Porównanie przerw szkolnych z więziennym spacerniakiem to dość śmiałe posunięcie ze strony twórców, a taką sceną rozpoczyna się nowa produkcja duetu reżyserskiego, Cary'ego Murniona i Jonathana Milotta. Panowie starają się pokazać podobieństwo obu środowisk, w których silniejsze jednostki otaczają się słabszymi i wykorzystują ich do załatwiania swoich celów. Bójki, zastraszania, przepychanki budują hierarchię i pokazują, kto tu rządzi. W ten sposób poznajemy Dominicka (Kevin James), neonazistę z wytatuowaną wielką swastyką na tyle głowy. Jest on też przywódcą więziennego bractwa, któremu udaje się uciec z konwoju. Przestępca przed aresztowaniem ukrył coś w pewnym domku nad jeziorem i chce to odzyskać. Problem polega na tym, że w tym samym momencie przebywa w nim Jeff (Joel McHale) ze swoją obrażoną na cały świat córką Becky (Lulu Wilson) i narzeczoną Kaylą (Amanda Brugel). Jak nie trudno się domyślić, spotkanie się tych dwóch grup nie będzie należało do najprzyjemniejszych.   Schemat, w którym kilku uciekinierów z więzienia terroryzuje przypadkowo napotkaną rodzinę w ich wakacyjnym domu, był już ogrywany wiele razy. Tyle że zazwyczaj bohaterem, który ratuje rodzinę, jest ojciec lub matka, a nie nastoletnia córka, która czerpie z tego podejrzanie dużo radości. Becky przypomina hardcorową wersję Kevina samego w domu, ale tutaj dziewczynka nie tyle odstrasza napastników, co sukcesywnie ich zabija. Jednego za drugim. I muszę przyznać, że robi to w bardzo brutalny i widowiskowy sposób. Reżyserzy postawili w tym thrillerze bowiem na krwawy realizm. Tak więc widzowie zobaczą wyrwaną gałkę oczną, przypalanie drutem czy też wypływające flaki z rozciętego brzucha. Becky zaskakująco dobrze się ogląda. Może dlatego, że twórcy potrafili odpowiednio wytłumaczyć sadystyczną złość tytułowej bohaterki, która na napotkanych przestępcach wyładowuje po prostu gniew na cały świat. Zbyt długo tłumiła w sobie złość na to, że jej matka zmarła na raka, a ojciec znalazł sobie nową kobietę, z którą chce założyć rodzinę. Walka z napastnikami jest dla niej trochę jak terapia. Choć widz wie, że gdy film się skończy, bohaterka nie będzie już zwykłą dziewczynka, a to, co zrobiła, zostanie z nią do końca życia i raczej nie dostarczy happy endu. Koniec filmu ma tu raczej gorzki posmak. Niekwestionowaną gwiazdą tej produkcji jest Kevin James, którego widzowie kojarzą raczej z komedii, takich jak Oficer Blart, Mocne uderzenie, Duże dzieci czy sitcomu Diabli nadali. Okazuje się, że sprawdza się on też w dużo poważniejszym repertuarze. Neonazista w jego wydaniu jest naprawdę przerażającym gościem i w żadnym momencie nie staje się groteskowy. Wie, czego chce, potrafi manipulować otoczeniem i jest niezwykle wyrachowany James tym samym wymyka się z szufladki komika i pokazuje, że stać go na dużo więcej, niż Hollywood mu oferuje. Natomiast grająca tytułową rolę Lulu Wilson daje się nam pokazać jako młodociany odpowiednik Johna McClaina, gdy biega po lesie z krótkofalówką i zabija napastników. Ma przy tym szaleństwo w oczach i pewną grację. Widać, że reżyserzy potrafili dobrze poprowadzić młodą aktorkę, by otrzymać efekt, jaki chcieli. Widz jej kibicuje, ale co chwila z tyłu głowy zapala mu się światełko, czy oby dobrze robi. Czy Becky nie czerpie z tego zbyt dużo radości i czy faktycznie chodzi jej o uratowanie rodziny. A może po prostu nareszcie może komuś bezkarnie zadać ból?
foto. materiały prasowe
Problem mam natomiast z drugim planem. Joel McHale po prostu jest w tym filmie i trudno powiedzieć o nim więcej. Członkowie braterstwa też jakoś nie wzbudzają strachu. Jeden to pokojowy olbrzym, a dwaj pozostali są jeszcze bardziej nierozgarnięci. Trudno uwierzyć w to, że są to mordercy. Nic więc dziwnego, że pokonanie ich nie wymaga od Becky zbyt wiele pracy. Oprócz Jamesa nikt z napastników nie wzbudza w nas strachu. Traktuje się ich podobnie jak złodziei z filmu Kevin sam w domu, to niebezpieczne ciamajdy. Szkoda, że reżyserzy nie postanowili także z tych postaci wykrzesać trochę energii, tak by zapadły nam w pamięć. Becky to thriller z domieszką kina akacji, w którym możemy na chwilę wyłączyć myślenie i cieszyć się rozrywką. Nie ma tu jednak spektakularnych wybuchów czy widowiskowych pościgów samochodowych. Jednak scenarzystom tak dobrze udało się rozpisać akcję, że widz cały czas siedzi w napięciu, obserwując, co się dzieje na ekranie. Jeśli jednak jesteście bardzo wyczuleni na brutalność w filmach i nie lubicie, gdy krew leje się strumieniami czy gdy zwierzętom dzieje się krzywda, to ten film nie jest dla was.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj