Choć w polskich kinach historia nimfomanki według Larsa von Triera gości w dwóch odsłonach, jest to jeden film, podzielony na części tylko ze względu na znaczną długość. Tym bardziej dziwi olbrzymia przepaść jakościowa, która dzieli oba obrazy - niby opowiadają o tym samym, ustami tych samych bohaterów, robią to jednak w zdecydowanie różny sposób.

Nimfomanka. Część I zaskakiwała podwójnie, bo raz, że nie była tak szokująca i pornograficzna, jak zapowiadano, a dwa, był to wyjątkowo zabawny, momentami wręcz rozbrajający film. Von Trier opowiadał w nim o seksie, ale z ogromnym dystansem, cięższe treści równoważąc komediowymi wstawkami – dualizm ten najlepiej objawiał się w konfrontacji postaci poważnej i ponurej Joe (Charlotte Gainsbourg) oraz ekscentrycznego Seligmana (Stellan Skarsgård). Nie brakowało przebłysków geniuszu, jak choćby wyborna scena z Panią H (Uma Thurman).

Tymczasem Część II to już tylko ponure rozważania na temat ludzkiej seksualności jako niepohamowanej żądzy, przyczyny nieszczęść i zła na świecie, a wreszcie - opowieść o drodze do zaakceptowania siebie jako osoby niepasującej do społeczeństwa. Więcej tu przemocy, więcej krwi (takiej, co to cieknie z łechtaczki), więcej dramatu i cierpienia, depresji wręcz, która uderza w Joe, gdy kobieta zatraca możliwość doznawania seksualnej satysfakcji. Znajdzie się miejsce dla sado-maso i posiniaczonych pośladków, dwóch wielgachnych czarnych penisów, koktajlu Mołotowa, orgazmu na okładce książki i dylematów rodzicielskich.

Problem w tym, że nic z tego nie zapada w pamięć. No, może poza łyżkami w restauracji, które tytułowa bohaterka wkłada… łatwo się domyślić gdzie.

W drugiej części swojej opowieści von Trier sprawia wrażenie wypalonego, jakby wszystkie asy dawno już wyjął z rękawa, a teraz tylko próbuje nadrabiać miną. Humor już jakby mniej bawi, dramat mniej porusza, nawet sceny seksu mają mniejszą siłę rażenia; ewidentnie widać, że historia brnie do mety w żółwim tempie, bez szans choćby na ostatni zryw. Chyba po prostu tego typu opowieść sprawdzić się mogła wyłącznie podana lżej, bez zadęcia i fatalizmu, który czynią ją nieatrakcyjną i nużącą.

Nimfomanka. Część I to świetne, odważne i zapadające w pamięć kino. Nimfomanka. Część II mogłaby nie powstać.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj