Jeszcze przed emisją twórcy Class zapowiadali dzieło poważne i skierowane do starszych odbiorców – w przeciwieństwie do widowni Doctor Who, który mimo wszystko (czyli często lekko horrorowych odcinków) wciąż jest jednak serialem familijnym. Trzy pierwsze odcinki serialu udowadniają to założenie w całej rozciągłości. Mamy tu znaną z Doktora Who szkołę, liceum Coal Hill, a fabuła skupia się na jej kilkorgu uczniach oraz ich nauczycielce fizyki, którym, cóż, zdarzają się dość częste spotkania z kosmitami. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, że woźnym w Coal Hill swego czasu był Doktor. Zresztą sam Doktor pojawia się na chwilę w pierwszym odcinku i swoim zwyczajem ratuje sytuację, równocześnie informując młodocianych, że mają przed sobą sporo nowych obowiązków. Cóż, chcąc nie chcąc, ci biedni licealiści musieli w końcu zostać wplątani w ratowanie świata… ‌Class rzeczywiście nie jest serialem skierowanym do dzieci – krew leje się tu często, śmierć uderza z zaskoczenia, do tego trzeba wspomnieć sceny seksu (póki co nieliczne) oraz problemy i traumy, z którymi borykają się bohaterowie serialu. Ci są zresztą dobrani tak bardzo różnorodnie jak tylko się dało, a nie jest to tylko kwestia prostego podziału na płeć. Chodzi także o różnice rasowe, orientację seksualną czy po prostu kraju pochodzenia. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć postaci Matteusza (tak, przez dwa „t”). Ciężko w to uwierzyć, ale ten przystojny chłopak jest… Polakiem. Nie muszę chyba dodawać, że zagrał go jak najbardziej nie-Polak – a konkretniej Jordan Renzo. Sam pomysł, żeby jednym z nastolatków ratujących naszą planetę, a przynajmniej swoją londyńską okolicę, był polski emigrant nie jest wcale taki zły. Ale dlaczego Mateusz przez dwa „t”?! Drogie BBC, naprawdę nie było kogo zapytać, jak pisze się zwyczajne, polskie męskie imię? Skądś je chyba wzięliście? To nierozwiązywalna zagadka, a przy okazji mnóstwo śmiechu, gdy grający go aktor próbuje mówić po polsku. Udawanie polskiego akcentu też zresztą średnio mu wychodzi. Kolejnym castingowym dziwactwem jest 14-letnia Tanya, młoda geniuszka, która uczęszcza do klasy ze starszymi uczniami. Wierząc internetowi, grająca ją Vivian Oparah jest jednak trochę starsza (19 lat). Młodzi aktorzy póki co wywiązują się całkiem nieźle ze swojego zadania, ale jeżeli chcecie oglądać Class dla aktorów, to jest ktoś inny zdecydowanie warty uwagi – Katherine Kelly (Mr. Selfridge, Happy Valley), grająca Panią Quill, nauczycielkę fizyki, jest rewelacyjna. Jej bohaterka jest chodzącym cynizmem, przeplatanym z nienawiścią do każdego ucznia w szkole, a do tego nie jest taką zwyczajną nauczycielką. Okrycie jej sekretu następuje już w premierowym odcinku, ale to tylko dodaje smaczku jej postaci i ma się ochotę na więcej błyskotliwej i wiecznie wkurzonej Pani Quill. W każdym razie nauka fizyki w jej wydaniu dla każdego jest koszmarem… Class póki co ogląda się nawet dobrze, ale kilka zgrzytów skutecznie uniemożliwia nazwanie tego serialu świetną produkcją. Nie chodzi tu już nawet o lekko dziwny dobór aktorów, ale także o klasycznie już nieszczególnie dobre efekty specjalne w postaci różnej maści kosmitów-potworów, którzy zamiast straszyć, raczej wywołują u widza lekkie zażenowanie. Spore dawki krwi to nie wszystko. Na szczęście atmosfera całości jest należycie przygnębiająca i nadrabia techniczne niedoskonałości. W serialu usłyszymy też sporo piosenek wplecionych w poszczególne wydarzenia, ale ich dobór nie razi. Czas i następne odcinki pokażą, co też takiego nawiedzi jeszcze uczniów Coal Hill. Z całą pewnością będą to niezbyt przyjemne spotkania. Oby spotkania widzów z tym serialem przyniosły więcej satysfakcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj