Poprzedni tom serii, Tygiel, nie zakończył się dobrze dla Conana. Po turnieju w tytułowym Tyglu owładnęła nim moc oręża, którą dostał od jednej ze zmarłych uczestniczek - złożył jej obietnicę, że dostarczy miecz prawowitemu właścicielowi. Miecz okazał się feralnym artefaktem i przejął kontrolę nad świadomością Conana, który podczas swej wędrówki został schwytany i uwięziony przez grupę wojowników z Khitaju. Rozpoczynamy lekturę nowego tomu od śledzenia niefortunnego położenia bohatera, który jest w obcym kraju, bez możliwości skutecznego ukrycia się, bo przecież wyraźnie wyróżnia się na tle innej rasy. Nazwa Kithaj to klarowna wskazówka, że przygody Cymeryjczyka rozgrywają się gdzieś na wschodzie uniwersum - w krainie, która jest odpowiednikiem naszych Chin. To zawsze jest wyzwanie dla twórców i bohatera. To rodzaj zderzenia kulturowego, które może napędzać fabułę, ale też można się na nim wyłożyć, jeśli będzie to potraktowane po łebkach. Teoretycznie pewnym ułatwieniem jest fakt, że przecież mamy do czynienia z literaturą popularną, więc nie trzeba tych wymagań traktować jakoś specjalnie ambicjonalnie, ale takie podejście z reguły się mści. Na szczęście scenarzysta Jim Zub, który spisał się bardzo dobrze w poprzednim tomie, umiejętnie splata warstwę rozrywkową z warstwą kulturową Krainy Lotosu i dzięki temu czuć odrębność bohatera na tle zasad panujących w tej nieprzyjaznej dla niego krainie. W niewoli Conan spotyka towarzyszącą wojakom, delikatną w zachowaniu kobietę, której misja z pozoru odbiega od celu całej drużyny. Między dwójką bohaterów zawiązuje się więź, dzięki której Meiwei i Cymeryjczyk spędzą ze sobą wiele czasu, a nawet trafią na dwór cesarski. Wcześniej jednak, po ucieczce Conana, znajdą się w szeregach buntowników pod wodzą tajemniczego Henga, który wzbudzi u naszego herosa szacunek i nawet zdoła go zszokować swoimi nadnaturalnymi przymiotami, a dobrze wiemy, że akurat Cymeryjczyka mało co jest w stanie zszokować. W Khitaju takich zaskoczeń czeka jednak na Conana jeszcze więcej.
Źródło: Egmont
Wyprawa Cymeryjczyka na wschód wypada ciekawie i wybuchowo, ale czy aż tak wyróżnia się na tle klasycznych opowieści spod znaku Roberta E. Howarda? Nie do końca pasuje do tych klimatów oprawa graficzna Cory’ego Smitha. Kiedy Conan opuszcza Kithaj, wcale nie mamy wrażenia, że powinien tam dłużej przebywać. W zamian dostajemy morską opowieść, w której najważniejszy jest tajemniczy finał z ukazującym się w powietrzu niepokojącym symbolem. To prowadzi do sporej fabularnej niespodzianki, w ramach której w ostatnim zeszycie (złożonym z krótkich opowieści) będziemy mieli okazję zobaczyć Belit. Ale to nie koniec niespodzianek, bo zobaczymy także Conana jako starca i nawet w lekko psychodelicznym wydaniu w opowieści Zapomnienia.
Współczesny marvelowski Conan nie jest rzecz jasna w stanie zadowolić wszystkich fanów, ale akurat serię Conan Barbarzyńca przyswajamy całkiem nieźle, choć już nie na takim poziomie mityzacji bohatera jak w jej początkach spod ręki Jasona Aarona. Zub postawił na klasyczną przygodę, z tajemnicami, walkami i niezłymi zwrotami akcji. Z pewnością lepiej mu to wychodzi niż autorom odpowiedzialnym za serię pokrewną, czyli Miecz barbarzyńcy. W przygotowaniu jest kolejny tom Conana Barbarzyńcy pod tytułem Wojna węży, nadal ze scenariuszem Zuba, więc ponownie będzie można liczyć na niezłą, wciągającą lekturę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj