Gdybym musiał krótko opisać CONVERGENCE: A League of Legends Story, to prawdopodobnie powiedziałbym, że jest to połączenie eksploracji mapy w stylu Metroida z oprawą rodem z Hollow Knight, doprawione sporą dawką manipulacji czasem niczym w leciwym już Prince of Persia: The Sands of Time. Takie połączenie brzmi ekscytująco i taka jest też gra stworzona przez zespół Double Stallion.  Głównym bohaterem tej produkcji jest Ekko, znany zarówno z popularnej sieciowej gry studia Riot Games, jak i świetnie przyjętego serialu animowanego Arcane: League of Legends. Młody chłopak mieszka w Zaun, cieszącej się złą sławą podmiejskiej dzielnicy miasta Piltover. Z czasem odkrywa on wielkie zagrożenie, które może doprowadzić do zniszczenia tego miejsca. Oczywiście postanawia temu przeciwdziałać. Ma wyjątkowe zdolności, wynikające z posiadania Napędu Zero, więc wydaje się idealnym bohaterem.  Historia nie zaskakuje, a kolejne karty tej opowieści są dość łatwe do przewidzenia. Mimo tego wydarzenia śledzi się z zainteresowaniem ze względu na sporą porcję fanserwisu. Chociaż sam swoją przygodę z League of Legends zakończyłem wiele lat temu, to i tak zdarzyło mi się uśmiechnąć, gdy na ekranie widziałem znane postacie. Szczególnie że niektóre z nich mają tutaj większe role i nie pojawiają się jedynie w formie easter eggów czy kilkusekundowych cameo.

Fabuła

7 /10

Deweloperzy z Double Stallion przy tworzeniu CONVERGENCE postawili na znany, lubiany i bardzo popularny gatunek. To dynamiczna, dwuwymiarowa platformówka z eksploracją w stylu metroidvanii. Dostajemy kilka lokacji, które połączone są ze sobą systemem przejść i skrótów. Oczywiście nie każda z dróg jest otwarta od samego początku i czasami musimy najpierw zdobyć właściwą umiejętność. Tych jest sporo: część z nich, jak na przykład podwójny skok czy zatrzymywanie czasu w danym miejscu, pomoże nam w wyzwaniach zręcznościowych i przy dostawaniu się w niedostępne wcześniej lokacje, podczas gdy inne posłużą nam w starciach z przeciwnikami, których tutaj nie brakuje. Ekko ma naprawdę wiele okazji do tego, by sięgnąć po broń. Początkowo pojedynki nie wydają się zbyt skomplikowane, bo ograniczają się jedynie do okładania oponentów i unikania ich ataków dzięki przeturlaniu się za ich plecy. Twórcy szybko podkręcają jednak poziom trudności i rzucają na areny kolejnych, różnorodnych wrogów. Jedni atakują z dystansu, inni po zbliżeniu się do nich, a jeszcze inni potrafią wybuchnąć po otrzymaniu obrażeń. Momentami jest dość ciężko i nieco chaotycznie. Z pomocą przychodzi wspomniany wcześniej Napęd Zero, dzięki któremu protagonista może przenieść się o kilka sekund w przeszłość, unikając obrażeń, a tym samym konieczności oglądania napisu "game over". Oczywiście z mechaniki tej możemy korzystać także podczas skakania po platformach, cofając na przykład niefortunny skok w przepaść. W dopasowaniu odpowiedniego momentu pomaga "powidok", czyli cień podążający za Ekko i obrazujący jego niedawne poczynania. 
fot. Riot Forge
+18 więcej
Napęd Zero, choć pomocny, nie sprawia, że CONVERGENCE staje się banalnie łatwe. Wynalazek ma ograniczoną liczbę użyć, które co jakiś czas odnawiamy poprzez podnoszenie przedmiotów znalezionych w skrzynkach lub pozostawionych przez wrogów. Jeżeli wyczerpiemy zapas energii, to nie będziemy mogli cofnąć czasu, co z kolei skutkuje koniecznością wczytania ostatniego punktu kontrolnego. Taka sytuacja przydarzyła mi się kilka razy, przede wszystkim podczas starć z bossami, bo te potrafią być dość wymagające, ale przez to też zapadają w pamięć i dają zdecydowanie najwięcej satysfakcji. Najpotężniejsi wrogowie atakują szybko, mocno i bezlitośnie, nie dając zbyt wiele czasu na wytchnienie. Szczególnie ci, na których natrafiamy w drugiej połowie gry. Cały czas musimy być w ruchu: biegamy, unikając ciosów wręcz, skaczemy nad wystrzeliwanymi pociskami i uczymy się ich zachowań, wyczekując przy tym dogodnego momentu na kontratak.  Zabawa nie jest zbyt długa – zajęła mi około 10 godzin, a prawdopodobnie da się to załatwić nawet szybciej. W grze można znaleźć nawet trofeum za ukończenie całej przygody w czasie poniżej 6 godzin. Twórcy zadbali natomiast o pewne dodatkowe, poboczne aktywności. Możemy przemierzyć każdy zakamarek mapy, by zebrać wszystkie poukrywane przedmioty, które pozwalają dostosować wygląd Ekko lub gadżety, które modyfikują działanie jego zdolności. Dla każdego coś miłego!

Oprawa

8 /10

Produkcje wydawane pod szyldem Riot Forge różnią się od siebie nie tylko rozgrywką, ale też i stylem graficznym. W przypadku CONVERGENCE postawiono na "rysunkową" oprawę, dzięki której całość przypomina grywalną kreskówkę. Wygląda to bardzo dobrze, zarówno podczas samej gry, jak i w trakcie oglądania animowanych cutscenek. Dodatkowym atutem tego dzieła jest obecność pełnej, polskiej wersji językowej. 
fot. Riot Forge

Oprawa

8 /10

Ocena końcowa

8/10


Fabuła

7/10

Oprawa

8/10

Oprawa

8/10
CONVERGENCE: A League of Legends Story to kolejna udana, singlowa produkcja w uniwersum LoL. Podobnie jak wcześniej Ruined King, tytuł ten nie jest stworzony wyłącznie dla fanów marki. Może zainteresować osoby, którym przypadło do gustu Arcane, a także kompletnych nowicjuszy bez jakiejkolwiek wiedzy na temat tego świata czy postaci.  Plusy: + świetna, szybka rozgrywka; + wymagająca walka; + miła dla oka oprawa. Minusy: - przewidywalna fabuła; - nierówny poziom trudności.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj