"Sacrifice" to chyba najbardziej dynamiczny odcinek od początku serii. Kompletnie nie ma czasu na nudę, wszystko rozgrywa się w zawrotnym tempie, skutecznie trzymając widza przed ekranem i nie pozwalając mu nawet pomyśleć o tym, by spojrzeć na zegarek. Warto jednak zaznaczyć, że pomimo szybkiego rozwoju wydarzeń, nie odczuwa się żadnego pośpiechu, aby zdążyć zakończyć pewne sprawy. Całość jest pod tym względem odpowiednio wyważona. Twórcom w świetny sposób udaje się też pozamykać większość dotychczasowych wątków i wprowadzić kilka niespodziewanych zwrotów akcji.

Zacznijmy może od retrospekcji. Przyznaję, że spodziewałem się nieco innego, bardziej dramatycznego rozwiązania wydarzeń na wyspie, ale nie mogę powiedzieć bym był zawiedziony. Emocji z pewnością nie brakowało. Pozostaje natomiast pytanie, co dalej w tej kwestii. Finał zdaje się definitywnie zamykać pewien rozdział z życia Olivera jako rozbitka i nie bardzo wiem, w jaki sposób można by to dalej pociągnąć. Obstawiam, że w przyszłym sezonie na wyspę zawita pracodawca Fyersa, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, aby na tym miały się zakończyć wspominki z pobytu na nieprzyjaznej ziemi.

Oczywiście najciekawiej jest w głównym wątku, czyli tym dotyczącym "Przedsięwzięcia". Po spotkaniu z Mścicielem Merlyn postanawia przyspieszyć zrównanie Glades z ziemią, co stanowi początek swoistego wyścigu z czasem i próby rozbrojenia urządzenia nim zdoła ono wyrządzić nieodwracalne szkody. Jest widowiskowo, a w wielu scenach widać spory rozmach. Szczególnie podobać może się chaos, jaki zaczyna panować na ulicach od chwili podania informacji o planach Malcolma do publicznej wiadomości. Szabrownicy, płonące wraki samochodów i ludzie biegający w popłochu, wszystko to kreuje dość specyficzną atmosferę zagrożonej dzielnicy. Do tego dochodzi całkiem nieźle poprowadzony pojedynek Strzały z Dark Archerem, czy też niezła scena z udziałem Roya. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić to chwilami nadmierny patos. Przez większość czasu scenarzystom udaje się go trzymać w ryzach, ale zdarzają się momenty, w których jest tak ckliwie i mdło, że już bardziej się chyba nie da.

[image-browser playlist="591311" suggest=""]
©2013 CW

Ogromnym zaskoczeniem natomiast okazało się samo zakończenie. Choć serial od początku znacznie odbiegał od swojego komiksowego pierwowzoru, to jednak takiego obrotu wydarzeń trudno się było spodziewać. Bez wątpienia jest to mocny akcent na koniec sezonu, aczkolwiek chyba odrobinę przedwczesny, gdyż wątek ten wciąż posiadał ogromny potencjał, przede wszystkim pozwalający na pogłębienie rysów psychologicznych bohaterów, podkreślenie sposobu, w jaki ewoluują. Z tym jednym elementem twórcy akurat się pospieszyli, pozbawiając się jednocześnie wielu ciekawych możliwości. Co by jednak nie pisać, samo przedstawienie scen było bardziej niż zadowalające.

Zabrakło natomiast większej podbudowy pod drugi sezon. Po "Sacrifice" nie bardzo wiadomo, na czym miałaby się skupić druga seria. Większość dotychczasowych wątków zakończono, ale zapomniano o zalążkach nowych. Niby jest kilka motywów, które z pewnością poruszone zostaną w przyszłości, ale żaden nie jest na tyle konkretny, aby mógł stanowić element przewodni następnego sezonu. Można podejrzewać, iż prawdopodobnie pojawią się zupełnie nowi przeciwnicy, co da okazję do rozbudowy uniwersum. W każdym razie wierzę, że twórcy zdołają pozytywnie zaskoczyć, gdyż po ostatnich odcinkach mają u mnie częściowy kredyt zaufania.

Arrow, pomimo kilku słabszych epizodów, ostatecznie okazał się naprawdę dobrym serialem. Nie zabrakło humoru, którego sprawczynią jak zwykle była niezawodna Felicity, jak i fragmentów bardziej emocjonalnych, ukazujących to drugie, poważniejsze oblicze produkcji stacji CW. Jeśli twórcy potrafią uczyć się na własnych błędach i zdołają wyeliminować dotychczasowe słabości serii, to Arrow w kategorii lekkiej i przyjemnej rozrywki może wysunąć się na prowadzenie.   

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj