Brooklyn Nine-Nine ("Brooklyn Nine-Nine") był jednym z objawień sezonu 2013/14 w amerykańskiej telewizji, szczególnie wśród seriali komediowych. Zachwycał nie tylko niezwykle sympatyczny i przezabawny Andy Samberg, ale również reszta idealnie dobranej obsady. W 2. serii scenarzyści rozwijają kolejne wątki i skupiają historie nie tylko wokół Jake’a Peralty (jak to miało miejsce w premierze), ale też wokół innych postaci.
Tym razem padło na sierżanta Terry’ego Jeffordsa, z którym Jake Peralta stworzył przezabawny duet policyjnych detektywów starających się prowadzić śledztwo, a jednocześnie liczących na siebie. Świetne dialogi, sporo zabawnych scen i ukazanie kontrastu "dużego" i "małego" wypadło tym razem znakomicie. Mało tego, można odnieść wrażenie, że duet ten na ekranie rozumie się znacznie lepiej, niż gdy Jake ma obok siebie dziwacznego Boyle’a.
[video-browser playlist="633162" suggest=""]
Całkiem dobrym pomysłem okazało się też łóżkowe połączenie Boyle’a i Giny, szczególnie w momencie, gdy ten pierwszy dostaje przepięknego liścia w toalecie. Można odnieść wrażenie, że wątek ten w kolejnych odcinkach będzie bardziej eksploatowany. Ciekawe też, jak zareaguje Rosa, gdy dowie się o schadzkach swoich współpracowników.
Gościnnie w odcinku pojawiła się też Kyra Sedgwick. Gwiazda Podkomisarz Brenda Johnson powróciła przed kamerę i trudno odmówić jej uroku. Gorzej jednak z talentem do rozśmieszania. Przy genialnym jak zawsze Andre Braugherze wypadała tak sobie, szczególnie w retrospekcjach.
Czytaj również: Sandra Bernhard i Stephen Root gościnnie w "Brooklyn 9-9"
Brooklyn 9-9 trzyma poziom i nic nie wskazuje na to, by w kolejnych epizodach mogło być gorzej. Oby widownia dopisywała w niedzielne wieczory, bo tylko w ten sposób produkcja jest w stanie przetrwać do kolejnego sezonu. O to jednak na razie nie trzeba się martwić.