Baron Afanas domaga się od naszych bohaterów wyjścia na miasto, aby sprawdzić jak poszło im zniewalanie ludzi w Nowym Jorku. Wycieczka przeradza się w szaloną eskapadę pełną narkotycznej krwi, szczerych wyznań i głupich decyzji. Po powrocie do domu Barona czeka niestety zły koniec, ponieważ umiera przez przypadek w wyniku działania Guillermo. Nasi krwiopijcy zostają w tej sprawie wezwani przez Radę Wampirów. Tam przedstawiciele gatunku z ich świata muszą rozstrzygnąć, co zrobić z Nandorem, Laszlo i Nadją. Przede wszystkim jestem zachwycony tym, w jaki sposób twórcy serialu wykorzystali popkulturowy dorobek związany z motywem wampira w swojej produkcji. Gdy zobaczyłem, jak w jednej scenie pojawiają się postacie znane z seriali i filmów o krwiopijcach, to po prostu nie mogłem wyjść z podziwu, że Waititi i Clement poskładali ten popkulturowy obraz w całość na ekranie. Tak naprawdę w jednym momencie w odcinku doświadczyliśmy w pigułce całej kinowej i telewizyjnej historii wampirzego rzemiosła, co jest prawdziwą gratką dla fanów popkultury, liczba cameo i easter eggów powaliła mnie na kolana i świetnie bawiłem się, odkrywając kolejne nawiązania do krwiopijczego motywu. Czego my tu nie mamy - aktorzy znani z seriali Czysta krew i Buffy: Postrach wampirów, nawiązania do bohaterów granych przez Brada Pitta i Toma Cruise'a w Wywiadzie z wampirem czy pojawienie się bohaterów znanych z filmowego oryginału Co robimy w ukryciu, to wszystko stanowiło bardzo zgrabny kolektyw, który mimo wielu postaci na ekranie nie był przeładowany treścią. Każdy z bohaterów dostał swoje pięć minut od twórców, którzy w pełni wykorzystali potencjał wszystkich postaci, w tym swoich (Clement i Waititi grają przecież dwóch bohaterów filmowego oryginału, którzy pojawiają się w epizodzie). Prawdziwi wampirzy Avengers, którzy zachwycają na ekranie. Najbardziej jednak z udziału tego potwornego kolektywu urzekły mnie trzy momenty/postacie. Pierwszy z nich to Tilda Swinton, która doskonale bawiła się swoim wizerunkiem krwiopijcy jaki znamy z filmu Tylko kochankowie przeżyją. Aktorka świetnie sprawdziła się w komediowym repertuarze, raz po raz żartując ze swoich ekranowych partnerów i nieobecnych. Przede wszystkim Swinton nie szarżowała z tym humorystycznym wizerunkiem, raczej subtelnie wchodziła w te rejony, powodując uśmiech na mojej twarzy. To samo tyczy się Wesleya Snipesa, którego sama charakterystyka Blade'a, łowcy wampirów doprowadzała do wielu sytuacji, które naprawdę bawiły. Prosty pomysł, aby wykorzystać słaby zasięg Wi-Fi, z którego korzysta Snipes do zbudowania żartu zadziałał w punkt. Naprawdę uśmiałem się również, gdy twórcy po raz kolejny w  tym serialu wbili szpilę serii Zmierzch, żartując z tego, że Rob nie pojawił się na zebraniu, bo chce zostawić tę sprawę za sobą. Oczywiście chodziło tu o Roberta Pattinsona, odtwórcę roli Edwarda w filmowej franczyzie. Znakomite cameo w tym odcinki zaliczył również Dave Bautista grający jednego z więźniów Rady. Aktor przeszczepił niewymuszony, mało ekspresyjny rodzaj komedii reprezentowany przez Draxa, w którego wciela się w MCU i dał bardzo udany występ. Świetnie wypadł w tych odcinkach również wątek wyjścia z Baronem na miasto. Twórcy wpadli na bardzo dobry pomysł, aby konwencję horroru, którą mocno reprezentował straszny wampir, wymieszać z kumpelską, pijacką komedią. Scenarzyści odhaczali wraz z aktorami wszystkie punkty składające się na ten imprezowy motyw, zabarwiając go swoim abstrakcyjnym poczuciem humoru. To wszystko dało fantastyczny, energetyczny koktajl, w którym każdy widz znajdzie coś dla siebie. Ten mocno szalony klimat pozwolił jednak na pewien rozwój bohaterów i ukazanie ich mentalnego podejścia do danej sytuacji. Główni bohaterowie po raz kolejny świetnie wypadli jako dziwny kolektyw, który bardzo dobrze balansuje między różnymi aspektami komediowymi od czarnego humoru po slapstick. Jednak to Doug Jones. aktor specjalizujący się w grze w pełnej charakteryzacji skradł show jako Baron Afanas. Jones bardzo sprawnie przeprowadził swojego bohatera od tej mrocznej strony po mocno kumpelski i pozytywnie przerysowany (oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu) charakter. Scena, w której nasi bohaterowie i Baron wypijają krew ludzi odurzonych narkotykami i potem im samym udziela się faza czy sekwencja powrotu do domu, w której ginie Baron, to komediowe majstersztyki, przy których trudno się nie zaśmiać. Coś świetnego. Nowe odcinki serialu Co robimy w ukryciu to komediowa ekstraklasa. Dużo dobrego humoru, świetne rozwiązania fabularne, bardzo dobre kreacje aktorskie i genialne gościnne występy. Chcę więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj