opiekująca się pianistą, jego konkurent z młodszych lat czy wielka miłość, która odeszła – wszyscy oni otrzymują treściwe epizody, dzięki czemu stają się pełnokrwistymi postaciami, o bogatej podbudowie charakterologicznej i psychologicznej. Dalszy plan pokazuje historię z kilku perspektyw. To, co odbieramy, jest zawsze subiektywne. Nigdy nie dojdziemy do prawdy, jeśli będziemy patrzeć na życie tylko przez pryzmat tego, co my czujemy. W Balladzie dla Sophie Julien Dubois jawi się zarówno jako cierpiętnik, jak i zawistnik. Różne perspektywy pozwalają nam zrozumieć go lepiej, a co najważniejsze, dojrzeć w nim człowieka z krwi i kości.
Ballada dla Sophie nie robiłaby tak wielkiego wrażenia, gdyby nie wspaniała kreska Juana Cavii. Argentyński rysownik prezentuje swój wszechstronny styl. W niektórych miejscach oszczędny i stonowany, w innych rozbuchany oraz groteskowy. Z wielką lekkością przechodzi od powtarzalnych okienek dialogowych do całostronicowych, surrealistycznych wizji. Jego postacie bywają przerysowane, a nawet lekko karykaturalne. Nie powoduje to jednak kolizji z poruszającą fabułą, w której często jest więcej smutku niż humoru. To pewnego rodzaju przekorność, bo przecież do obyczajowej historii, przepełnionej melancholią i poruszającej tematy sztuki wyższej, dużo bardziej pasowałby klasyczny styl. Autorzy postawili jednak na awangardę, co dało nieoczywisty artystyczny efekt.
Balladę dla Sophie czyta się zaskakująco szybko. To zadziwiające, bo przecież komiks pozbawiony jest dynamicznych segmentów akcji czy innych trzymających w napięciu motywów. To dramat obyczajowy, wyraźnie zainspirowany AmadeuszemMilosa Formana, w którym jeden utalentowany pianista nie mógł pogodzić się z geniuszem drugiego. Ballada dla Sophie ma jednak kilka płaszczyzn fabularnych, a co najważniejsze bardzo optymistyczne przesłanie. Finał, ze względu na pozytywny wydźwięk, być może nie każdemu przypadnie do gustu, bo nieco odstaje od tonu poprzednich rozdziałów. Z drugiej strony znaczenie konkluzji daje dużo nadziei i pokazuje, że nigdy nie jest za późno, aby pogodzić się z samym sobą.