Chirurdzy częstują nas subtelnie dobraną mieszkanką humoru i dramatu, przygotowaną w wyjątkowo udanych proporcjach. Po pierwszym szoku spowodowanym myślą: „Ta scena była właściwie zabawna”, odkrywamy, że jest ich coraz więcej z każdym kolejnym odcinkiem. Praktycznie każdy wątek prezentowany w serialu został włożony w humorystyczno-ironiczne ramy i szczerze mówiąc, nie można było odkleić się od ekranu. W końcu poświęcono więcej czasu serialowym nowożeńcom, którym powoli daje się we znaki krótki okres narzeczeństwa. Amelia Shepard zaczyna odkrywać, że właściwie nie znają się z dr. Owenem, a biorąc pod uwagę jej trudną przeszłość osoby uzależnionej od narkotyków, ma uzasadnione obawy o jego reakcję. Z drugiej strony dr Owen nie jest wcale w lepszym położeniu, sam przecież nosi ciężar własnych doświadczeń z misji wojskowych. W ich przypadku mamy do czynienia z dwiema okaleczonymi emocjonalnie osobami, które zdecydowały się nie tylko żyć razem, ale i mieć dzieci. I dlatego najpierw obserwowaliśmy ich rozterki, czy decyzja o małżeństwie była słuszna (oczywiście, że była!), a potem całodzienne podchody Amelii, czy jest w ciąży, czy nie jest i kiedy powinna powiedzieć o tym dr. Owenowi. Nieco intrygujący jest wątek dr. Kareva, którego teraz pracuje w klinice Denny’ego Duquette'a. Jest to dla niego niczym powrót do roli stażysty, którą dr Karev przyjmuje zadziwiająco pokornie. Tym bardziej, że jest tam traktowany na równi ze stażystami, czyli jest dnem dna, a nawet jeszcze niżej w hierarchii lekarzy. Mimo że posiada kwalifikacje, ale nie może wykonywać żadnych zabiegów chirurgicznych, to nawet tam trafiło się ślepej kurze ziarno. Pomógł uratować młodą kobietę, u której symptomy były trudne do rozpoznania. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie znane już wcześniej przenoszenie zasług na kogoś innego, w tym przypadku na dr. Webbera. Dr Karev powinien zadbać o uznanie swoich dokonań i nie pozwalać na brak szacunku ze strony kolegów. Ta dojrzałość, o której tyle prawi od początku sezonu, powinno wiązać się również z walką o swoje sukcesy, a nie tylko pokorne przytakiwanie głową. Pora, by przestał robić z siebie ofiarę, zwłaszcza, kiedy pojawia się Jo. Choć ostatnio jej postać na szczęście występuje sporadycznie. Na korzyść serialu wypada również ograniczenie roli Maggie. Zamiast nieustannego gadania o uczuciach lekarki, skupiono się na jej pracy jako chirurga. Dzięki temu dostaliśmy zabawną przepychankę słowną pomiędzy Maggie i Amelią, które zawzięcie dyskutowały o tym, z kim powinna pracować dr Edwards, która ewidentnie wyrosła na małego guru stażystów. To właśnie takie momenty budują niepowtarzalną atmosferę serialu, na takie sceny z przyjemnością się czeka. Swoje pięć minut dostała również dr Bailey, która przypominała Radość z filmu W głowie się nie mieści. I to nie tylko za sprawą wielokrotnego nawiązywania do szczęścia, które dziś przeżywa i ma zamiar przynieść je innym, ale również przez wygląd zewnętrzny – mała niebieska czapka, którą nałożyła na włosy jeszcze bardziej ją upodobniła do bohaterki tego znanego filmu animowanego. Ową radością miał być przeszczep wątroby dla 80-letniej pacjentki, która opisywana była jako chodzący anioł na ziemi, a na swoją kolej czekała trzy lata. Tym większe było nasze odruchowe parsknięcie śmiechem, kiedy owa staruszka nie zgodziła się, aby jej wątrobę dostała, powiedzmy sobie szczerze, bardziej potrzebująca, młoda kobieta. Dziewczyna mogła nie przeżyć do następnego ranka, ale na babci nie zrobiło to specjalnego wrażenia. W efekcie otrzymaliśmy tragikomedię w szpitalnych murach, okraszoną ideą ageizmu, bezsilnością dr Grey i niedowierzaniem dr. Webbera. Całość stanowiła jeden z lepszych momentów dotychczasowego sezonu. Dobrze ogląda się też wątek dr Kepner i dr. Avery'ego oraz ich zmagania z małą Harriet. Przymykamy oko na przerysowanie niektórych momentów, małe dzieci nie są przecież aż tak straszne w obsłudze, choć trzeba przyznać, że w Chirurgach sprawdza się to wyjątkowo dobrze. Avery prezentowany jest jako wzorowy ojciec, który mimo zmęczenia radzi sobie bezbłędnie z córką. Zastanawiać może jedynie fakt, jak długo ich dziecko będzie pojawiać się w serialu, bo z doświadczenia wiemy, że Chirurdzy mają tendencję do ograniczania czasu ekranowego w przypadku najmłodszych członków zespołu. Chirurdzy wrócili więc w pełnej krasie na właściwe tory. Nie ma co się dalej oszukiwać, 13. sezon zdecydowanie przynosi więcej szczęścia niż wskazuje na to pechowa liczba. W oczy rzucają się ironiczne sceny, których do niedawna było jak na lekarstwo. Twórcy postawili w końcu na pogłębianie relacji pomiędzy głównymi bohaterami, sumiennie portretując ich przyjaźń, a nie skupiając się błahych niedomówieniach. Z przyjemnością słucha się ich dialogów, a gagi sytuacyjne wznoszą się na zupełnie inny niż dotychczas poziom. Z odcinka na odcinek widać też, że skupiono więcej uwagi na pacjentach, których historie nie zawsze były najmocniejszym punktem serialu. Mimo wcześniejszych obaw, serial radzi sobie o wiele lepiej, niż można było się spodziewać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj