"Chirurdzy" nadal zbytnio nie obniżają poziomu. Odcinki 14 i 15 nie są już tak ciekawe jak 13, co nie zmienia faktu, że nadal dobre.
Czternasty odcinek wraca do miejsca, w którym zostawiliśmy Amelię Shepherd - w trakcie operacji Nicole Herman. I nadal jest emocjonująco. Jak zakończy się walka o życie znanej pani doktor? Co zrobi Amelia, która teraz zrozumiała, jaki ciężar postanowiła wziąć na barki? Odpowiedzi na te pytania wydają się być bardzo satysfakcjonujące, zwłaszcza dla tych, którzy polubili Amelię i Nicole. Wiadomo było, że Geena Davis nie może na dłużej zagościć w "Chirurgach" (co miałaby teraz robić?), więc oślepienie jej bohaterki, ale pozostawienie jej przy życiu, było bardzo dobrym, słodko-gorzkim rozwiązaniem, w których Rhimes się specjalizuje. Podobało mi się też pokazanie Amelii, która przeżywała różne stany emocjonalne, od poczucia sukcesu do całkowitej porażki, a także jej nagły kryzys i prośba o pomoc brata. Jak pisałam wcześniej, pokazanie, że chirurdzy wcale nie są superbohaterami, którzy wiedzą, co robią, a zwykłymi ludźmi, zawsze było wielką zaletą serialu. Dobrze też, że Amelia wygrała i mam nadzieję, że na tym nie zakończy się jej współpraca z Edwards. Podobało mi się też rozwinięcie postaci Arizony i jej konflikt poglądowy z Bailey. Ta kłótnia w tak kryzysowej sytuacji pokazała, że doktor Robbins jest gotowa na nowe wyzwania.
Dobre słowa można też mieć o "I Feel the Earth Move", choć pewnie niejeden widz na początku odcinka, widząc trzęsienie Ziemi, przewrócił oczami z głośnym "Znowu, Shonda?". Jednakże następna katastrofa w Gray Sloan Memory Hospital nie przeszkadzała, za to dała naprawdę dramatyczny wątek z jedenastoletnią dziewczynką, która musiała uratować swoją mamę. Nie dość, że Owen Hunt w końcu miał jakiś inny udział w akcji niż krążenie po szpitalu, to w dodatku Catherine Scorsone, Kevin McKidd i James Pickens Jr. mogli pokazać, jak świetnymi są aktorami, potrafiącymi dodać dramaturgii scenie, w której trzech doktorów gada do aparatu. Podobały mi się też nowe duety, które wytworzyły się w serialu. The Plastics Posse, czyli Jackson Avery i Ben Warren, byli zabawni i cieszę się, że pokazano, jak wielki wpływ miał Mark Sloan na swojego podopiecznego. Przyjemnie się również oglądało Callie i Maggie, choć miały one więcej chemii niż radiolog, z którym umówiła się siostra Meredith.
[video-browser playlist="672706" suggest=""]
Niestety, trudno jest wypowiadać się w samych superlatywach na temat roli Jo w tych wydarzeniach. Nie dość, że jej postać wydała się zupełnie wciśnięta na siłę (tak samo jak Edwards, choć ta nie była tak eksplorowana), to jeszcze niezmiernie irytowała "świetną passą" doktor Grey. Czy naprawdę scenarzyści muszą coraz bardziej pogarszać tę postać, zamiast dać jej i Alexowi prawdziwą akcję? Ponieważ na razie ona działa na nerwy, a on snuje się po szpitalu, nie próbując już nawet przypomnieć widzom, że jest w głównej obsadzie.
Zobacz również: „Con Man” – pierwszy teaser serialu internetowego gwiazd „Firefly”
"
Chirurdzy" po świetnych odcinkach skupionych na raku doktor Herman znów zapadają na swoją chorobę zbyt wielu postaci i zgubionych wątków. Choć może cieszyć powrót sprawy brata/siostry doktora Warrena, nadal boli brak pomysłu dla stażystów i Alexa. Co więcej, niestety, po ostatnich sekundach już wiemy, że czeka nas następny dramat Meredith i Dereka, za którym chyba już nikt (poza jego żoną) nie tęskni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h