Coraz bardziej moralizatorski staje się serial Better Call Saul, budując swoją historię z najstarszych powiedzeń, jak "kłamstwo nie popłaca", czy innych przysłów w stylu „czym skorupka…” itd. Jimmy popełnia błąd za błędem, nie wiadomo, czy z nieznajomości konsekwencji, zbyt wielkiej pewności siebie czy ze zwykłej głupoty. Jasne, osiąga bardzo dobre wyniki i zamierzone cele, ale kosztem, który w końcu go przerośnie. Demaskowanie kłamstwa stało się ostatnio ulubionym chwytem Goulda i Gilligana. W zeszłym odcinku mieliśmy karty baseballowe i sfabrykowane dowody Jimmy’ego; w Amarillo Mike demaskuje kłamstwo Stacey, a główny bohater po raz kolejny zostaje przyłapany na oszustwie. Tym razem nie przez swoją dziewczynę, lecz szefa. Cały czas widać jednak mocne poczucie sprawiedliwości, chęci wykonania dobrej roboty. Idealizm i ambicje Jimmy’ego są rzeczywiście nie do przecenienia, a idąca za nimi pomysłowość - godna podziwu. Tym trudniej obserwuje się głównego bohatera błądzącego między łatwym zyskiem a morderczą, niedającą żadnych efektów pracą. Jak to mówią, piekło wybrukowane jest dobrymi intencjami. Te archetypiczne sformułowania i chwyty, jakkolwiek oklepane, w Better Call Saul sprawdzają się znakomicie. Gould i Gilligan zawsze potrafili najprostsze wzorce przekuć w zalety. W Breaking Bad podstawowa historia „od zera do bohatera” zawiera ponadto tak banalne klisze jak arcywroga i dzielnego pomocnika, jednak zostaje zrealizowane to w taki sposób, że krytycy i widzowie rozpływają się nad świeżością i oryginalnością produkcji. W Better Call Saul jest nie inaczej, choć z pewnością twórcy mogą pozwolić sobie na znacznie więcej. W tym wypadku największym przeciwnikiem Jimmy’ego jest on sam. No url Tak jak pisałem przed tygodniem, to ostatnie najlepsze chwile Jimmy’ego, a kłopoty zbliżają się wielkimi krokami. Nie tylko w pracy, bo interesy Mike’a z pewnością dotkną także głównego bohatera. Kolejne nawarstwiające się kłamstwa będą tylko kolejnymi szpilami wbijanymi w związek Jimmy’ego i Kim. Trudno wyrokować, jak długo bohater zdoła utrzymać cały świat wokół niego w ryzach. Nieważne jednak, czy jest dobrze, czy źle, wszyscy grają tutaj z najwyższą klasą. W Amarillo brakuje może wybitnych momentów i wizualnych fajerwerków, a kilka przed tygodniem ich było, nie zmienia to jednak faktu, że Better Call Saul jest serialem z sercem i każda sekunda jest dla widza czystą przyjemnością. Poprzednie odcinki można jednak traktować jako preludium do o wiele intensywniejszych wydarzeń, które z pewnością swoją genezę miały pod koniec trzeciego odcinka. Czyżby to był początek długiej drogi w dół dla Jimmy’ego?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj