"Bliskość" ("Togetherness") nadal irytować będzie mnie jedną rzeczą, czyli swoją 25-minutową formułą, choć wiem, że przecież się to nie zmieni. Już od początku 4. odcinka łatwo się zorientować, co nas czeka – Brett i Michelle znów będą narzekać na swoje życie seksualne oraz zarzekać się, jak to strasznie się kochają, a Tina z Alexem będą rzucać na siebie tęskne i pełne zazdrości spojrzenia. Wszystko jest to oczywiście świetnie odgrywane – aktorzy spisują się znakomicie, każda scena napisana jest tak, że w dialogach czuć luz, jednak jednowymiarowość tych wątków zaczyna mnie nużyć. Szczególnie że w odcinku „Houston, We Have a Problem” dzieją się tylko dwie rzeczy: noc Bretta i Michelle w hotelu oraz dancing Tiny i Alexa. Wokół tych dwóch wydarzeń obraca się cała akcja i wszystkie dialogi, które powinny się podobać, bo nigdy nie są nachalne czy niepotrzebne. Tym bardziej że „Bliskość” jest serialem bardzo dojrzałym, a przy tym świetnie przedstawiającym dwa oblicza dorosłego życia - z jednej strony to poważne, ustatkowane, ale i monotonne, z drugiej zaś szalone, pełne wrażeń i emocji. Wątek Tiny i Alexa oczywiście jest zdecydowanie ciekawszy – ich relacje świetnie są odgrywane przez Amandę Peet i Steve’a Zissisa, ale czy nie jest tego za dużo? A może za bardzo skondensowane w tej prawie półgodzinnej historii? Tak samo wygląda sprawa w wątku pierwszej z par – arcyciekawy temat, zrywający zasłonę tabu, jak gdyby w ogóle jej nie było; jest bardzo naturalnie i wiarygodnie, ale od początku (poza 3. odcinkiem) ciągle słyszy się tylko o jednym i tym samym. [video-browser playlist="661813" suggest=""] Co ciekawe, w 4. odcinku raczej często się nie pośmiejemy – tym razem serial uderza w zdecydowanie poważniejsze tony. Niby cały czas tak to wyglądało, tyle że zawsze okraszone to było mniej lub bardziej wyrafinowanym humorem. Tym razem zarówno małżeństwo Piersonów, jak i relacje Alexa i Tiny są ukazane bez podkoloryzowania, a twórcy skupiają się prędzej na emocjach niż gagach. Fajnie, ale – przez ciągłe powtarzanie tego samego – niestety monotonne. Czytaj również: „Raport mniejszości” – stacja FOX szykuje serialowy sequel filmu Stevena Spielberga Czekam na odcinek, który skupi wokół jednego wątku wszystkich bohaterów. Uważam, że potencjał w nich drzemiący jest na razie marnowany na bardzo proste (choć rzadko spotykane w telewizji) historyjki. „Bliskość” zachwyca aktorstwem i swobodą, która pomimo uderzania w poważne tony zawsze jest gdzieś tam widoczna. Wszystko jest gotowe, by ustawić tę maszynę na pełne obroty i wypuścić na szerokie wody.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj