Naprawdę miło się ogląda, jak w szpitalu wszystko powoli wraca do normy i do tego, co oglądaliśmy w poprzednich sezonach. Świetnie wypadają stare postacie w roli lekarzy prowadzących, a młodzi nie gorzej ich uzupełniają, pokazując, jak ważna jest świeża krew w serialu. Stanowi to tym lepszy kontrast, że jeszcze zupełnie niedawno w ich roli oglądaliśmy Mer, Alexa i Christinę. Co jednak ważniejsze, są to postacie wyraziste i w żadnym aspekcie nie chcą i nie ustępują starym bohaterom. Osobiście jestem wielkim fanem Jo, choć i Ross czy Brooks nie są wcale gorsi. Zresztą o tej ostatniej kilka słów później.

Twórcy jak zwykle w klasyczny sposób wprowadzają zamieszanie do szpitala poprzez wypadek, który przynosi dziesiątki poszkodowanych. Aż nasuwa się myśl, czemu był to tak mały wypadek, bowiem nasi bohaterowie nader zręcznie opanowują sytuację i w żadnej praktycznie chwili nie czuć presji, jaka na nich ciąży - a przecież najlepsze odcinki Chirurgów to te związane z naprawdę wielkimi katastrofami. Cóż, na te zapewne przyjdzie jeszcze czas. Jednak tym większa szkoda, że ciekawych przypadków medycznych nie mieliśmy za wiele, a i na salach operacyjnych spędziliśmy tyle czasu, że nawet nie zdążyliśmy poczuć ich zapachu. Niemniej warto zauważyć, że szpital zdał egzamin na piątkę, sprawnie opanowując sytuację po ponownym otwarciu urazówki. Duża w tym zasługa Hunta, który na to mocno naciskał, jak i naszych bohaterów, którzy w roli szefów spisali się nad wyraz dobrze. Już nie górują nad innymi pracownikami pozycją, ale sprawnie wykorzystują swoje nowe uprawnienia, jak chociażby Christina czy Mer. Trzeba przyznać, że obie dziewczyny zaczynają czuć się jak ryby w wodzie, mogąc pracować jako lekarze bez praktycznie żadnych ograniczeń. Jest to niewątpliwym plusem całego odcinka. Pozostaje tylko czekać na to, jak szpital sobie poradzi w bardziej kryzysowej sytuacji.

[image-browser playlist="592724" suggest=""]
©2013 ABC Studios

Za to w odcinku "Can’t Fight This Feeling" większą uwagę poświęcono relacjom/związkom. W dużej mierze skupiono się po raz kolejny na Aleksie i Jo. Niestety w tym przypadku coraz bardziej mnie drażni rozwlekanie i przeciąganie momentu, kiedy to bohaterowie się ze sobą połączą, bowiem fakt, że są sobie pisani, jest oczywisty. Rozumiem, że ma to być związek wyjątkowy i dlatego rozbieg do niego powinien być dłuższy, ale oby twórcy za bardzo nie przesadzili. O ile bowiem żarty Kareva z chorym dzieciakiem z obecnego partnera Jo w zeszłym odcinku bawiły, o tyle teraz utarczki obu panów zaczynają budzić lekki niesmak i wyglądają bardzo szczeniacko. Swoją drogą, Justin Chambers daje popis aktorski na wysokim poziomie, prezentując bohatera, którego uwielbiamy, czyli bad boya o złotym sercu. Jo przecież wiecznie nie może się opierać, czyż nie? Ten typ tak już ma.

Na drugiej półkuli natomiast mamy praktycznie jawne odniesienie do tytułu odcinka, jeśli chodzi o Kepner i Avery’ego, czyli powrót niekończącej się opowieści. Naprawdę nie rozumiem, czemu twórcy na siłę chcą połączyć tę dwójkę. Dużo lepiej ogląda się Stephanie z Jaksonem (i to pomiędzy nimi widać niesłabnący magnetyzm) niż z ciągle niezdecydowaną, płaczliwą April. Rozumiem, że w życiu można popełnić błąd i przespać się nie z tą osobą, tylko po co na siłę to ciągnąć? Naprawdę dużo lepiej wygląda układ prowadzący-stażystka i jest niejako ukłonem w stronę przeszłości serialu, gdzie takie właśnie dominowały. Natomiast Kepner niech sobie wraca w ramiona dzielnego ratownika medycznego. Zaiste są siebie warci!

Równie miło powitałem fakt powrotu dobrych relacji pomiędzy Torres i Robbins. Wreszcie wszystko wraca na swoje tory po ciężkich chwilach. Jest to chyba znak, bowiem ich związek odrodził się w tym samym czasie, co szpital - i trudno w sumie powiedzieć tu coś więcej. Po prostu miło, że i tu zawitała miłość.

[image-browser playlist="592725" suggest=""]
©2013 ABC Studios

Jak wspomniałem wcześniej, kilka osobnych słów należy się "myszatej". Chyba po raz pierwszy jej postać została aż tak wyeksponowana. Nie dość, że dostarczyła sporo rozrywki widzowi za sprawą swoich szybkich rąk, to jeszcze moim zdaniem ruszyła ważny wątek, którego dawno już nie mieliśmy w serialu. Tak na marginesie - jestem niezmiernie ciekawy, jak długo musieli kręcić to sprawne łapanie wszystkich rzucanych w stronę aktorki przedmiotów, bowiem jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że jest ona aż tak zręczna. Z pewnością prawdę o tym poznamy dopiero w gag reel dołączonym do wydania DVD. Jeśli natomiast chodzi o wątek, to z otwartymi ramionami powitałem motyw rywalizacji stażystów o specjalizacje i operacje. Starcie Shane z Brooks na neurochirurgii przyniesie zapewne wiele ciekawych scen, czego zresztą byliśmy świadkami już w tym odcinku. Tym lepiej smakuje powrót tego wątku, gdyż jest to jeden z klasyków serialu i stanowi świetne tło przy oglądaniu starych prowadzących i nowych stażystów, o czym zresztą już wcześniej wspomniałem.

Odcinek "Can’t Fight This Feeling" pokazał, że Chirurdzy wciąż potrafią dostarczyć dobrej rozrywki, znajdując idealną równowagę pomiędzy "nowym" a "starym". Uzupełnienie wydarzeń jak zwykle dobrymi kawałkami muzycznymi sprawiło, że widz otrzymał danie co najmniej wysokiej jakości. Nie uniknięto lekkich wpadek, jak i nieco odsunięto na drugi plan starą gwardię (dr. Webbera, dr Bailey), ale mimo wszystko okładało się to naprawdę przyjemnie. Bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że Chirurdzy po słabszym początku sezonu wracają na dobrze znany wysoki poziom. Wypada tylko czekać na te wybitne odcinki (bardzo emocjonalne), które niestety zobaczymy zapewne dopiero w finale sezonu, bowiem w tym roku scenarzyści nie raczą nas żadną dwuczęściową historią - a szkoda.

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj