Akcja Bohemian Killing ma miejsce w XIX-wiecznej Francji. W grze wcielamy się w rolę Alfreda Ethona, wynalazcę i Roma z pochodzenia, który w scenie rozpoczynającej dokonuje morderstwa kobiety, Marie Capet. Warto już tutaj zaznaczyć, że sytuacja ta faktycznie ma miejsce, mamy krew na rękach i niczego już z tym nie zrobimy. Wszystko już się wydarzyło i my, gracze, nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Cała dalsza część gry stanowi już naszą próbę wymigania się od odpowiedzialności w sądzie. W tym momencie Bohemian Killing rozbija się na dwie części – prezentującą przebieg rozprawy w sądzie i drugą, w której snujemy naszą opowieść, która nie musi, a wręcz nawet nie powinna być zgodna z prawdą. Pomysł ten jest genialny, a podczas gry kilkukrotnie zastanawiałem się, jak to jest, że nikt wcześniej nie wpadł na zrobienie takiej produkcji. Owszem, mamy serię Phoenix Wright, ale jej założenia są jednak nieco inne. No url Niestety realizacja tej idei wypada już znacznie gorzej. Cała rozgrywka sprowadza się do chodzenia po dwóch lokacjach (kamienicy, w której mieszka główny bohater, i hotelu, w którym dokonano morderstwa) oraz poszukiwania dowodów, które mogłyby korzystnie wpłynąć na wyrok. Ciekawym dodatkiem jest zegarek, który możemy wyjąć w dowolnym momencie, co pozwala na dopasowanie upływu czasu do wydarzeń lub zeznań świadków. W teorii wszystko to brzmi całkiem nieźle i interesująco, w praktyce niestety nie sprawia to dużej satysfakcji. Zawodzą przede wszystkim technikalia – lokacje są małe, a gra nie pozwala nam wyjść poza niewidzialne ściany, modele postaci są okropnie brzydkie, a animacje wyglądają jak żywcem wyjęte z czasów pierwszych gier na PlayStation 2. Sprawia to, że pomimo całkiem intrygującego pomysłu w Bohemian Killing trudno wsiąknąć, zaangażować się w historię i przedstawiony tu świat. Podczas rozgrywki brakowało mi też możliwości wyboru opcji dialogowych, np. w rozmowie z sędzią, a gra momentami aż się o nie prosi. Muszę jednak pochwalić fakt, że w odróżnieniu od chociażby gier Telltale Games, z których produkcja The Moonwalls wydaje się czerpać, tutaj nasze decyzje faktycznie mają znaczenie. Czeka na nas osiem różnych zakończeń do odkrycia, co daje spore możliwości kombinowania na sali sądowej. Możemy próbować zrzucić winę na kogoś innego, udawać osobę niepoczytalną lub próbować wykpić się zabójstwem w samoobronie. Niestety gra nie sprawiła mi takiej przyjemności, by po zobaczeniu trzech zakończeń spróbować wrócić do niej jeszcze raz, nawet mimo tego, że jednorazowe jej przejście zajmuje mniej niż godzinę. Jeśli zaś chodzi o oprawę audiowizualną… cóż, widać, że za grę odpowiadała jedna osoba. Modele postaci, jak już wspomniałem, są okropnie brzydkie, kuleją też animacje, które wyglądają komicznie, zwłaszcza w scenach poważnych – np. w otwierającej scenie mordu. Nieco lepiej wyglądają wnętrza budynków, chociaż i tutaj nie ma się czym specjalnie zachwycić. Muszę jednak przyznać, że muzyka robi przyzwoite wrażenie – utwór w menu kojarzył mi się z serialem Sherlock i w sumie przypadł mi do gustu. Nieźle wypada też głos głównego bohatera, w którego wciela się Stéphane Cornicard; cała reszta nie robi absolutnie żadnego wrażenia.
fot. The Moonwalls
+5 więcej
Ogromną wadą Bohemian Killing są też ekrany ładowania, które pojawiają się dosłownie co kilkanaście sekund. Wchodzenie do budynków, otwieranie drzwi, przenoszenie się akcji do sądu – wszystko to wywołuje doczytywanie się gry, co kompletnie wybija z rytmu. Irytuje to podwójnie, gdy weźmie się pod uwagę to, że w Bohemian Killing do naszej dyspozycji oddano zaledwie dwie lokacje, do tego niezbyt rozległe. W grze niestety można natrafić również na sporo błędów. Dwa razy spotkałem się z czarnym ekranem, a jedynym rozwiązaniem było wyjście do menu; również dwa razy zdarzyło mi się też wypaść poza ramy wirtualnego świata. ‌Bohemian Killing to gra, na którą twórca miał genialny pomysł, z którego mógł wyjść tytuł wybitny. Niestety niezbyt wciągająca rozgrywka połączona z kiepskimi technikaliami sprawia, że trudno mi wystawić wyższą ocenę. Widać tu jednak naprawdę spory potencjał i jeśli kiedyś doczekam się zapowiedzi sequela z podobnymi założeniami, ale bardziej dopracowanego pod kątem technicznym, to chętnie po niego sięgnę.  PLUSY: + świetny pomysł na grę, + różne zakończenia, + Stéphane Cornicard w roli głównego bohatera. MINUSY: - przestarzała oprawa graficzna, - niewielkie lokacje, - sporo błędów, - częste, frustrujące ekrany ładowania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj