Jestem niemal przekonany, że w naszym kraju znajdzie się sporo miłośników Seana Murphy'ego, zachwyconych jego scenariuszowymi i rysunkowymi dokonaniami w świetnym Białym Rycerzu z cyklu wydawniczego Black Label. Teraz do Polski trafia kolejna odsłona uniwersum twórcy, Batman. Klątwa Białego Rycerza, będąca kontynuacją cieszącej się powszechnym uznaniem historii. Śpieszę donieść, że pomimo drobnych mankamentów w wielu miejscach jest ona pod względem fabularnym lepsza i bardziej angażująca czytelnika niż poprzednia część. Wszystko dzięki temu, że nieoglądający się na kwestie związane z kontinuum w obrębie zasadniczej rzeczywistości DC Murphy dostał pełną swobodę artystyczną w materii tworzenia opowieści, mogąc podzielić się z odbiorcami całą gamą odważnych zabiegów i sprawnie zrealizowanych pomysłów - przynajmniej niektóre z nich zapadną nam w pamięć na długo. Wydaje się nawet, że artysta jeszcze bardziej chce zagłębić się w mitologię postaci zamieszkujących Gotham City i poszerzyć perspektywę odbioru alternatywnej wersji miasta. Z tego zadania wywiązuje się on znakomicie, wybudzając w czytelniku chęć dalszych wizyt w tak nakreślonym świecie.  Jest ich dwóch. Batman po latach dźwigania ciężkiego, superbohaterskiego brzemienia poważnie rozważa ujawnienie światu swojej prawdziwej tożsamości i zawieszenie peleryny na kołku. Wydawałoby się aktualnie nieszkodliwy Jack Napier przegrywa z kolei z trawiącą jego psyche chorobą, a obecna w umyśle tej postaci osobowość Jokera daje o sobie znać mocniej niż do tej pory. Tango tych protagonistów trwa nieustannie; co więcej, rozważania Mrocznego Rycerza nie są dobrą wiadomością dla wpływowych osób z Gotham, które za wszelką cenę nie chcą dopuścić do zburzenia status quo. To właśnie dlatego w mieście pojawia się Jean-Paul Valley aka Azrael, który z miejsca staje się postrachem mieszkańców. W bezlitosny sposób rozprawia się on z największymi przeciwnikami Batmana, a jego krucjata może prowadzić do tragicznego w skutkach finału. Szykujący się do batalii z nim Mroczny Rycerz będzie musiał zmierzyć się z jeszcze jednym, zupełnie nieoczekiwanym problemem - związana z rodziną Wayne'ów, szokująca tajemnica prawdopodobnie na zawsze zmieni odbiór herosa w Gotham. 
Źródło: Egmont
W tym miejscu trzeba podkreślić, że znajomość wcześniejszej historii jest niezbędna do odnalezienia się w Klątwie Białego Rycerza. Murphy koniec końców proponuje czytelnikom wejście w przebogaty świat, w którym niuanse i detale mają olbrzymie znaczenie. Widać to najlepiej na przykładzie doskonale poprowadzonego wątku rodziny Wayne'ów, który w moim prywatnym rankingu jest jednym z najciekawszych zabiegów artystycznych dokonanych na postaci Batmana na przestrzeni ostatnich lat. Twórca w większości przypadków znakomicie radzi sobie również z ekspozycją bohaterów, by przywołać w tym kontekście choćby świetnie rozpisanych Harleen Quinzel i Azraela. Na całe szczęście w nowej odsłonie uniwersum Murphy'ego pierwsze skrzypce gra jednak Mroczny Rycerz, a pola ustępuje mu Joker - odwrotny bieg rzeczy w Białym Rycerzu spotkał się z krytyką ze strony niektórych odbiorców. Prawdziwą perełką jest też dopełniająca tom historia rodziny von Freeze z okresu III Rzeszy, w której rysownik Klaus Janson próbuje rozliczyć się z własną przeszłością. Wady? Owszem, są; trudno uwierzyć w to, że niektóre z fabularnych tajemnic nie mogły zostać odkryte przez tak długi czas, a część informacji dostarczanych czytelnikowi niekiedy nie ma żadnego znaczenia. W ostatecznym rozrachunku intrygujący pomysł na tę opowieść autora jednak nie przerósł. Nie może być inaczej, skoro na polu rozwijania wizji artystycznej jest on aż do bólu konsekwentny.  Za warstwę graficzną komiksu odpowiadali sam Murphy, Janson i Matt Hollingsworth. Pierwszy z nich po raz kolejny pokazuje, że jest jednym z najciekawszych rysowników w armii DC, umiejętnie łączy style zaczerpnięte jednocześnie z tradycji europejskiej i amerykańskiej. Na wyżyny wspina się tam, gdzie musi zmieniać perspektywę i wzmacniać dynamikę wydarzeń, serwując odbiorcom kadry, które wyglądają jak wyciągnięte żywcem z filmowych blockbusterów. Warto pochwalić również starannie dobraną kolorystykę, podkreślającą m.in. zmieniający się czas akcji.  Batman. Klątwa Białego Rycerza to kolejna satysfakcjonująca wizyta w uniwersum powstałym pod szyldem DC Black Label. Twórca tego świata, Sean Murphy, raz jeszcze udowadnia, jak wybitnym jest rysownikiem, oferując czytelnikom zupełnie oryginalne pomysły fabularne i nietypowe spojrzenie na fascynujący świat Batmana. Wam i sobie życzę, abyśmy w najbliższej przyszłości mogli raz jeszcze zajrzeć do rzeczywistości Białego Rycerza, choćby zapoznając się z przygodami działającej w niej Harley Quinn. W końcu czasem dobrze jest pobyć w Gotham, które nie jest tym, czym na pierwszy rzut oka się wydaje...
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj