Pomysł na fabułę A Quiet Place jest dość prosty. Na Ziemi pojawiły się potwory, które reagują na dźwięk. Zanim ludzie się w tym zorientowali, było już po wszystkim: przetrwali nieliczni, którzy teraz żyją w ruinach dawnego świata i starają się zachowywać jak najciszej: jeden głośny dźwięk elektronicznej zabawki, okrzyk bólu czy uderzenie metalu o metal może być zgubne. Straszliwi zabójcy pojawiają się znikąd i rozszarpują ofiary. Na tym tle śledzimy losy rodziny, która próbuje dostosować się do nowych reguł rządzących światem. Nie zawsze jest to jednak możliwe, dzieci miewają własne, nieodpowiedzialne zachowania, a dorośli też potrafią popełniać błędy, a do wszystkiego dochodzi czynnik losowy. Zgodnie z prawidłami gatunku, im dłużej trwa film, tym sytuacja bohaterów staje się bardziej dramatyczna – szczególnie, że grana przez Emily Blunt matka spodziewa się kolejnego dziecka. Zdecydowanie największym atutem filmu jest jego klimat budowany przede wszystkim przez połączenie nieśpiesznie płynącej akcji i klimatycznych ujęć podkreślanych dopasowaną muzyką. Właśnie ścieżka dźwiękowa jest istotna (zarówno muzyka, jak i wszelkie odgłosy z tła), gdyż bohaterowie stosunkowo niewiele mówią: komunikują się na migi lub ewentualnie szepczą. Aktorzy wypadają w tym wiarygodnie, potrafią oddać emocje, ale też nie wzbijają się na najwyższy poziom - raczej prezentują dobre rzemiosło wpasowujące się w ogólny odbiór filmu. Atmosfera ta utrzymuje się dość długo, aż do końcówki, gdzie niestety trochę się rozpada za sprawą bardziej dramatycznych i dynamicznych scen. Zdecydowanie znacznie lepiej wypadał kameralny nastrój, poczucie nieokreślonego zagrożenia (początkowo potwory to tylko cienie czy rozmyte fragmenty) i koncentracja na relacjach pomiędzy członkami rodziny. Wraz z  elementami w założeniu bardziej dramatycznymi i akcyjnymi powoli zaczęło pojawiać się rozczarowanie.
Po części wynika to z faktu, że twórcy zdecydowali się na dość ograne motywy fabularne, które nie przynoszą większych zaskoczeń. Mało tego - i to jest najpoważniejszy zarzut w stosunku do Cichego miejsca -  najwyraźniej nie do końca wierzono w inteligencję widza. W filmie porozwieszanych jest kilka strzelb Czechowa, co samo w sobie jeszcze złe nie jest, ale pokazywane (i przypominane!) są tak nachalnie, że nawet najbardziej nieprzytomny odbiorca się zorientuje. Oczywiście samym bohaterom przychodzi to ze znacznie większym trudem. Ciche miejsce to niezły i klimatyczny horror, który jednak mógłby się okazać jeszcze lepszym, gdyby nie pojawiło się w nim kilka gatunkowych kalk i zbytnich dosłowności, które wraz z rozwojem filmu zaczynają irytować.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj