Zaskoczenie, szok, niedowierzanie! Serial Botoks kończy się w zadowalającym stylu. Jak do tego doszło? Sprawdźmy.
Patryk Vega, pracując nad
Botoksem, zmyślnie sobie wszystko poukładał. Obie produkcje wyreżyserował w taki sposób, aby odcinek zamykający serial posiadał zaledwie niewielką liczbę scen z filmu. Na dodatek niektóre motywy z omawianego epizodu pokazują w zupełnie innym świetle wydarzenia znane z produkcji kinowej. Dzięki takiemu zabiegowi serial można traktować jako zupełnie nowy twór, a nie czysto komercyjne uzupełnienie filmu. Szkoda tylko, że tak prezentuje się jedynie finałowy epizod. Odcinkowy
Botoks z powodzeniem mógł zostać pozbawiony wielu głupkowatych motywów z filmu. Gdyby w ich miejscu pojawiły się bardziej rozbudowane wątki czy elementy pogłębiające kolejne postacie, serial mógłby zdecydowanie poprawić wizerunek marki. Niestety Patryk Vega nie zdecydował się na taki zabieg, dlatego także i tu możemy delektować się perełkami w stylu seksu z psem czy żenującej sceny zakupu prezerwatyw w wykonaniu bohatera granego przez
Piotr Stramowski.
W finałowym epizodzie wreszcie pojawił się pewien ładunek emocjonalny. Odczuwalny on jest w każdym wątku, który ma tutaj swoją konkluzje, a także w antyaborcyjnym przesłaniu
Patryk Vega. Oczywiście nie obyło się bez kilku prostackich i nieśmiesznych motywów w stylu seksu Danieli z kolejnymi obcokrajowcami. Reżyser nie byłby sobą, gdyby nie udekorował fabuły charakterystycznymi dla siebie ozdobnikami. Pamiętajmy, że mimo pewnych zalet omawianego epizodu nadal mamy do czynienia z niesławnym
Botoksem, marką, która do polskiej popkultury wprowadziła nowy poziom żenady.
Zostawmy jednak przywary formatu, które znane są chyba każdemu. Co zatem działało jak należy? Wątek Marka od początku do końca trzymał poziom. Finał jego historii był wybuchowy i zdecydowanie w stylu Patryka Vegi. Morderstwo i efekciarskie samobójstwo to akcja raczej w stylu Pitbulla, ale ważniejsze są wydarzenia, które sprawiły, że bohater podjął tak desperacką decyzję. Reżyser przedstawił motywacje i dążenia Marka w sposób zadowalający. Konfrontacja z rodzicami, nieudane oświadczy i tragiczna diagnoza – wszystkie te wydarzenia były na tyle dramatyczne, aby zaangażować widza i zmusić go do współczucia. Marek jest postacią, która w
Botoks dostała najpełniejszą podbudowę psychologiczną. Znamy jego dzieciństwo, mroczną przeszłość i zdarzenia, które doprowadziły do jego śmierci. Wątek ten mógł zostać oczywiście jeszcze bardziej rozbudowany, ale twórca nie zdecydował się poświęcić mu więcej czasu ekranowego.
Na wielkie uznanie zasługuje
Sebastian Fabijański, którego występ w finale to najlepsza interpretacja aktorska zarówno w filmie, jak i w serialu. Pozostali aktorzy niestety nie mają, czym się pochwalić. W omawianym epizodzie całkiem dobrze wypadł również
Janusz Chabior, wcielający się w dyrektora szpitala, w którym pracują bohaterki. W obrazie kinowym był pokazany jako jednoznacznie negatywna postać. Teraz okazuje się, że ma syna z zespołem downa, którym opiekuje się jak kochający ojciec. Patryk Vega zastosował taki zabieg fabularny, aby pokazać, że wszystko jest relatywne i każda sytuacja ma dwie strony medalu. Finalnie jednak nie ma to wielkiego znaczenia dla fabuły i stanowi jedynie interesującą ciekawostkę.
Patryk Vega, zamykając serial
Botoks, wykrzykuje widzom w twarz swoje poglądy w kwestii aborcji, roli kobiety w społeczeństwie, tożsamości płciowej i szeroko pojętej opieki zdrowotnej. Abstrahując od jego poglądów, które mogą być zasadne lub nie, warto przyznać twórcy, że jest konsekwentny w tym, co robi. Udało mu się zaczepić pewną idee w swoim dziele, dzięki czemu ma ono „jakieś” przesłanie. Nie jest już tak rwane, populistyczne i krzykliwe jak w filmie. Vega nadal nie radzi sobie z formą i wciąż szokuje środkami artystycznymi, ale nie da się nie zauważyć, że dzięki konwencji serialu idea
Botoksu wydaje się pełniejsza i bardziej czytelna.
Jeśli w naszym kraju jest ktoś, kto jeszcze nie oglądał
Botoksu, a
chce zdecydować się na randkę z tą marką, powinien sięgnąć po serial, a na film spuścić zasłonę milczenia. Produkcja odcinkowa stanowi wciąż bardzo słaby produkt, ale w kategorii popkulturowej osobliwości działa jak należy. Finał jest zadowalającym zamknięciem, dzięki czemu po seansie nie mamy wrażenia straconego czasu i uczucia przepełniającej nas żenady.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h