W piątym odcinku Boku no Hero Academia rozpoczął się drugi pojedynek w ramach Kursu Bohaterów między klasami A i B. Jednak zanim do tego doszło, grupy przeanalizowały wcześniejszą walkę. To ważne, ponieważ podkreśla to, że młodzież uczy się na błędach i robi postępy. W końcu o to chodzi, że postacie nie stoją w miejscu, tylko się rozwijają i wykorzystują nabyte umiejętności. Szkoda tylko, że te podsumowania zajęły prawie pół odcinka, więc zapowiadało się, że kolejny drużynowy pojedynek również zostanie podzielony między dwa epizody. Nowa walka zaczęła się interesująco, bo do ofensywy przeszła klasa B, posyłając na pierwszy ogień Kuroiro Shihai. Jego dar, który pozwalał mu się przemieszczać między czarnymi obiektami, spowodował, że udało mu się opętać Black Shadow Tokoyamiego. Ostatecznie z pomocą Invisible Girl udało mu się uwolnić od Shihaiego i pokazać, co potrafi. Okazuje się, że we współpracy z Black Shadow Tsukuyomi mógł latać. Ta walka był dynamiczna i całkiem efektowna, mimo że była przerywana retrospekcjami ze stażu tego bohatera u Hawksa. Ale były one bardzo ważne, bo tłumaczyły, w jaki sposób Tokoyami wpadł na pomysł latania, a także, że jest bardzo ambitną postacią, która ciężko pracuje nad zdobywaniem nowych umiejętności. Hawks okazał się pomocny, choć pozornie nie ma ochoty na nauczanie młodych uczniów. Jednak dzięki podobnej specyfice ich „ptasiej” mocy nawiązali nić porozumienia. Scena wspólnego nocnego lotu i ta na dachu wieżowca wyglądały świetnie. Studio Bones postarało się pod względem animacji w tym piątym odcinku, który zakończył się zaskakująco.
fot. Bones
+10 więcej
Tak naprawdę grupa z klasy B wysłała Vantablacka, żeby zaatakował swoich przeciwników, licząc, że może uda mu się złapać choć jedną osobę. Prawie mu się to udało z bezużytecznym Aoyamą. Cwany plan Kendo nie zadziałał, więc wdrożyła kolejny. W szóstym odcinku oglądaliśmy pojedynek na strategie między Battle Fist a Yaoyorozu. Dziewczyny wykazywały się sprytem. Szczególnie zaimponowała Momo, za którą mocno trzymał kciuki Todoroki. Mimo trudnej sytuacji i przewagi Kendo bohaterka pomogła swoim przyjaciołom i sama też niemal nie pokonała swojej przeciwniczki. Natomiast na uwagę zasługują dwie postacie z klasy B, które miały specyficzne moce. Fukidashi Manga to chyba najbardziej dziwaczny bohater tego serialu anime. Jego dar umożliwia mu tworzenie onomatopei, które wywołują różne efekty. Aż trudno ogarnąć, na czym to polega, ale pozwoliło mu to powstrzymać klasę A. W każdym razie Kōhei Horikoshi, czyli autor mangi, na podstawie której powstaje serial, ma niebywałą wyobraźnię. Również nietypowy dar posiada Komori Kinoko, która rozpylała wokół siebie różne grzyby. Ostatecznie przyczyniła się do zwycięstwa jej grupy, bo powstrzymała Tokoyamiego, który - jak się wydawało - opanował sytuację. Ta wiktoria klasy B nie była przekonująca. Zwyciężyli, dzięki szczęściu, mimo że Kendo wykazała się zmysłem taktycznym. Cała walka drugiego starcia nie była aż tak pasjonująca i efektowna jak poprzednia, choć zaczęła się obiecująco w piątym odcinku. Miała kilka zaskakujących momentów, ale w szóstym epizodzie jej dynamika nieco spadła, a do tego animacja też nie robiła wrażenia. Wpłynęły na to także nietypowe moce bohaterów, które po prostu miały bardziej statyczny i mniej widowiskowy charakter. Mimo wszystko oba odcinki Boku no Hero Academia nie nudziły, choć trochę brakowało w nich dreszczyku emocji. Jedynie mógł się udzielić entuzjazm Deku, który spoglądał zachwycony na swoich przyjaciół w akcji dynamizowanej przez świetną muzykę. Jak na starcie drugoplanowych postaci to epizody dostarczyły tyle rozrywki, ile dało się wycisnąć z ich darów i możliwości. Kolejny pojedynek zapowiada się bardziej emocjonująco, bo do gry wejdą Iida i Todoroki!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj