Bloodstained: Ritual of the Night było prawdziwym hitem na Kickstarterze. Twórcom gry udało się zebrać ponad 5,5 miliona dolarów na realizację tego projektu i na szczęście środki te nie zostały wyrzucone w błoto, a przyczyniły się do powstania wciągającej i grywalnej produkcji. Zdecydowanie nie jest to jednak tytuł bez wad i nie każdemu przypadnie on do gustu. Główną bohaterką Bloodstained jest Miriam. Kobieta jest tak zwaną Shardbinderką, czyli efektem prac alchemików, którzy połączyli ludzkie ciało z kryształami umożliwiającymi im korzystanie z nadnaturalnych, demonicznych mocy. Jej wyjątkowe zdolności sprawiają, że tylko ona jest w stanie odeprzeć hordy demonów, które pojawiły się w okolicy wraz z innym Shardbinderem – Gebelem oraz... tajemniczym zamkiem. Opowieść jest z jednej strony dość typowa i po raz kolejny mamy do czynienia z historią o ratowaniu świata przed niebezpieczeństwem. Twórcy zrealizowali to jednak w sensowny sposób, upchali tu zwroty akcji i różne zakończenia.

Fabuła

7 /10

Nikogo nie zaskoczę jednak, stwierdzając, że najistotniejsza jest tu rozgrywka. Ta szybko nasuwa skojarzenia z Symphony of the Night i to również nie powinno być wielką niespodzianką. Koji Igarashi, odpowiadający za Bloodstained: Ritual of the Night był zaangażowany w pracę nad kultową Castlevanią z 1997 roku i postanowił wykorzystać te doświadczenia również w nowej produkcji. Podobieństwa widoczne są tu na każdym kroku – od charakterystycznej animacji poruszania się głównej bohaterki, po strukturę zamku i poszczególnych lokacji, a na smaczkach, takich jak poukrywane w ścianach przedmioty kończąc. Eksploracja gotyckiego zamczyska sprawia tutaj sporo frajdy. Lokacje skrywają przeróżne sekrety – skrzynie z wyposażeniem i przedmiotami, ukryte przejścia czy przeciwników. Oczywiście, jak na ten gatunek przystało, do wielu miejsc nie dostaniemy się w pierwszych godzinach gry i konieczne będzie odblokowanie specjalnych zdolności. Te pozwalają np. na teleportowanie się na krótkie odległości, a nawet... wywrócenie świata do góry nogami. Zwiedzany przez nas zamek jest przy tym naprawdę spory – ukończenie gry i odkrycie całej mapy zajęło mi około 15 godzin, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem. Pozytywne wrażenie robi też walka, chociaż i ten element wyraźnie przypomina Symphony of the Night. Dla fanów tej produkcji to zaleta, dla innych graczy – niekoniecznie. Do sposobu poruszania się Miriam trzeba się przyzwyczaić i jestem przekonany, że niektórzy mogą czuć się nieco zagubieni w pierwszych godzinach gry. Wyczucie odpowiednich momentów na skok lub unik wymaga tutaj wprawy. Podobnie wygląda kwestia broni, bo tych jest tutaj naprawdę sporo i trochę czasu zajmie znalezienie tej, która najbardziej przypadnie nam do gustu. Trudno jednak uznać naprawdę liczne i zróżnicowane elementy wyposażenia za wadę. Mamy tutaj mnóstwo sztyletów, mieczy, broni palnej, pancerzy, hełmów i akcesoriów, które różnią się nie tylko statystykami, ale czasami mają też różne, wyjątkowe cechy – np. zwiększają nasze obrażenia wraz z odkrywaniem mapy lub zdobywamy dzięki nim więcej złota.  Do tego wszystkie dochodzą też wspomniane wcześniej kryształy, które pozyskujemy z pokonanych wrogów. Te umożliwiają nam korzystanie z demonicznych zdolności – zarówno pasywnych, jak i aktywnych. Dzięki temu możliwe jest testowanie różnych strategii i dostosowanie wszystkiego do naszych oczekiwań. Możemy więc grać postacią atakującą powolnymi, mocnymi ciosami, zasypującą wrogów szybkimi cięciami, atakującą z dystansu lub korzystając z magicznych zaklęć. Poziom trudności został tutaj dobrze wyważony i przez większość szeregowych przeciwników przebrniemy bez żadnych problemów. Namęczymy się tylko z niektórymi głównymi bossami, chociaż starcia te są na tyle pomysłowe i efektowne, że trudno się na nich frustrować. Nawet tam jednak pokonanie tych potężniejszych oponentów sprowadza się do odkrycia właściwej strategii i odpowiedniego wyposażenia.Więcej nerwów mogą kosztować nas dopiero ukryci, opcjonalni bossowie, ale i oni polegną przy odpowiednim podejściu. Podejrzewam, że weterani gatunku, którzy przeszli wiele razy Symphony of the Night mogą czuć pewien niedosyt, ale dla zdecydowanej większości graczy Bloodstained: Ritual of the Night zaoferuje odpowiednie wyzwanie. Niestety, twórcy nie ustrzegli się istotnych błędów. Grałem na zwykłym PlayStation 4 i w ciągu około 23 godzin zabawy 2-3 razy gra się nie zapisała, co skutkowało utratą kilkudziesięciu minut postępów. Sporadycznie zdarzają się tu również problemy z płynnością – w większości sytuacji nie przeszkadzają, ale jest tu jeden pojedynek z bossem, w którym na kilka sekund Bloodstained zmienia się w paskudny pokaz slajdów. Nie brakuje też pomniejszych bugów, które nie mają jednak większego wpływu na rozgrywkę. Na pocieszenie dodam jednak, że wszystkie te niedoskonałości można wyeliminować w aktualizacjach, więc pozostaje trzymać za to kciuki.

Rozgrywka

8 /10

Warstwa wizualna nie zachwyca. Zastosowany tu styl graficzny jest... dyskusyjny i zdecydowanie nie każdemu przypadnie do gustu. Trójwymiarowe modele i otoczenie sprawiają wrażenie wyciągniętych żywcem z poprzedniej generacji konsol, nie zachwycają też efekty towarzyszące rzucanym przez nas i wrogów zaklęciom. Jest po prostu bardzo przeciętnie, chociaż ma to również pewną zaletę: rozgrywka jest czytelna i nie ma tutaj problemów z odnalezieniem naszej postaci na ekranie.  
fot. 505 Games
+11 więcej
Oprawę ratuje warstwa audio. Utwory towarzyszące rozgrywce są klimatyczne, wpadają w ucho i nie odstają za bardzo od tych znanych z serii Castlevania. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, bo za muzykę odpowiada tutaj Michiru Yamane. To japoński kompozytor, który w przeszłości związany był z Konami i pracował nad kilkoma odsłonami tej legendarnej serii. Plusem są też udźwiękowione dialogi, a aktorzy głosowi spisali się przyzwoicie i trudno im cokolwiek zarzucić.

Oprawa

6 /10

Ocena końcowa

7/10


Fabuła

7/10

Rozgrywka

8/10

Oprawa

6/10
Bloodstained to solidna i dająca sporo frajdy produkcja, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom klasycznej Castlevanii. Również i pozostali gracze mogą się tu nieźle bawić, o ile poświęcą trochę czasu na przyzwyczajenie się do specyficznego sterowania i przymkną oko na mniej lub bardziej irytujące błędy. Plusy: + to najlepsza "Castlevania" od lat, + mnóstwo broni, wyposażenia i umiejętności, + ciekawe pojedynki z bossami, + muzyka, + przyjemna eksploracja. Minusy: - grafika nie zachwyca, - błędy, - sporadyczne problemy z płynnością.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj