Buntowniczka po pierwsze zmusza do panowania nad oczekiwaniami. Mało który czytelnik spodziewa się dwudziestego trzeciego wieku, galaktyk i córki premiera w marynarce wojennej po nowej książce stojącej na półce w księgarni. Świat stworzony przez Shepherda niejednokrotnie zaskakuje. Niestety nie zawsze pozytywnie. Autor zdaje się nie widzieć jaśniejszej strony wielu spraw i raczy nas rzeczywistością przepełnioną brutalnością, buntem, brudem, niepokojem i wojną. Owszem, tak może wyglądać przyszłość – ale nie musi.
Docenić należy główną bohaterkę, Kris Longknife. Mimo ojca – premiera Wardhaven – oraz wysoko postawionych dziadków czy kuzynów dziewczyna postanawia na własną rękę dążyć do wymarzonego szczebla kariery i zaciąga się do marynarki. Zdobywa rangę podporucznika. Ta kobieta z pewnością nie ma łatwego życia. Musi dowodzić załogą marines, praktycznie samymi mężczyznami, którzy miewają opory w podporządkowywaniu się jej rozkazom. Nie pomaga fakt, że brat Kris zginął tragicznie, do czego przyczyniło się porwanie, a wspomnienia koszmaru nawiedzają młodą bohaterkę. Uczucie nasila się, kiedy jej oddział otrzymuje zadanie odbicia uprowadzonej dziewczynki. Kris musi nie tylko rozgraniczyć swoje prywatne sprawy od służbowych – wisi nad nią także śmierć, ktoś czyha na jej życie. Tylko które ratować? Postać Shepherda staje przed wieloma dylematami, a podjęte decyzje mają wpływ na setki (jeśli nie tysiące) ludzi.
Czytaj również: "Złodziejska magia": Dwa światy - recenzja
W Buntowniczce próżno szukać gorących romansów, sercowych rozterek czy burzliwych rozstań. Priorytetem jest prężnie rozwijająca się akcja i jej nagłe zwroty skąpe w opisy. Dużo słów natomiast poświęcono bohaterom, ich relacjom, przemyśleniom, dzięki czemu czytelnik jest w stanie naprawdę się z nimi zżyć. Choć fabuły nie można nazwać błahą, to mnie do gustu nie przypadła. Jedyną wyjątkową sprawą jest dziewczyna wstępująca do marynarki i sprzeciwiająca się woli swoich rodziców, co – gdyby wyciąć pierwszy element – dałoby obraz niejednej opowiastki dla młodych dziewczyn. Co się tyczy braku wątków typu kobieta-mężczyzna, to, owszem, miło czasem opuścić cały ten dramat, ale kto powiedział, że nie da się od razu przejść do sedna sprawy? Buntowniczka poskąpiła nawet tego.
Podobno książki po okładce się nie ocenia, ale dużo chętniej sięga się po tę z jednolitą czarną niż po prostu nieudaną. Przede wszystkim psuje ona pierwsze wrażenie, i niepotrzebnie. Strony same płyną przez palce, a od lektury trudno się oderwać mimo jej wad. Nie sądzę, abym zamierzała zapoznawać się bliżej z kolejnymi tomami, ale spotkanie z książką Buntowniczka uznaję za przyzwoite. Nie mam jej nic do zarzucenia, aczkolwiek mojego serca zdecydowanie nie podbiła.