Brooklyn 9-9 powraca z nowym sezonem. Chociaż tym razem serial produkuje inna stacja, nie odbija się to na jakości. Cały czas to ta sama zabawna i zwariowana przygoda.
Brooklyn Nine-Nine od razu wraca do cliffhangera z finału 5. sezonu. Holt nie otrzymał jednak pracy komisarza i... wywołuje to mieszane odczucia. Teoretycznie był w tym potencjał na rozbudowanie serialu w nowym kierunku, ale zarazem to odcięłoby Holta od posterunku, więc niby można było się tego spodziewać. Na plus fakt, że to jest doskonały punkt wyjścia nie tylko dla fabuły odcinka, ale i całego sezonu.
Wysłanie Amy i Jake'a na miesiąc miodowy do miejsca, gdzie akurat Holt topi swoje smutki, jest pomysłem zaskakująco trafnym i pasującym do serialu. W tym jednak też leży problem, bo gag z ciągłym męczeniem pary przez zasmuconego i cynicznego Holta staje się po jakimś czasie wymuszony i męczący. Tak jakby w pewnym momencie postawiono o jeden krok za daleko. Wydaje się, że twórcy nie wyczulili, jak zachować umiar w tym wątku. Nie przeczę, że jest on wręcz doskonale utrzymany w klimacie serialu i nie brak mu scen zabawnych, ale w pewnym momencie czułem przesadę.
Jednocześnie scenarzyści idealnie rozpisali ten motyw, aby rozwinąć relację bohaterów. Cała tyrada Amy do Holta to chyba coś, czego nikt nigdy by się nie spodziewał po tej postaci. Bezcenna mina Holta, gdy osoba, która w niego najbardziej wierzyła, atakuje go w tak ostry sposób, to rzecz jednocześnie emocjonująca i na swój sposób zabawna. Każdy etap pokazuje, jak Holt wpłynął na Jake'a oraz Amy. To jest taki zaskakujący rozwój czegoś niezwykle ważnego dla serialu. Czegoś, co musi procentować. Zdecydowanie najlepszy element odcinka.
Natomiast na posterunku w miarę spokojnie. Wątek Giny i Boyle'a wydaje się najsłabszy, bo nie jest ani zabawny, ani interesujący. Ich dziwność powiązana z rozstaniem ich rodziców niewątpliwie ma znaczenie dla relacji tych postaci, ale z perspektywy widza, wydaje mi się, że ani ziębi, ani grzeje. Za mało w tym zabawnych pomysłów w stylu tego serialu. Lepiej prezentuje się Terry, który zastępuje Holta i musi rozwiązywać problemy. Tutaj już jest styl
Brooklyn 9-9 w pełnej krasie. Trochę głupkowato, zwariowanie i zabawnie. No i ponownie doskonale wpisane w rozwój związków pomiędzy postaciami, bo pochwała dla Terry'ego w podręczniku Holta to pokazuje i będzie mieć znaczenie.
Brooklyn 9-9 w ostatnich sezonach pokazał, że twórcy mają ambicje, by opowiadać coś więcej niż tylko pojedyncze historie ze sobą niezwiązane. Zbudowanie wątku wojny 9-9 z miastem ma ogromny potencjał i liczę, że to zapowiedź jeszcze lepszego sezonu. Premierowy odcinek jest dobry, ale nie porywa tak mocno, jakbym tego chciał.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h