Zanim drapieżcy i krwiopijcy rzucą się sobie do gardeł, twórcy fundują widzom odcinek rozliczeniowy. Bohaterowie zamykają stare sprawy i snują wielkie plany. Mamy tu  do czynienia ze swoistym nowym początkiem, czymś na kształt mid-sezonu (chociaż jesteśmy już na finiszu serii). Etap procesu i perypetii związanych z Ice Juice mamy już za sobą. Teraz na pierwszym planie znajdują się skomplikowane relacje między poszczególnymi bohaterami i nowe punkty zapalne. Pojawiają się pierwsze oznaki rywalizacji między Bobbym a Taylor, zaognia się konflikt Chucka i jego ojca, Axe ściera się ze swoją żoną, Rhodes upokarza Connerty’ego… Billions w najnowszym odcinku zaskakuje, ponieważ prawie każdy z nowych wątków działa jak należy. Relacje rodzinne Axe’a są wystarczająco dramatyczne, aby zaangażować emocjonalnie widzów w omawianą historię. Chcąc zagęścić atmosferę, twórcy wprowadzają do akcji motyw dzieci jako karty przetargowej. Walka o potomków zawsze intensyfikuje stosunki małżeńskie. Widać, że Billions chce nadrobić deficyt podobnych motywów w pierwszej części sezonu, czyniąc je niezwykle ważnymi w końcówce. Wątek rodzinny połączony jest z rodzącą się rywalizacją Bobby’ego z Taylor. Jeśli twórcy rzeczywiście chcą doprowadzić do otwartego starcia pomiędzy tymi bohaterami, to wielkie chapeau pax dla nich, ponieważ dobrze napisana konfrontacja w tym segmencie ma większy potencjał niż przepychanki Axelroda z Chuckiem. Jak na razie twórcy jedynie sygnalizują problem, podkreślając punkty sporne i zarysowując różnice zdań. Obie postacie są bardzo charyzmatyczne, a przy tym różnią się praktycznie wszystkim. Ich konflikt może być siłą napędową serialu przez długie sezony, o ile oczywiście twórcy odpowiednio do niego podejdą. Znamienna jest tutaj jedna z ostatnich scen, podczas której Axe informuje opiekunkę, że nie będzie w stanie spotkać się z synami. Nie z powodu nawału pracy, a dlatego że nie chce z biura wychodzić wcześniej niż Taylor. To zagranie obrazuje problematykę lepiej niż dziesiątki scenariuszowych stron, pełnych skomplikowanych dialogów. Dzięki temu segmentowi dowiadujemy się bardzo dużo o Bobbym, który skonfliktowany z żoną, przechodzi bardzo niepokojącą przemianę. Wynika z tego, że jego rozżalone spojrzenie z końcówki poprzedniego epizodu nie oznaczało tęsknoty za rodziną, a raczej chęć odebrania tego co w mniemaniu Axe’a, jest jego własnością. Sposób, w jaki traktuje synów, świadczy jednak, że nie zależy mu na dzieciach. Serial rzadko kiedy pokazuje w taki jednoznacznie negatywny sposób swoich głównych bohaterów. Dużo dobrego można powiedzieć również o wątku Chucka. Jego relacje z Wendy nabierają rumieńców. Bardzo dobrze ogląda się tych bohaterów działających wspólnie. Praktycznie każda scena z udziałem państwa Rhodes wnosi coś istotnego do fabuły. Tym razem jednak brakuje przegadanych, ciągnących się w nieskończoność motywów, a na pierwszym planie pojawiają  się czyste emocje. Bardzo dobrze pod tym względem wypada wybuch złości Chucka podczas zwalniania Connerty’ego. Czaruje intensywnością scena, w której Wendy przekonuje męża, że kariera polityczna nie jest mu przeznaczona. Świetnie prezentuje się spotkanie pani Rhodes z ojcem Chucka, kiedy to psycholożka po raz kolejny pokazuje pazurki i udowadnia, że każdy z kluczowych graczy w Billions powinien się z nią liczyć. Serial wreszcie daje nam  odcinek, w którym  praktycznie nie ma do czego się przyczepić, a wręcz przeciwnie -  wszystkie toczące się wątki mają w sobie coś interesującego. Znika gdzieś monotonia, nuda i nieprzejrzystość. Zamiast nich pojawiają się prawdziwe emocje oraz bohaterowie zrzucający maski wytrawnych graczy i pokazujący swoje rzeczywiste oblicza. Takie Billions lubimy i zdecydowanie chcemy więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj