Bliskość rozpoczyna z przytupem swój 2. sezon i obiecuje, że tym razem ukazywana historia będzie znacznie ciekawsza.
Pierwszy sezon serialu braci Duplass nie zachwycił mnie szczególnie. Przeszkadzała mi forma, którą twórcy obrali, polegająca na przedstawianiu krótkich, często odrębnych historyjek w ramach dwudziestokilkuminutowych odcinków. Zaburzona ciągłość nie pozwoliła widzowi skupić się odpowiednio na postaciach, a scenarzyści pozbawili się możliwości dokładniejszego ich zgłębienia. Bohaterowie są jednak na tyle obiecujący, a autorski sznyt, jak to zwykle w telewizji, zawsze jest na wagę złota, więc postanowiłem dać szansę drugiej odsłonie.
I trzeba przyznać, że od razu dostajemy najlepszy odcinek
Bliskości - świetnie napisany, bezbłędnie zagrany i napakowany emocjami, choć nie obyło się także bez nutki niepewności, gdyż bracia Duplass postanowili pobawić się odrobinę narracją i przeskoczyli o kilka tygodni w przyszłość, pozostawiając wydarzenia z finału pierwszego sezonu nierozwiązanymi. Na szczęście zabieg się udał – bohaterowie stoją tak naprawdę cały czas w tym samym miejscu, mają podobne problemy, a zabliźnianie się tych ran wcale nie jest bezbolesne, szczególnie że na nowo są rozdrapywane.
Jak zwykle wątek Alexa i Tiny działa o wiele skuteczniej niż Bretta i Michelle, choć oba całkiem nieźle się uzupełniają. Wreszcie odcinek związał wszystkich bohaterów, co bardzo rzadko zdarzało się w zeszłorocznej odsłonie. Od razu widać, że te cztery przeróżne żywioły najlepiej funkcjonują, gdy są razem. Oczywiście bryluje tutaj Amanda Peet, której mimika czasem jest doprawdy fascynująca, ale cała reszta dzielnie dotrzymuje jej kroku.
No url
Sporo emocjonujących wydarzeń przewija się przez odcinek
Hotels, jak przeurocza scena śpiewania
Leather and Lace przez Alexa i Tinę, ale najciekawszą i chyba najlepszą w całym serialu jest moment rozmowy między nimi w hotelowym korytarzu. Znakomity fragment nadający charakteru nowej odsłonie
Bliskości. Ich uczucie cały czas jest żywe, choć szanse na związek są coraz mniejsze. Zagubienie bohaterów, znakomicie oddane przez Zissisa i Peet, będzie z pewnością główną osią tego sezonu i nie mogę się doczekać, jak ono się rozwinie.
Togetherness zaliczyła znakomity start w drugiej odsłonie, liczę jednak na to, że tegoroczna seria będzie bardziej jednolita i konsekwentna w opowiadaniu konkretnej historii. Pierwszy sezon miał zdecydowanie za dużo ślepych uliczek, a w dwudziestominutowym formacie nie ma na to czasu. Na razie jest dobrze - i niech tak już zostanie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h