Brave New World, czyli Nowy wspaniały świat, to historia osadzona w futurystycznej przyszłości, w której świat jest kontrolowany przez sztuczną inteligencję. Ludzie biorą specjalne pigułki za każdym razem, gdy odczują emocje ponad określony poziom. Tak żyją mieszkańcy Nowego Londynu. Jest też drugie oblicze Ziemi, czyli świat dzikusów leżący w Stanach Zjednoczonych, których przeżycie jest uzależnione od elity. A ta traktuje ich jak park rozrywki, do którego można przyjechać jak na safari. Poznają tam inną codzienność - z prywatnością, monogamią i prawdziwych emocji, które muszą być coraz silniej stymulowane.. Wszyscy są szczęśliwi w tym perfekcyjnym świecie. Taki obraz prezentuje nam pierwszy serial oryginalny nowej amerykańskiej platformy Peacock. Nie ma w tej historii nic odkrywczego, ale niewątpliwie ma ona potencjał na powiedzenie czegoś głębokiego i ważnego o człowieczeństwie, jego przywarach i zaletach. Często można odnieść wrażenie, że ten serial jest dosłownie o uczuciach, które determinują to, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Ograniczanie ich miało dać temu światu utopijną perfekcję, ale jak to bywa w takich sytuacjach, ideał jest tylko na zewnątrz, na pierwszy rzut oka wszyscy są szczęśliwi. Za uśmiechami i niby pozytywną codziennością kryje się smutek, a także brak pełnego szczęścia i zrozumienia samego siebie. Brave New World stara się mówić coś ważnego i czasem mu się udaje, jeśli uważnie się przypatrzymy niuansom opowiadanej historii. Kłopot w tym, że to, co ciekawe i ważne, szybko zostaje przytłoczone przez to nudne i zbyteczne.
materiały prasowe
Brave New World bowiem to serial niewyobrażalnie nierówny. Raz jest nudno, powtarzalnie i w oparciu o oczywiste zagrania, a raz emocjonująco i niekonwencjonalnie. Ten dualizm produkcji szybko jednak staje się męczący, bo im dalej, tym pierwsza grupa zaczyna przeważać. Z czegoś, co miało być wiwisekcją człowieczeństwa i społecznych zasad, staje się mdłym romansem dzikusa z mieszkanką Nowego Londynu. Gdzieś sam fakt, że postać niepasująca do tej rzeczywistości staje się wirusem w systemie, przestaje mieć znaczenie. Akcenty zostają rozłożone tak nierówno, że nawet gdy następuje powolna zmiana tego społeczeństwa, doprowadzająca do oczywistych rozwiązań, wynika ona z pustego romansu. A przecież scenarzyści starają się nam wmówić, że ta relacja postaci ma być kluczem historii - wyjaśniać, co jest ważne w życiu i dlaczego ta pozornie perfekcyjna utopia jest zła i sprzeczna z ludzką naturą. Tylko wszystko gdzieś rozmywa się w tych banalnych zagraniach, pełnych sztamp, klisz i przeciętności, mówiącej widzom: widzieliście to już w wielu innych produkcjach w lepszej formie.  Nie da się ukryć, że jest to produkcja skierowana do dorosłych. Głównie przez to, ile jest tutaj nagości. Jest to też doskonały przykład, jak podwyższenie kategorii wiekowej kompletnie nie przekłada się na lepszą jakość. Kolejne seksualne orgie stają się wymuszonym narzędziem szokowania, z którego nic nie wynika. Historia nadal oscyluje na poziomie przeciętnego romansu z aspiracjami na o wiele więcej. Nie jest to ani odkrywcze, ani ciekawie opowiedziane, ani też wyjątkowo dobrze zagrane. Najbardziej chyba szkoda Aldena Ehrenreicha, który w roli dzikusa Johna szybko staje się postacią irytującą i męczącą. Jessica Brown Fidley i Harry Lloyd przynajmniej mają momenty, w których pokazują jakieś emocje, a ich role mają znaczenie. Gdy jednak historia coraz bardziej topi się w bagnie oczywistości, nudy i schematów, wszystko oscyluje wokół dziwacznego trójkąta miłosnego. Gdzieś w tym wszystkim zatracono ambitny fundament historii, z której trzeba było wyciągnąć coś więcej. Brave New World jest serialem, który na początku potrafi zainteresować - zwłaszcza gdy poznajemy ten świat. Twórcy łopatologicznie starają się operować przesłaniem, które ta historia ma przekazywać. To działa, ale im dalej, tym gorzej. Serial staje się męczący, pozbawiony ikry i charakteru. Koniec natomiast to taka oczywistość gatunkowa, że trudno poczuć jakieś emocje. Niby jest to wstęp do drugiego sezonu, ale po tak problematycznie prowadzonym pierwszym, trudno będzie zbudować zainteresowanie. A szkoda, bo w tym dość ogranym w popkulturze koncepcie, naprawdę jest potencjał na dobry serial.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj