"Bibliotekarze" ("The Librarians") w 5. odcinku dostarczają wielu wrażeń, nie zapominając o budowie mitologii serialu. To jest w tym wszystkim tak fajne, bo choć wykorzystano podstawy z filmów, twórcy mają pełne pole do popisu, by je rozwinąć i wprowadzić wiele elementów ubogacających tę historię. Cały motyw ze smokami, podziałem społecznym, intrygami i ONZ ras magicznych jest niezły, działa i pokazuje, że scenarzystów stać na porządną kreatywność. Oczywiście nie jest to jakoś wybitnie rozbudowane, ale jak na serial, który w założeniu ma być lekką produkcją rozrywkową, takie motywy są przyjemnym dodatkiem, który się sprawdza. Smaczkiem odcinka jest oczywiście powrót Noah Wyle'a do roli Flynna. Jego obecność od razu przypomina widzom, dlaczego ta postać jest tak ważna dla tego świata i dlaczego bez niego czuć, że czegoś brak. Jego roztrzepanie, odrobina szaleństwa i nieprzewidywalność to duży plus. Kiedy Wyle dołączy do ekipy Bibliotekarzy na stałe, jakość serialu ma szansę wzrosnąć. I jest to potrzebne dość szybko, bo z postaciami jest pewien problem. Jak Eve, Jacob i Cassandra wzbudzają sympatię, tak Ezekiel zaczyna być strasznie irytujący. Zaczęło się to w tym odcinku, kiedy jego osobowość i dziecinne zachowanie kompletnie nie pasują do tego klimatu i jedynie działają na nerwy. Problemem jest powierzchowne pójście z tą postacią w skrajność, w którą nie powinn0 się kierować. Flynn też jest dziecinny, ale zachowuje dozę profesjonalizmu i uroku, a Ezekiel? Wzbudza jedynie negatywne reakcje idiotycznym zachowaniem, którego w tym odcinku było co nie miara. [video-browser playlist="650034" suggest=""] Zresztą Ezekiel za wiele nie poprawił się w 6. odcinku. Tak jakby twórcy widzieli trochę swoje błędy, bo jego postać znajduje się w centrum wydarzeń i odgrywa w nich ważną rolę. Co prawda jego sposób bycia i zachowanie nie irytują tak bardzo, ale nadal potrzebna jest rozbudowa tej postaci, bo w dotychczasowym stanie się po prostu nie sprawdza. Wydaje się on momentami wyjęty z innej bajki, kompletnie niepasującej do tej konwencji. Czuć to wyraźnie, oby więc twórcy zdawali sobie z tego sprawę, bo na razie w jego przypadku wygląda to źle. Pozostali bohaterowie na szczęście nadrabiają to z nawiązką. Historia 6. odcinka nie jest jakoś szczególnie oryginalna, ale również fajnie buduje mitologię, wprowadza nutkę świeżości w samą opowieść i pozwala zobaczyć większość bohaterów z innej perspektywy. Mamy podobny motyw do tego z poprzedniego odcinka, w którym magiczny artefakt wydobywał z postaci najgorsze cechy. Tym razem jednak nasi bohaterowie wcielają się w znane z baśni postacie, które przeważnie są całkowicie sprzeczne z ich charakterystyką. Efekt jest komiczny - szczególnie gdy Eve zachowuje się jak urocza księżniczka, a Cassandra jak waleczny książę z bajki. W tym aspekcie "Bibliotekarze" stają się wyjątkowi, bo prostymi motywami dostarczają dużo frajdy. Czytaj również: „Piękna i bestia” – 3. sezon dopiero w maju/czerwcu "Bibliotekarze" to serial lekki, głupkowaty, przyjemny i zabawny - dostajemy dokładnie to, czego można było się po nim spodziewać. Mamy przygodę, akcję i niezłe pomysły, więc brakuje jedynie rozwoju postaci i historii przewodniej, by to wszystko zaczęło się coraz lepiej zazębiać i budować swoją klasę. Zdjęcie główne: materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj