Bezkrólewie
Czwarty odcinek Gry o tron nadal skąpi spektakularnych akcji, ale daje za to sporo do myślenia. Polityczne intrygi i gierki wciąż stanowią najważniejsze wątki.
Czwarty odcinek Gry o tron nadal skąpi spektakularnych akcji, ale daje za to sporo do myślenia. Polityczne intrygi i gierki wciąż stanowią najważniejsze wątki.
Twórcy kontynuują wątek Khaleesi, pokazując, jak kilku Nieskalanych może wzniecić całą rebelię. Pomimo tego, że całość ukazano w zdecydowanym skrócie, akcja nadal robi wrażenie (szczególnie widok Dany stojącej na najwyższym budynku i patrzącej na kolejne podbite miasto). Trzeba przyznać, że matka smoków idzie jak burza, zbierając coraz większą armię.
W Królewskiej Przystani nadal nie dzieje się najlepiej. Trwa śledztwo dotyczące tego, kto tak naprawdę zabił młodego króla. Jaime postanawia sam porozmawiać z młodszym bratem, żeby poznać prawdę. Podejrzenia, że Tyrion jest niewinny, okazują się słuszne. Ciekawie twórcy rozwiązali wątek wyjaśnienia, co się naprawdę stało. Poprzez kilka rozmów, a przede wszystkim przypuszczenia Sansy i tłumaczenie Littlefingera widz poznaje całą intrygę. A ta - trzeba przyznać - jest całkiem zgrabna. Wykorzystanie dodatkowego kamienia, cała opowieść o naszyjniku matki i wreszcie knowania babki przyszłej królowej pokazują, z jakiego formatu graczami politycznymi mamy do czynienia.
Margaery coraz śmielej poczyna sobie na dworze. Jej uroda i spryt są potężnymi narzędziami, a rady doświadczonej babki pozwalają podejmować odpowiednie decyzje. Pomysł, żeby już teraz wychowywać sobie przyszłego męża (czyli brata Joffreya), jest świetny, a zmysłowość i uroda Natalie Dormer pozwalają uwierzyć, że młody chłopak straci dla niej głowę.
Jedną ze scen odcinka jest niewątpliwie krótka, ale świetnie zagrana rozmowa Cersei z bratem. Po gwałcie ich relacje mocno się oziębiły. Równie dobrze wypada dialog pomiędzy Królobójcą a Brienne, która dostaje nowy miecz i rusza dopełnić obietnicy złożonej lady Stark.
[video-browser playlist="633837" suggest=""]
Na koniec twórcy zaserwowali dwa ważne wątki, czyli Snowa oraz Brana. O ile pierwszy wypada bardzo dobrze, bo motyw z ekspedycją do Twierdzy Craster może być ekscytujący, tak ten drugi oprócz końcówki nic nowego nie wnosi. Na szczęście owa końcówka jest ciekawa i pozwala wierzyć, że perypetie Brana wreszcie potraktowane zostaną z należytą uwagą. Na razie jest on jedynie zapychaczem.
W odcinku jak zwykle nie zawodzi Littlefinger. Pojawienie się lorda Baelisha na ekranie przykuwa uwagę widza. Podróż Sansy i jej dalsze perypetie mogą być niezwykle interesujące, szczególnie że płynie do swojej ciotki. Dobrze też wypada kolejna lekcja szermierki Jaimego, który uczy się walczyć lewą ręką. Nie wspominając o fantastycznym cliffhangerze, z którego tak naprawdę niewiele w najbliższym czasie wyniknie, ale przynajmniej pokazuje on, o co chodziło z ofiarami z synów. Pojawienie się białego wędrowca wprowadza doskonały klimat, a sceny z jego udziałem zostały rewelacyjnie zrealizowane. Jednocześnie twórcy pokusili się o przypadkowy spoiler.
Zawodzi nieco tempo odcinka. Wątek główny, którym jest wytłumaczenie śmierci Joffreya, został dobrze poprowadzony, podobnie jak szybki i efektowny bunt w mieście Meereen. Wszystko inne jest jednak zaledwie poprawne. Krótka scena z Jonem czy Branem nie rekompensuje nam braku tych postaci. Już lepiej byłoby je zachować na kolejny odcinek zamiast częstować widza niemal migawkami z ich przygód. Na plus wypadają efekty specjalne, które jak na produkcję telewizyjną nadal robią wrażenie. Czwarty odcinek podobnie jak trzeci jest niezły, ale do pełni szczęścia czegoś brakuje.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat