Przejmujący inicjatywę Marcel to motyw oczekiwany i potrzebny, bo zbyt długo oglądaliśmy tę postać w roli popychadła i lowelasa, który dużo mówi, a mało robi. Zmienia się to i wprowadza wiele emocji oraz zamętu do fabuły serialu. Porwanie Jacksona i jego towarzysza kompletnie psuje plan Klausa. Wprawdzie scena pojmania wzbudza mieszane odczucia, bo wydaje się, że mogliby stawić jakikolwiek opór (w końcu są nadnaturalnymi istotami z większą szybkością i siłą), ale Marcel wreszcie ma plan i egzekwuje go wyśmienicie, doprowadzając do oczekiwanej kulminacji.
Przewidywałem, że bitwa o Nowy Orlean to doskonały temat na finał sezonu, który wzbudziłby najwięcej emocji i dostarczyłby soczystych zwrotów akcji. Twórcy jednak dają widzom to już w przedostatnim odcinku i oferuję zaskakująco dużo satysfakcji. Sceny walki z Elijahem są zgrabne, efektowne i głupie jak w najlepszym kinie kung-fu - przeciwnicy atakują go trójkami, a reszta tańczy w kółku i czeka na swoją kolej. Pomijając sam fakt, że przy takiej taktyce nie mają szans, sceny dostarczają wrażeń. Zwłaszcza gdy dochodzi do największego zwrotu akcji - z rodziną Correa. Następująca po tym rzeź to świetny ruch, który pokazuje pazur The Originals. Twórcy robią tutaj to, czego The Vampire Diaries nie dokonały od dawna - pozytywnie zaskakują.
[video-browser playlist="634475" suggest=""]
Intryga goni intrygę, a każdy chce władzy dla siebie. Wszyscy knują, spiskują i zawierają sojusze za plecami innych. Czasem przypomina to Grę o tron w wersji wampirzej i zapewnia wiele satysfakcji, bo skupienie na poważniejszych wątkach politycznych wyróżnia ten serial na tle innych młodzieżówek, zwłaszcza że są one solidnie przedstawiane. Zdrada Genevieve nie była do przewidzenia, bo raczej po jej słowach każdy spodziewał się jej o wiele później.
Bezpośrednie starcie Klausa z Marcelem jest zaskakująco emocjonujące. Udaje się twórcom skorzystać z budowanej przez wiele odcinków głębokiej relacji obu postaci, która ma znaczenie i które działa na widzów. W tym wszystkim Klausa gubi jego próżność, bo nie przewidział oszustwa ze strony przeciwniczki. Możemy śmiało założyć, że takiego błędu więcej nie powtórzy, a Genevieve słono za to zapłaci.
Przedsmak zakończenia sezonu jest naprawdę dobry, szalenie krwawy i emocjonujący. The Originals ogląda się z niezwykłą przyjemnością, gdy razem z bohaterami lawirujemy przez gąszcz intryg. Życzenie na finał jest tylko jedno - zabić Hayley, bo w ostatniej scenie ta aktorka jeszcze nigdy nie była tak bardzo irytująca w swojej sztuczności. Z uwagi na wątek Daviny wiemy, że ostatni odcinek zapewni kawał dobrej zabawy.