Batwoman w końcu rzuca bombę fabularną w 2. sezonie. Choć ma sens, trudno jednak nie dostrzec w niej naleciałości z taniej telenoweli.
Batwoman szybko zabiera nas na wyspę należącą do Safiyah, na której mamy finalizację wątku budowanego od początku. Warto przyjrzeć się tu nie tylko samemu fabularnemu rozwiązaniu, co wprowadzeniu tajemniczego czarnego charakteru, który... totalnie rozczarowuje. Jak cały sekret i mistycyzm wokół Safiyah potrafił zaintrygować, tak 8. odcinek udanie to wszystko spaprał. Z wielkiej chmury mały deszcz. Kiedy twórcy ostatecznie pokazują, że ta postać jest jedynie mocna w słowach, to im dalej, tym gorzej. Wszystko zostało spłaszczone do złego ulokowania uczuć w Alice. Przez to, że Safiyah z interesującej postaci stała się kolejną typową dla Arrowverse bohaterką ze złamanym sercem, popadło to w kicz. Kiedy Alice pali święte rośliny, a Safiyah rozpacza, najprawdopodobniej kończąc swój wątek, czuć jak potencjał się rozpływa.
Dobrze chociaż, że nie zmieniono relacji superbohaterki z Alice po spotkaniu z 7. odcinka. Gdy Ryan wsypuje Alice, wprowadza odpowiednie zamieszanie i jednocześnie potwierdza naiwność Safiyah. To jest wątek, który teoretycznie powinien uratować życie Batwoman i wówczas miałoby to sens. Proste środki czasem prowadzą do najbardziej efektywnych rozwiązań. Co ważne, Batwoman nie popada w ckliwość i poświęca się dla dobra Kate i innych. To odróżnia ją od typowych superbohaterek. Jednak twórcy zbyt łopatologicznie chcieli to umotywować, by nie było wrażenia, że jest ona zbyt egocentryczna. Ten motyw działa więc trochę nierówno - z jednej strony wzbudza sympatię, bo Ryan nie traci swojego charakteru, ale z drugiej strony jej przemowa do Alice, choć ważna dla przemiany antybohaterki, nie ma żadnego poparcia w fabule ani motywacjach Batwoman. Po prostu przemiana Ryan w psycholożkę w tym momencie niczym nie zostało uargumentowane, a przemyślenia kobiety wyciągnięto z rękawa, ot tak.
Dlatego koniec końców finał tego wątku jest dość przeciętny. Żegnamy czarny charakter i święte rośliny. Jednocześnie mamy kwiat, który okazuje się mitycznym lekarstwem. Chyba najciekawiej wypada kwestia Kate Kane, która pojawia się w ostatniej scenie. I tutaj również mamy miecz obosieczny. Recasting postaci i obsadzenie lepszej aktorki niż Ruby Rose to rzecz zrozumiała. Wytłumaczenie tego odbudową twarzy po wypadku to zagranie z telenoweli. To tam przy zmianach obsadowych wprowadzano takie cuda jak operacje plastyczne. Szkoda, że w ogóle postanowiono tę bohaterkę przywracać, zamiast ją uśmiercić.
Batwoman prezentuje wiele ważnych wydarzeń, ale wszystko wyszło nierówno. Widziałem w tym większy potencjał. Przyjdzie jeszcze czas, by ocenić, czy pomysł na nową Kate Kane wzniesie ten serial ma wyższy poziom - nowy sezon, w porównaniu do pierwszego, i tak robi to lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h