Tak jak już wielu z was mogło sobie zdać sprawę, Nakazawa, czyli szefową grupy kibiców, nie pojawiła się w pierwszym odcinku Captain Tsubasa, tak jak w Captain Tsubasa. Inne wprowadzenie jej w tę historię wydaje się nawet lepszym rozwiązaniem, bo jest to rzecz bardziej naturalna, sprawnie przemyślana i po prostu pasująca do tempa opowieści. Nakazawa jest taka, jaką mogliśmy zapamiętać z dawnych lat - silna, władcza i czasem zabawna. Jej reakcje na Tsubasę już potrafią rozbawić, gdy podporządkowuje działania grupy pod piłkę nożną, a w zasadzie samego Ozorę. Dzięki temu, że najpierw jest sceptyczna, a dopiero podczas treningu Nankatsu jest w stanie uwierzyć, że ta drużyna ma szansę, wygląda to o wiele lepiej i wiarygodniej niż wcześniej. Tam ona była od razu i w zasadzie bez żadnego racjonalnego usprawiedliwienia. Dlatego brawa dla twórców, którzy dobrze to przemyśleli i naprawdę ciekawie zrobili. Te dwa odcinki to główne trening Nankatsu do turnieju, gdzie zagrają z Wakabayashim i spółką. Wszystko ma tutaj swoje miejsce i sens. Czy to nakaz dryblowania z piłką do domu, co uczy ich panowania nad futbolówką, czy zmiana nastawienia poszczególnych członków drużyny. Świetnie to widać, jak w tych odcinkach ze strachliwych dzieciaków bawiących się w piłkę zaczynają się zmieniać w prawdziwych piłkarzy i kolektyw. Tsubasa może jest wśród nich najlepszy i najbardziej utalentowany, ale ten serial dobrze podkreśla znaczenie drużyny. On nigdy nie chełpi się przewagą nad innymi, motywuje i pozwala innym dojrzeć piłkarsko. Trening przygotowany przez Hongo w ciągu dwóch odcinków pozwolił klarownie ich rozwinąć, nadać im charakteru i osobowości. A to wszystko ma dobre tempo i odpowiednio rozłożone akcenty. Dobrze też, że poświęcono trochę czasu dla indywidualnego treningu Wakabayashiego, który jest brutalny i wyczerpujący. Widać inną szkołę i inne podejście do życia, które daje efekt, ale samo w sobie wydaje się sprzeczne z ideą tego sportu. Koniec końców Wakabayashi też dojrzeje przez te wydarzenia. Dobrze, że w końcu przedstawiona drużynę Shutetsu z wyrazistymi osobowościami, które stanowią o jej sile. To będzie sprawiać, że sam mecz pomiędzy drużynami nabierze głębszego znaczenia. Nie będzie to gra bohaterów przeciwko bezimiennym. To szybko stanie się pojedynkiem osobistym na wielu płaszczyznach, a dla nas czymś, co będzie angażujące i interesujące. Z oryginału pamiętamy, że w Nankatsu był też Misaki, który razem z Tsubasą grał z przodu drużyny. Wprowadzenie Misakiego następuje dość swobodnie w 5. odcinku. Jest to wątek rozgrywający się w tle. Praktycznie dwie sceny, w których go poznajemy, jego miłość do piłki i nietuzinkowe umiejętności. Na razie bez większego znaczenia czy rozwoju, ale z sugestią, że odegra on rolę w tej historii. Cieszy fakt, że Misaki ma tutaj inne znaczenie niż w oryginale i głębszą historię, której kompletnie nie pamiętam ze starego serialu. Ciekaw jestem, jak dołączy do drużyny, bo na razie czuć jego brak w Nankatsu. A sam fakt nowości można też powiązać z chorobą Roberto Hongo, która - jeśli mnie pamięć nie myli - też nie była obecna wcześniej. Być może niektóre elementy były pomijane w pierwowzorze lub twórcy nowego serialu dokonują ich stosownej ewolucji. W końcu tutaj mamy telefony komórkowe, czyli coś, czego tam na pewno nie było. Aczkolwiek szkoda, że na razie jest to tak w tle, bo gdyby nie jedna scena jak Ishizaki sprawdza komórkę, moglibyśmy sądzić, że fabuła rozgrywa się w czasach bez ich obecności. W końcu doszliśmy do najważniejszego etapu tego początku serialu. Konsolidacja drużyny, ewolucja poszczególnych zawodników i podwyższenie ich umiejętności za nami. Czas teraz na turniej i pierwszy poważny mecz. Jak na razie Captain Tsubasa ogląda się świetnie, a uaktualnienia i pewne zmiany w opowiadanej historii wychodzą na plus. Oby tak dalej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj