Chirurdzy ewidentnie mają dobrą passę. Serial ponownie dostarcza odcinek, od którego ciężko się oderwać. Czy skupienie uwagi na pacjentach jest najlepszym sposobem, by zostać na fali popularności?
Nie ujmując nic głównym bohaterom serialu, ale ostatnie odcinki, w których przeważają historie pacjentów szpitala, ogląda się zdecydowanie lepiej niż te czysto obyczajowe. Moje serce podbiła nastoletnia dziewczynka o niebywałych zdolnościach matematycznych. To właśnie na niej skoncentrowana jest część humorystyczna odcinka i zamierzone elementy komedii wybrzmiewają tutaj głośno i wyraźnie. Wewnętrzna rywalizacja lekarzy i dziewczynki w matematycznych zadaniach rozbawiają do łez. Wykorzystanie techniki slow motion, byle tylko podkreślić z jaką “poważną” sytuacją mają styczność lekarze, ukazuje że cały serial ma jeszcze dużo dystansu do siebie samego. Nie brakuje tutaj nuty niepewności o przyszłość dziecka, a i zachowanie dr. DeLuca też dodaje odpowiedniego dramatyzmu całości. Stanowi to wyśmienite połączenie, dla którego warto poświęcić czas.
Nie tylko komedią stoi serial, dlatego dla równowagi widzowie dostali kawałek mocnego, typowo dramatycznego, a przede wszystkim medycznego serialu. Wątek wypadku kobiety i jej dojrzałej córki, porusza dwie ważne sprawy. Pierwszą z nich jest ciało ludzkie i jego sprawność. Próba ratowania kręgosłupa, aby pacjentka mogła zachować czucie w nogach, kończy się całkowitą katastrofą. Matka zostaje sparaliżowana od szyi w dół, co wydaje się być niewyobrażalnym cierpieniem dla niej, ale także dla jej córki. Drugą natomiast jest kwestia zaimków osobowych i identyfikacji płciowej córki. Nie identyfikuje się ona z żadną płcią, co wiąże się używaniem innych, niż przyjętych zwyczajowo zaimków. Rzecz w tym, że takie skontrastowanie tych dwóch kwestii odbiera na znaczeniu tej drugiej kwestii. Sprawy mniejszości seksualnych od dawna są priorytetem serialu, co daje się zauważyć i w tym odcinku. Jest to ciekawy temat i wpisuje się ogólny charakter serialu, choć w tym konkretnym przypadku po prostu zostaje stłumiony przez inne, wydawać by się mogło ważniejsze przypadki. Co więcej, nie do końca kupuję sposób w jaki reaguje na tę pacjentkę dr Webber, który ewidentnie nie może zrozumieć tego konceptu. Kto jak kto, ale Webber miałby poszanowanie dla pacjentów, a zwłaszcza dla ich komfortu psychicznego. Wciśnięcie go w ramy starych poglądów i związanych z wiekiem uprzedzeń jest szkodą dla jego postaci i zaprzeczeniem jego mądrości jako doświadczonego lekarza.
Z pacjentami ściśle wiążą się perypetie głównych bohaterów serialu. Największy problem ma ze sobą dr DeLuca, który nie radzi sobie ze swoją relacją z ojcem. Jego, typowe dla dojrzewającego nastolatka, a nie dorosłego mężczyzny, zachowanie irytuje przez cały czas trwania odcinka, wprowadzając napięcie między nim i dr Grey. Tworzy się konflikt między bohaterami, który na dobrą sprawę jest wprowadzony tutaj na siłę. Serialowi bohaterzy muszą co rusz zmagać się z przeszkodami na swojej wyboistej drodze do szczęścia i to doskonale widać na przykładzie dr Grey i dr. DeLuca. Niestety, jest to po prostu za oczywiste i nie zaburza wypracowany przez sezony odbiór ich postaci. Warto też zauważyć, że charakteryzacja serialu bawi się wyglądem dr Grey. W zależności od potrzeby raz wygląda młodziej - czyli pasuje wiekiem do Andrew - a raz starzej, podkreślając tym samym swoją dojrzałość życiową i doświadczenie zawodowe. Takie postarzanie i odmładzanie jej postaci wydaje się powierzchowne i odbiera profesjonalizmu postaci, działając na jej niekorzyść. Nie jestem przekonana, czy aby na pewno o to chodziło twórcom serialu.
O wiele ciekawiej wypada dwójka innych bohaterów: dr Link i dr Shepherd. Ich nieco spontaniczny związek zapoczątkowany na wyjazdowej konferencji nabiera wyraźnych rumieńców. I szczerze mówiąc, po ciągnących się w nieskończoność emocjonalnych przepychankach między nią a dr. Huntem, jestem zdecydowanie “za” ich związkiem. Podoba mi się dynamika pomiędzy dr. Linkiem i dr Shepherd, ich relacja wydaje się być budowana odpowiednio jak na ten serial sposób. Jest zabawnie, nie brakuje zażenowania, flirt bije każdej sceny, a także widać chemię między bohaterami. Na tym etapie nie można oczekiwać niczego więcej. Zwłaszcza, że również ich współpraca na sali operacyjnej dostarcza niebanalnej, serialowej rozrywki, nawet jeżeli kończy się tragedią.
Gorąco robi się również w życiu dr. Hunta i dr Altman, których dziecko powoli zaczyna szykować się do przyjścia na świat. Do obrazka dołącza dr Koracick, który wyraźnie deklaruje swoje uczucia wobec Teddy. Mamy tutaj do czynienia z bardzo żywą “walką kogutów” i mimo całej sympatii dla dr. Hunta, jestem po stronie dr. Koracicka. W całości kupuję jego argumentację i nie miałabym nic przeciwko, by został on na dłużej u boku Teddy. Póki co wątek tej trójki prowadzony jest w przemyślany sposób i nie można mieć zbyt wiele mu do zarzucenia.
Na odcinek dobrze wpływa też obecność stażystów, którzy dodają coraz więcej koloru całemu serialowi. Czasem żałuję, że nie poświęca im się więcej czasu, bo ich postacie są już wystarczająco ukształtowane i można mieć wyrobione sympatie i antypatie wobec nich. Z kolei wielką niewiadomą odcinka pozostała Jo, która postanowiłą odszukać swoją biologiczną matkę. Końcowa scena sugeruje jednak, że ta wizyta przyniosła jej spore rozczarowanie. Być może w następnym odcinku będziemy bardziej się zagłębiać w jej rodzinną przeszłość.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h