Oczywiście to zmiana, za której wyprodukowaniem stoi jeszcze poprzednia władza na Woronicza, ale sukces zawsze ma wielu ojców - a tu chyba faktycznie mamy do czynienia z sukcesem. Czytaj: polskim serialem powyżej średniej. Oto opowieść o jednej z największych gwiazd polskiej przedwojennej rozrywki, Eugeniuszu Bodo. To aktor, piosenkarz, tancerz, słowem showman w czystej postaci. Człowiek, którego biografia była nadzwyczaj bogata, ale też do pewnego stopnia symboliczna – z jednej strony nie ma czysto polskich korzeni (ojciec Szwajcar), z drugiej ginie w sowieckich kazamatach. Takie były tamte czasy, tamte losy. No url Pewnie w sporej mierze dzięki tym losom przez lata nie doczekaliśmy się biografii Bodo, ale już jest. I – jak napisałem powyżej – zapowiada się nieźle. Pierwszy odcinek to dopiero początki, to młodziutki nastoletni Bodo, który na razie chciałby być gwiazdą, ale ogląda się to dobrze. Antoni Królikowski wreszcie dostał rolę, w której może się popisać i do której naprawdę pasuje. Łódź z czasów I wojny światowej pokazana jest ciekawie, choć oczywiście momentami skromnie. Postacie zarysowane są interesująco, a ojciec grany przez Mariusza Bonaszewskiego kradnie każdą scenę. Trudno ocenić, czy trójca młodych bohaterów (Polak, Niemiec, Żyd) ma tu być żartobliwym nawiązaniem do Ziemi Obiecanej, czy jest po prostu graniem na stereotypach, ale pozostaje mieć nadzieję, że to pierwsze. Ogólnie jest po prostu nieźle, a jeszcze lepiej rzecz się zapowiada. Mam jednak jeden zasadniczy problem - z samym początkiem. Serial zaczyna się od krótkiej sceny, w której Bodo jest już w rękach Sowietów, a cała reszta to niby wspomnienia w majakach. Dowodzi to, że twórcy tej opowieści słyszeli o takim zabiegu artystycznym jak retrospekcja. Szkoda tylko, że nie rozumieją, że seriale sprzedaje się pierwszym odcinkiem. Ten jest niezły, ale byłby znacznie lepszy, gdybyśmy zaczęli od gwiazdy u szczytu sławy. Gdybyśmy zobaczyli, na czym polegał jego fenomen, bo przecież większość widzów jeszcze przez kilka tygodni (dopóki fabuła nie dojdzie do tego miejsca) muszą wierzyć na słowo, że to opowieść o wielkiej gwieździe. Piosenki Boda może jeszcze gdzieś funkcjonują, ale jego filmy (wielkie przedwojenne przeboje, a w czasach PRL-u nie raz powtarzane w ramach telewizyjnych projekcji „W starym kinie”) dziś są zupełnie zapomniane. Tymczasem my zaczynamy od martyrologii, a to nie jest serial na ten temat. Tak czy owak – jest nieźle. Oglądajcie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj