Na początku tego odcinka twórcy serialu uchylili rąbek życia osobistego terapeuty. Widzimy chłopca, który jak typowe dziecko kombinuje, jak tu nie pójść do szkoły. Efekt podwyższonej temperatury próbuje uzyskać poprzez podgrzanie termometru lampą. Gdzieś w tle słyszymy kłótnię jego rodziców o to, która szkoła będzie lepsza dla przyszłości chłopca - prywatna czy państwowa. Matka próbuje przeforsować szkołę prywatną, zaś Andrzej nie widzi powodu, dla którego tego rodzaju szkoła miała by być lepsza od państwowej. Pokazanie tych kilku ujęć było niezwykle sprytnym posunięciem. Za ich pośrednictwem widz zostaje płynnie wprowadzony w świat problemów kolejnej pacjentki.

[image-browser playlist="607326" suggest=""]fot. © 2011 Home Box Office Inc

Gdy w drzwiach pojawia się Zosia Werner, widzimy filigranową, bladą blondynkę. Z pozoru wygląda jak zwykła nastolatka, jednak obie jej ręce znajdują się w gipsie. Bardzo szybko dowiadujemy się, że dziewczynkę do terapeuty wysłał sąd, aby wydał orzeczenie o stanie jej psychiki. Ręce dziewczątko połamało, gdy podczas jazdy rowerem wpadło pod samochód. Wszystko wskazywało, że nie był to wypadek, tylko celowe działanie nastolatki.

O samym wypadku niewiele się dowiedzieliśmy, gdyż Zosia uparcie tłumaczy się zanikiem pamięci. Terapeuta tymczasem robi swoje i stopniowo poznajemy naszą bohaterkę. Zosia sprawia wrażenie wdzięcznego obiektu do terapii, chętnie opowiada o sobie, o swojej rodzinie i przyjaciołach. Jednakże widz, podobnie jak lekarz, przeczuwa, że to dopiero wierzchołek góry lodowej.

Jeśli chodzi o tę terapię, więcej się dzieje. Akcja przenosi się poza fotel i kanapę, na której siedzą lekarz i pacjent. Zosia podczas mówienia krąży po pomieszczeniu, między innymi przygląda się z zainteresowaniem olbrzymiemu akwarium. Bynajmniej nie rozprasza jej to i nie przeszkadza w mówieniu. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że owszem, dziewczyna mówi chętnie o sobie, ale pozwala nam na słyszenie jedynie wytartych, beznamiętnych i bezpiecznych dla jej wnętrza frazesów. Trudno sobie nie zadawać pytań, jakie to bolesne sekrety i problemy kryje w sobie dusza wrażliwej skrzypaczki.

[image-browser playlist="607327" suggest=""]fot. © 2011 Home Box Office Inc

Przyznam szczerze, że na rozpoczęcie terapii Zosi czekałam z dużą ciekawością. Wiązało się to z tym, że mamy do czynienia z debiutem aktorskim Aleksandry Kusio. I jak on wypadł? Stosunkowo dobrze, mogło być gorzej. Młoda aktorka wytrzymała formułę serialu i była w stanie przyciągnąć uwagę widza. Ktoś może zarzucić aktorce zbytnie zblazowanie tudzież płytką grę. Jednak pamiętajmy, kogo ona gra. Nie jest to dorosła kobieta kipiąca seksem, z problemami w życiu osobistym, ani żołnierz, który świeżo powrócił z misji w Afganistanie. Myślę, że jak na specyfikę swojej bohaterki, gra Kusio wypadła całkiem nieźle. Jedyne, co mnie osobiście raziło, to dykcja. Młoda aktorka absolutnie powinna popracować nad wymową, a może wkrótce faktycznie jej gra aktorska stanie się koncertowa.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj