Twórcy kontynuują wątek Khaleesi, pokazując, jak kilku Nieskalanych może wzniecić całą rebelię. Pomimo tego, że całość ukazano w zdecydowanym skrócie, akcja nadal robi wrażenie (szczególnie widok Dany stojącej na najwyższym budynku i patrzącej na kolejne podbite miasto). Trzeba przyznać, że matka smoków idzie jak burza, zbierając coraz większą armię.
W Królewskiej Przystani nadal nie dzieje się najlepiej. Trwa śledztwo dotyczące tego, kto tak naprawdę zabił młodego króla. Jaime postanawia sam porozmawiać z młodszym bratem, żeby poznać prawdę. Podejrzenia, że Tyrion jest niewinny, okazują się słuszne. Ciekawie twórcy rozwiązali wątek wyjaśnienia, co się naprawdę stało. Poprzez kilka rozmów, a przede wszystkim przypuszczenia Sansy i tłumaczenie Littlefingera widz poznaje całą intrygę. A ta - trzeba przyznać - jest całkiem zgrabna. Wykorzystanie dodatkowego kamienia, cała opowieść o naszyjniku matki i wreszcie knowania babki przyszłej królowej pokazują, z jakiego formatu graczami politycznymi mamy do czynienia.
Margaery coraz śmielej poczyna sobie na dworze. Jej uroda i spryt są potężnymi narzędziami, a rady doświadczonej babki pozwalają podejmować odpowiednie decyzje. Pomysł, żeby już teraz wychowywać sobie przyszłego męża (czyli brata Joffreya), jest świetny, a zmysłowość i uroda Natalie Dormer pozwalają uwierzyć, że młody chłopak straci dla niej głowę.
Jedną ze scen odcinka jest niewątpliwie krótka, ale świetnie zagrana rozmowa Cersei z bratem. Po gwałcie ich relacje mocno się oziębiły. Równie dobrze wypada dialog pomiędzy Królobójcą a Brienne, która dostaje nowy miecz i rusza dopełnić obietnicy złożonej lady Stark.
[video-browser playlist="633837" suggest=""]
Na koniec twórcy zaserwowali dwa ważne wątki, czyli Snowa oraz Brana. O ile pierwszy wypada bardzo dobrze, bo motyw z ekspedycją do Twierdzy Craster może być ekscytujący, tak ten drugi oprócz końcówki nic nowego nie wnosi. Na szczęście owa końcówka jest ciekawa i pozwala wierzyć, że perypetie Brana wreszcie potraktowane zostaną z należytą uwagą. Na razie jest on jedynie zapychaczem.
W odcinku jak zwykle nie zawodzi Littlefinger. Pojawienie się lorda Baelisha na ekranie przykuwa uwagę widza. Podróż Sansy i jej dalsze perypetie mogą być niezwykle interesujące, szczególnie że płynie do swojej ciotki. Dobrze też wypada kolejna lekcja szermierki Jaimego, który uczy się walczyć lewą ręką. Nie wspominając o fantastycznym cliffhangerze, z którego tak naprawdę niewiele w najbliższym czasie wyniknie, ale przynajmniej pokazuje on, o co chodziło z ofiarami z synów. Pojawienie się białego wędrowca wprowadza doskonały klimat, a sceny z jego udziałem zostały rewelacyjnie zrealizowane. Jednocześnie twórcy pokusili się o przypadkowy spoiler.
Zawodzi nieco tempo odcinka. Wątek główny, którym jest wytłumaczenie śmierci Joffreya, został dobrze poprowadzony, podobnie jak szybki i efektowny bunt w mieście Meereen. Wszystko inne jest jednak zaledwie poprawne. Krótka scena z Jonem czy Branem nie rekompensuje nam braku tych postaci. Już lepiej byłoby je zachować na kolejny odcinek zamiast częstować widza niemal migawkami z ich przygód. Na plus wypadają efekty specjalne, które jak na produkcję telewizyjną nadal robią wrażenie. Czwarty odcinek podobnie jak trzeci jest niezły, ale do pełni szczęścia czegoś brakuje.