Historia może i brzmi niedorzecznie, ale wydarzyła się naprawdę. Otóż grupa kumpli z podwórka, by nie stracić ze sobą kontaktu, jeden miesiąc w roku poświęca na hardkorową odmianę gry w berka. Wszystkie chwyty dozwolone. Nie ma znaczenia, czy jesteś na firmowym spotkaniu, porodzie syna czy na zakupach z rodziną, w każdej chwili ktoś może wyskoczyć z krzaków czy w przebraniu babci i klepnąć cię w ramię. Osoba, która zostanie berkiem, gdy miesiąc się skończy musi żyć w hańbie, z uczuciem przegranej, aż do następnej edycji. I tak ta zabawa się kręci już trzydzieści lat. O sprawie w 2013 napisał amerykański dziennik "Wall Street Journal" co zainspirowało Marka Steilena i Roba McKittricka do napisania scenariusza. W ich wersji piątka kumpli spotyka się na ostatnią rundę gry, by pożegnać kolegę, który po ślubie przechodzi na berkową emeryturę. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że facet nigdy, przenigdy nie dał się zberkować. Jest berkową dziewicą. Panowie postanawiają za wszelką cenę ten fakt zmienić. Reżyser Jeff Tomsic zamienił ciekawą historię w przezabawną komedię z pouczającym morałem. Nie chodzi tu bowiem o pokazanie podstarzałych facetów zachowujących się jak 10-latki, ale o oryginalnym sposobie na utrzymanie kontaktu i więzi ze swoimi kolegami, by zachować balans psychiczny i nie dać się zwariować. Każdy z nas, gdy jest mały, wierzy, że będzie mieć zawsze kontakt z kumplami z podwórka. Niestety, rzeczywistość bywa brutalna. Brak nam często czasu na utrzymywanie tych kontaktów. Bardzo szybko zapominamy o ludziach, którzy kiedyś byli nam najbliżsi. Panowie znaleźli na to sposób. Niekonwencjonalny, ale skuteczny. Tag nie jest jednak prostą komedią opierającą się na zwykłych gagach typu Jackass, choć na początku może się tak wydawać. Tomsic na szczęście zorientował się, że całego filmu na koncepcie dziecięcej gry podwórkowej nie zbuduje i zaczyna przemycać nam kilka prawd życiowych w niezmiernie przystępny sposób. Nie sili się na moralizatorstwo, ale raczej na próbę nawiązania dialogu z dzieckiem, które każdy z nas w sobie skrywa. By zachować równowagę psychiczną, co jakiś czas musimy sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Wyrzucić z siebie skumulowaną agresję, którą wynosimy z pracy czy z domu i po prostu zabawić się z dobrymi kolegami jak za dawnych czasów. Główną zaletą Berka jest jednak nie zwariowany humor, a genialnie dobrana obsada. „Ed, Jake Johnson, Hannibal Buress, Jon Hamm i jako niepokonany champion berka Jeremy Renner to świetne połączenie. Panowie nawet najprostszym dialogiem są w stanie rozśmieszyć publiczność. Zwłaszcza Johnson jako ciągle najarany Randy wzbudza salwy śmiechu. Choć w walce o sympatię widza w niczym nie ustępuje mu Renner, który niczym Cumberbatch z serialu o Holmsie, perfekcyjnie przewiduje każdy ruch przeciwnika. I o ile panowie stają na wysokości zadania, o tyle żeńska część obsady mocno ten obraz psuje. Annabelle Wallis jako dziennikarka "Wall Street Journal" jest strasznie drętwa, a jej obecność w filmie jest zbędna. Podobnie jak strasznie irytująca Isla Fisher jako żona jednego z chłopaków, która chyba od zawsze chciała być częścią tytułowej gry. Jedynie Leslie Bibb jako zakłopotana panna młoda obawiająca się, że berek może zniszczyć jej ślub, wypada ciekawie w tym zestawieniu. Niemniej, Berek to znakomita komedia o przyjaźni, udowadniająca, że można jeszcze stworzyć zabawny film bez wulgarnych i prostackich dowcipów o rzyganiu czy pierdzeniu. Może nie tak ikoniczna jak Kac Vegas, ale sprawiająca również wiele frajdy podczas seansu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj