Dwanaście lat czekaliśmy na trzecią odsłonę przygód tej niespecjalnie poukładanej mieszkanki Londynu, ale warto było czekać. Bridget Jones's Baby to zdecydowanie najlepsza brytyjska komedia tego sezonu, a może nawet kilku ostatnich. Kolejna odsłona przygód panny Jones, w 2016 r. panny już raczej „starszawej” (43 lata), to przezabawna opowieść o kobiecie w średnim wieku, późnym macierzyństwie i dylematach ojcostwa, a wszystko podane z brytyjskim humorem i dystansem, ale też w klimacie poprzednich filmów z Bridget sprzed kilkunastu lat. Co ciekawe, udało się utrzymać poziom serii, mimo że po raz pierwszy przy tworzeniu scenariusza zabrakło Richarda Curtisa (mistrza brytyjskiego humoru – twórcy Love Actually czy scenarzysty Four Weddings and a Funeral). Godnie i z dużym wdziękiem zastąpiła go sama Emma Thompson (było nie było laureatka Oscara za scenariusz do filmu Sense and Sensibility), która również zagrała rewelacyjną rolę pani lekarz prowadzącej ciąże Bridget. Podstawowym tematem Bridget Jones's Baby jest bowiem ciąża. Może nie dziecko – jego obecność na większą skalę mogłaby zmienić proporcje filmu, a tu przecież liczy się przede wszystkim nasza bohaterka i to, jak zmienia się jej życie oraz świat, który ją otacza. No url Jeśli lubicie porównywać filmy z ich literackimi pierwowzorami i przy dwóch poprzednich opowieściach o Bridget bawiliście się dobrze dwa razy, to tym razem jednak będzie inaczej. Owszem, ukazała się nie tak dawno trzecia powieść o jej przygodach, ale nie ma ona nic wspólnego z tym filmem. To świeża, nowa historia, której współautorką jest sama Helen Fielding (czyli literacka twórczyni postaci), ale właśnie o czymś innym - o ciąży. Ten spoiler jest chyba oczywisty dla każdego, kto słyszał choć dwa zdania na temat tego filmu (że nie wspomnę o obejrzeniu trailera). Bridget zachodzi w ciążę, a to, co dzieje się dalej, jest równie ciekawe jak zasadnicze pytanie – z kim? To film pełen przezabawnych dialogów, świetnych obserwacji społecznych, scenarzyści nie pogardzili też kilkoma prostymi slapstickowymi żartami czy aluzjami do różnych bieżących wydarzeń i osób. Fajny epizod zalicza Ed Sheeran, mamy też mały polski akcent – w roli jednej z członkiń żeńskiego zespołu, który Mark Darcy broni w sądzie, pojawiła się Katarzyna Kołeczek, młoda polska aktorka. Właściwie można mieć do tego filmu tylko jeden zarzut (dość oczywisty). To grająca główną rolę Renee Zellweger – choć i ona, i ekipa robią wszystko, co możliwe, by jej twarz chociaż trochę przypominała wyglądem i mimiką Bridget sprzed lat, to łatwo nie jest. Niestety przez cały seans towarzyszy wrażenie, że aktorka nie przypomina samej siebie. Delikatna rysa w tej świetnej i zabawnej produkcji.

Wszyscy klienci Orange dzięki akcji Środy z Orange mają możliwość zakupu dwóch biletów do kina w cenie jednego na dowolny środowy seans.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj