Nasi bohaterowie wciąż są uwięzieni w domniemanym pokoju numer 6 – oddzielnej alternatywnej rzeczywistości, która żeruje na ich wspomnieniach. Tytuł odcinka brzmi Beware of cannibals, co nawiązuje do jednej z ostatnich scen minionego epizodu – ojca Margot, który na naszych oczach pożarł ciało (a więc i wspomnienie) jej matki. Wygląda na to, że zagrożenie jest naprawdę poważne, a grupa znajomych może nigdy nie opuścić tego domu. A przynajmniej nie w takiej kondycji psychiczno-emocjonalnej, w jakiej do niego wstąpili. Momentem, który sprowokował Margot do działania, było odkrycie fragmentu twarzy jej matki w śmietniku. Tylko na tej podstawie dziewczyna stwierdziła, że dzieje się tu coś dziwnego i postanowiła uciekać. Moim zdaniem nastąpiło to trochę późno i jeszcze bardziej uwypukla to jej naiwność. Ale trzeba się cieszyć z takiego obrotu spraw, bo odcinek tylko na tym zyskuje. Plusem epizodu numer 3 z pewnością jest większy nacisk na akcję. Margot, Seth i Jules, którzy stali się w pewnym sensie głównymi bohaterami opowieści, próbują uciec przed ścigającym ich ojcem dziewczyny. Sceny ukrywania się w budynku szkoły, czy obserwowanie poczynań mężczyzny z czubka wieży wypadają całkiem dobrze – emocje momentami udzieliły się także mnie i rzeczywiście złapałam się na tym, że trzymam kciuki za nastolatków. Pod tym względem jest dużo lepiej niż w pierwszych dwóch epizodach – seans angażuje i wywołuje emocje. Być może nie jest to jeszcze strach jak na horror przystało, ale i tak jest dobrze. Choć, jak wspomniałam, kamera skupia się głównie na trójce bohaterów, o Jules i Sethcie wciąż niewiele wiemy. Margot nieustannie walczy z samą sobą w kwestii ojca, ale oni? Jules nęka wielki biały balon ze wspomnieniami, jednak, co widać po jej zachowaniu, wcale jej nie odstrasza. Przeciwnie, gdy tylko dziewczyna ma możliwość, sama podchodzi, by go dotknąć. Seth natomiast, w całej swojej samotności, jest na razie zupełnie pomijany przez kamerę i o jego wspomnieniach wiemy tylko tyle, ile akurat zdradzi Margot. Dla mnie chłopak jest odrobinę podejrzany i ciekawa jestem w jaki sposób rozwinie się jego wątek. Zwróćmy też uwagę na to, że widział, jak rozpada się skóra J.D. i nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Być może jest jedną z osób celowo tu podstawionych? Ta wizja wcale by mnie nie zaskoczyła. Najciekawszym dla mnie wątkiem jest jednak historia Dylana (Sebastian Pigott), który miał już wcześniej do czynienia z domem. Mężczyzna ma jasno określony cel – chce uratować swoją żonę, która już go nie pamięta. Jest zdesperowany i pewny siebie, stąpa po ziemi twardym krokiem i nie zamierza odpuścić. To taki weteran, na którym muszą polegać pozostali nowicjusze i myślę, że jego rola okaże się kluczowa dla dalszych wydarzeń. W serialu niezwykle dobrze radzi sobie muzyka. Wyróżnić można dwa podstawowe motywy, które pojawiają się w sytuacjach niebezpieczeństwa lub pewnej melancholii. Dźwięki świetnie współgrają z obrazem i na długo zostają w pamięci. Na plus zapisać można również wyjątkowo spokojną, subtelną pracę kamery, która nadaje odcinkowi klimatu nawet niezależnie od prezentowanej historii. Trzeci odcinek Channel Zero to półmetek sezonu, który liczy ich tylko 6. Na razie jest znacznie lepiej niż przy dwóch pierwszych odcinkach, jednak w dalszym ciągu nie czuć strachu. Epizod rekompensuje to jednak kilkoma scenami akcji i napięciem, w związku z czym ogląda się go w skupieniu. No i mamy do czego czekać – Margot i Seth prawdopodobnie odkryli wyjście z pokoju. Pytanie: czy zdążą do niego dotrzeć, zanim stanie się coś jeszcze gorszego?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj