Berlin Station w drugim i trzecim odcinku nie zwiększa tempa akcji względem pilota i wręcz jest zmniejsza. Zdecydowanie nie jest to odpowiedni kierunek dla tego serialu.
Pilot
Berlin Station dobrze zarysował całą historię oraz bohaterów i wydawało się, że ze względu na jedynie 10 odcinków w pierwszym sezonie, fabuła będzie prowadzona intensywniej. Drugi epizod w zasadzie ogląda się jak pierwszy. Różnica polega na tym, że tempo akcji jest w nim jeszcze wolniejsze i jest po prostu nudno. Skupienie się w zbyt dużym stopniu na stosunku partnerów pracowników CIA do ich pracy zostało przedstawione w sposób nieco płaski, pozbawiony odpowiedniego ładunku emocjonalnego. Oczywistym jest, że bycie członkiem takiej agencji wiąże się z tajemnicami, nawet przed najbliższymi osobami. Tak pokazane wątki są po prostu nieciekawe do oglądania i nie wnoszą zupełnie nic, co dodawałoby głębi bohaterom. Drugi odcinek ze względu na ślamazarne tempo akcji można potraktować o dziwo jako zwykły filler i bardziej pasuje on do sezonów, które składają się z 20 odcinków.
Z kolei trzeci epizod jest już znacznie lepszy. Dosyć zaskakujące było tak szybkie wyeliminowanie z całej gry szefowej Daniela i jego rozgryzienie przez Stevena. Postać szefa stacji Berlin jest kreowana na bardzo ważną figurę całej historii, przynajmniej tak można sądzić po tym, jak bardzo skupiają się na nim odcinki numer dwa i trzy. Bohater ten zapewne będzie kimś więcej, niż skorumpowanym kombinatorem z problemami uczuciowymi. Wprowadzenie nadzoru nad niemiecką stacją w postaci agentów CIA może i było dobrym pomysłem, ale zdecydowanie zabrakło mu wyrazu, ponieważ wydaje się, że nie ma i nie będzie miało wymiernego wpływu na poczynania pracowników placówki. Stacja Berlin będzie taka, jak w pierwszym odcinku, chyba że zostanie wprowadzona do niej jakaś nowa ciekawa postać, która wniesie trochę zamieszania. W tym przypadku para poszła nieco w gwizdek i główny motyw odcinka nie angażuje tak jak powinien.
Po trzech epizodach można już sobie wyrobić opinię o bohaterach i sposobie prowadzenia akcji. Niestety
Berlin Station nieco zawodzi na obu polach. Przede wszystkim główna postać Daniela jest trochę „plastikowa”, ponieważ jest za mało charyzmatyczna. Niby jest on enigmatyczny i złożony, ale wydaje się to być jedynie pozorne, powierzchowne. Przyczyną nie jest w sumie gra aktorska, ale prędzej scenariusz. Po prostu Daniel jest aktualnie wzorowym agentem CIA, bezkrytyczny, nie podważa, nie neguje, nie pyta, a jego perspektywa jest nieco ograniczona. To się z pewnością zmieni, ale obecnie stoi on w miejscu, jest dość jednowymiarowym, dobrym skautem amerykańskiej agencji. Ponadto na tle innych, momentami paranoicznie wręcz ostrożnych i przebiegłych bohaterów, Daniel wypada trochę nieporadnie. Z koli wyrobione już tempo akcji również nie zachwyca.
Berlin Station został przedstawiony w pilocie jako wyrafinowana intryga, która będzie silnie opierać się na bohaterach, dialogach i fabule oferującej zagmatwaną oraz złożoną historię. W drugim i trzecim odcinku nie ma nawet tego, a ślamazarne tempo akcji powoduje znużenie i serial nie wciąga tak jak powinien. Jest po prostu trochę nudno.
Obecnie
Berlin Station nie zachęca do dalszego oglądania. Fabuła po drugim i trzecim odcinku sprawia wrażenie nieco rozmytej, a postacie jeszcze za mało oferują, żeby odpowiednio wciągnąć się w ich historię. Aktualnie serial można porównać do partii szachów, w której pionki są już idealnie rozstawione na środku każdego pola szachownicy, tylko graczom się nie spieszy, żeby zacząć rozgrywkę. Jednak widzowie patrzą zniecierpliwieni, bo podobno szachiści są bardzo zdolni i szykuje się świetna partia. Potencjał nadal jest, ale drugi i trzeci odcinek są jedynie średnie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h