Komiks Batman, Który Się Śmieje. Tom 2: Zarażeni ustawia podwaliny pod nadchodzące wydarzenie Death Metal - szkoda tylko, że to jeden z nielicznych walorów tej historii.
Postać Batmana, Który Się Śmieje, zwłaszcza po wydarzeniach ukazanych we właśnie zakończonej w Stanach Zjednoczonych serii
Death Metal, z całą pewnością zyskuje na popkulturowym znaczeniu. Chyba żaden z fanów świata superbohaterów nie ma obecnie wątpliwości, że mamy tu do czynienia ze złoczyńcą, który przez długie lata będzie miał istotny wkład w rozwój uniwersum DC. Również rodzimi czytelnicy mieli już okazję zapoznać się z tym jedynym w swoim rodzaju łotrem, który rzeczywistość trykociarzy systematycznie wywraca do góry nogami. Kolejną szansą na spotkanie antagonisty jest wydany w naszym kraju pod koniec zeszłego roku komiks
Batman, który się śmieje. Tom 2: Zarażeni, będący de facto spoiwem pomiędzy serią
Batman Metal a wspomnianym wcześniej
Death Metal. Polskie wydanie trafiło na rynek jako kompozycja złożona z opowieści rozrzuconych po rozmaitych seriach i one-shotach – ten fakt stał się dla albumu mieczem obosiecznym. Owszem, to wciąż istotna podbudowa fabularna dla dalszych działań złoczyńcy, jednak wielu czytelników będzie miało problem z niespójnością stylistyczną, która raz po raz uderza w trakcie lektury.
Starcie Ligi Sprawiedliwości i Mrocznych Rycerzy dobiegło już końca. Batman, Który Się Śmieje nie byłby jednak sobą, gdyby nie postanowił zrobić jeszcze jednego psikusa herosom. Tym razem jego plan jest jednak szczególnie złowrogi: antagonista przy pomocy mrocznego metalu zamierza zarazić 6 ziemskich bohaterów, aby ci, przeobrażeni w mordercze wersje samych siebie, docelowo starli się z Supermanem i Batmanem. Całe zadanie jest tym bardziej karkołomne, że łotr sprawuje nad nim pieczę zza krat więzienia, w którym umieścił go Mroczny Rycerz. Wojna trwa, a Batman, Który Się Śmieje z wielką cierpliwością obserwuje, jak kolejni bohaterowie stają się pionkami w prowadzonej przez niego grze. Ważne jest przede wszystkim to, które postacie odbywają wędrówkę ku ciemnej stronie mocy – jestem święcie przekonany, że uwielbiany przez Was, wąsaty stróż prawa z Gotham City swoją złowieszczą inkarnacją przykuje Waszą uwagę na dłużej.
Cały tom jest efektem pracy kilku scenarzystów, wśród których za zasadniczy wątek odpowiadał
Joshua Williamson. Choć rozumianej kompleksowo opowieści nie sposób czegoś zarzucić, problemy zaczynają się w momencie, gdy spojrzymy na nią jak na zbiór kilku historii. Widać bowiem, że poszczególne elementy znacznie różnią się pod względem jakości, a przy tym niekoniecznie łączą się w materii stylistycznej. Największym mankamentem
Zarażonych wydaje się niewytłumaczalna próba nieustannego skupienia na poetyce mroku czy grozy, w wielu miejscach sztucznie pompowanej groteskowymi w swojej formie zabiegami twórczymi. Przykładem mogą być choćby serwowane tu bez większego ładu i składu wstawki fantastyczne czy psychologizowanie postaci, niepoparte tym, co aktualnie dzieje się w historii. Na całe szczęście grupa scenarzystów zdołała sprawnie zaakcentować dynamikę i brutalność wydarzeń, hołdując tym samym jednym z najbardziej rozpoznawalnych komponentów metalowego uniwersum.
Zarażeni zyskują także, jeśli będziemy mieli na uwadze, że koniec końców to wyłącznie pomost pomiędzy dwoma dużymi eventami w uniwersum DC – kredyt zaufania będzie w tym miejscu potrzebny.
Twórcze rozbicie widać także w samej warstwie wizualnej, przygotowanej przez kilku rysowników. W tym pryzmacie motorem napędowym również miało stać się posiłkowanie mroczną konwencją, lecz nie każdy z artystów zdołał na tym polu wejść na odpowiedni poziom. Zwróćcie uwagę, że historia Skarabeusza uderza swoją złowieszczą aurą aż do przesady, podczas gdy inne wątki wydają się na tym tle nieco odstawać. Jasne, wszystkie graficzne ekspozycje Batmana, Który Się Śmieje potrafią wciągnąć, jednak z drugiej strony żaden z rysowników nie chce wyjść z bezpiecznej drogi do realizacji swojej wizji.
Batman, który się śmieje. Tom 2: Zarażeni nie stanie się dla czytelników ogromnym rozczarowaniem, lecz doprawdy trudno ukrywać, że rozmiłowani w metalowej rzeczywistości czytelnicy liczyli na więcej artystycznych fajerwerków – wygląda na to, że na te przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Williamson i spółka nie wycisnęli z Mrocznego Wszechświata wszystkiego, co mogli; walka scenarzystów o spójność przekazu odbywała się zaraz obok niepotrzebnego rozrastania się fabularnego labiryntu. Nie traćcie jednak nadziei; Batman, Który Się Śmieje wróci do polskich czytelników i to z większą mocą sprawczą niż do tej pory. Na horyzoncie pojawia się już bowiem metal. Tym razem śmiertelny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h