Odcinek serialu Grey's Anatomy sam w sobie stoi na granicy powtarzalności, a co za tym idzie - nudy. Pod względem technicznym jest dobrze, tak jak zawsze. Na tym gruncie serial nie ma zbyt wielu powodów do narzekań. Problem tkwi w samej fabule, która zapędziła się trochę w kozi róg. Przede wszystkim akcja odcinka w większości przypadków przenosi się poza szpitalne mury. Jest to miła odmiana, choć dzieje się kosztem postaci. Oznacza to, że cześć z regularnej obsady była nieobecna w tym odcinku, a ich wątki zostały chwilowo odłożone na bardzo daleki plan. Czy dało się odczuć ich brak? Po części tak, bo odcinek wyszedł dość ciężki i poważny. Przydałoby się humorystyczne przełamanie trochę mrocznej atmosfery, chociażby dla zwykłej, fanowskiej przyjemności. A atmosfera jest ciężka z kilku powodów. Najsłabszy dotyczy wątku dr Pierce i dr. Avery'ego, którzy bawią się w swoiste związkowe przyciąganie/odpychanie. Duży wpływ na tę całą sprawę ma sposób, w jaki prowadzona jest postać Jacksona. Z całkowitego ateisty zmienia się go w osobę odkrywającą Boga, a co za tym idzie pokazuje się nam jego zachłyśnięcie się wiarą. Z jednej strony jest to dość interesujące, z drugiej jednak mamy odwrócenie ról. Jackson jest nową April, a Maggie odgrywa teraz głównego serialowego ateistę. Oznacza to, że twórcy ponownie stworzyli konflikt, który już kiedyś był. I towarzyszą temu napięcia pomiędzy bohaterami, co w połączaniu z dość irytującym i tchórzliwym charakterem Maggie, w efekcie daje dość nierówny i typowo telenowelowy wątek. Spodziewałam się czegoś więcej po tej parze. Jeśli mowa o powtórzeniach, to należy wspomnieć o chorobie jednego z bohaterów. Oczywiście, że ktoś musi być chory, przecież to oglądamy lekarski procedural. Rzecz w tym, że sposób w jaki przedstawia nam się “pacjenta” i całą otoczkę z tym związaną, znamy aż za dobrze. Wydaje się, że scenarzyści zakręcili butelką i w tym sezonie rak przypada na postać Catherine Avery. Oczywiście choroba zjawia się w momencie, kiedy lekarka osiąga największy sukces zawodowy. Jej fundacja w końcu została przemianowana na jej panieńskie nazwisko, a sama doktor osiąga chirurgiczne powodzenie. Catherine wzywa dr Grey i dr. Koracicka do konsultacji w ramach fascynującego przypadku choroby. Dopiero gdy obydwoje przybywają do L.A. i wygłaszają jak ciężki jest to przypadek, Catherine przyznaje się, że to o nią chodzi. I teraz najprawdopodobniej zacznie się wybitnie spektakularna walka o jej życie i o jakość tego życia. Cały ten wątek nie byłby taki zły, gdyby nie fakt, że bardzo to przypomina historię dr Herman i jej guza mózgu. Czuje się tutaj po prostu wtórność pomysłów. Całej tej sprawie ciężaru ma dodać fakt, że mąż Catherine, dr Webber, krótką mówiąc, napytał sobie biedy. I to w tak frustrujący dla widza sposób, że ciężko jest patrzeć na to inaczej niż jako na rozczarowanie. Od kilku dobrych odcinków dr Webber pokazywany był jako statyczny mentor. Oczywiście podsuwa się nam informacje, że miewa chwile zadumy, zwłaszcza po stracie swojej sponsorki, ale w tym odcinku dr Webber przekroczył niewidzialną dla siebie granicę rozsądku. Największym bodźcem była utrata ciężarnej pacjentki, jednej z pielęgniarek szpitala, która nim wstrząsnęła do głębi. W ramach odreagowania stresu, twórcy pokusili się o ponowne przywołanie jego alkoholizmu. Przecież zawsze można pokazać jego walkę z alkoholem, jako wewnętrzne rozterki bohatera, prawda? Tym razem dr Webber nie sięgnął po alkohol, tylko zdemolował bar, w którym oferowano wódkę, w zamian za żetony trzeźwych alkoholików. Jak się można spodziewać, będą z tego powodu konsekwencje prawne. Aż się ciśnie na język, czy przypadkiem nie będziemy mieli do czynienia z podobnym wątkiem jak przypadek dr. Kareva? Mam bardzo mieszane uczucia w tym temacie, a biorąc pod uwagę obecną sytuację dr Catherine Avery, problemy dr. Webbera jawią się po prostu jak dopisane na siłę. Ani to ziębi, ani grzeje. Nie jest to najlepszy odcinek serialu. Na pewno jest sprawny i poprawny, ale w ostatecznym rozrachunku raczej rozczarowuje. Można odnieść wrażenie, że serial gotuje się trochę we własnym sosie, co zdecydowanie nie działa to na jego korzyść. W tym konkretnym epizodzie widać pewną wtórność względem poprzednich sezonów. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak dalsze rozwiązanie obecnych wątków nas zaskoczą i zmyją pierwsze, dość niepochlebne wrażenie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj