Pierwszy epizod zaplanowanej na trzynaście odcinków historii stawia więcej pytań niż odpowiedzi. Po premierze w zasadzie trudno powiedzieć coś konkretnego. Fakty są takie: Cult opowiada o byłym dziennikarzu śledczym, który zostaje wplątany w nietypową intrygę po tym, jak dostaje telefon od młodszego brata. Ten mówi mu, że udało mu się skontaktować z ludźmi odpowiedzialnymi za popularny serial Cult, ale sprawa wymknęła się spod kontroli i teraz "tamci" chcą go zgarnąć. Jako, że nie jest to pierwszy raz, gdy Nate'a łapią irracjonalne lęki, starszy brat stwierdza, że nie da się ponownie wciągnąć w jego problemy. Niestety, szybko okaże się, że nie będzie miał wyboru. Nate zniknie bowiem z powierzchni ziemi. Jeff rozpocznie wtedy własne śledztwo, by zapobiec najgorszemu.
Wszelkie poszlaki mają związek z serialem Cult, na którego punkcie Nate miał swojego rodzaju obsesję. Zapisywał wskazówki, łączył fakty oraz wysnuwał teorie związane z fabułą. Uczestniczył w wydarzeniach z odgrywaniem ról i za wszelką cenę chciał się skontaktować z ludźmi z ekipy. Kiedy to ostatnie się udało, przerażony zadzwonił do brata, mówiąc że ktoś go prześladuje. Nate nie był odosobnionym przypadkiem fana z pasją. Ludzi jemu podobnych jest całe mnóstwo. Zbierają się w kawiarniach, domach, spotykają na konwentach, forach i stronach internetowych, by dyskutować o serialu i wymieniać opiniami. Poziom zaangażowania w produkcję silnie przypomina to, co w realnym świecie działo się podczas emisji Zagubionych. Produkcja sygnowana nazwiskiem J.J Abramsa była jedną z tych, które rodziły największy internetowy ruch wymiany opinii. Ludzie dzielili się teoriami, wskazówkami oraz wszelkimi innymi przemyśleniami związanymi z produkcją. Zupełnie jak fani przedstawieni w serialu The CW.
[image-browser playlist="594285" suggest=""]
©2013 The CW
Obiekt ich kultu zaprezentowano w pierwszym odcinku kilkukrotnie. Fragmenty serialu, pojawiające się na ekranie wyglądają jak mieszanka thrillera i produkcji sensacyjnej, z główną osią fabularną skupioną na odnalezieniu zaginionej siostry głównej bohaterki. Na wielu poziomach rzeczywistość odzwierciedla więc serial. Nie chodzi tu tylko o główny wątek zaginięcia członka rodziny. W obu "rzeczywistościach" pojawią się osoby, zachowujące się jak ekranowi protagoniści, a także podobne gadżety, które wskażą drogę do kolejnych poszlak. Nie mówiąc już o tym, że tuż przed zaginięciem ludzie wypowiadają enigmatyczne zdanie, zaczerpnięte wprost z serialu. To wszystko sprawia, że produkcja jeszcze bardziej przykuwa uwagę i rodzi pytania. Fabuła serialu jest niezwykle zagadkowa. W zasadzie przez cały pierwszy odcinek nie wiadomo, co właściwie się dzieje.
Niestety w obu wersjach Cult (serialu w serialu, jak i najnowszej pozycji z ramówki CW) niezmiernie przeciętnie wypadło aktorstwo. Każda z postaci przedstawiona jest w dość stereotypowy sposób, a aktorzy nie zatarli słabości scenariusza. Na razie trudno w nich uwierzyć, brakuje im chemii i charakteru. Po prostu "są" i w zasadzie niewiele więcej można o nich powiedzieć. Jest to o tyle dziwne, że większość członków obsady ma już za sobą zagrane z sukcesem role w świecie telewizji. Matt Davis Pamiętniki Wampirów, Jessica Lucas (Melrose Place), Alona Tal (Weronikę Mars, Nie z tego świata) – każde z nich zagrało w tym odcinku poniżej swoich możliwości, zupełnie nie wczuwając się w bohaterów. Najlepiej wypadł Robert Knepper, który zachowuje się tutaj w podobny sposób, jak w Herosach. W obu produkcjach jest szefem klanu, sprawującym władzę nad grupą, który rządzi i dzieli zadania między jej członków. Knepper ma w sobie to coś, co każe spodziewać się po nim najgorszych rzeczy. To zdecydowanie przykuwa uwagę.
[image-browser playlist="594286" suggest=""]
©2013 The CW
Mocną stroną wszystkich produkcji The CW jest oprawa muzyczna. Nie inaczej jest w Cult. Muzyka przedstawiona w serialu umiejętnie tworzy nastrój grozy i tajemnicy. W tle słychać też utwory znanych zespołów, jak choćby w pilocie "Crystalized" grupy The XX.
Trudno jest ocenić pilotażowy odcinek Cult, gdyż stanowi on wielką niewiadomą. Pomysł wyjściowy i poziom metaopowieści, czyli serialu wewnątrz serialu, intryguje. Niestety w ostatecznym rozrachunku, efekt końcowy zaprezentowany w pierwszym odcinku nie zachwyca. Największym mankamentem są aktorzy, którzy odgrywali swoich bohaterów w zbyt sztywny sposób, by widz mógł prawdziwie przejąć się ich losem. Produkcja nadrabia jednak tajemniczą atmosferą i sporą liczbą zagadek. Ciekawe, jak rozwinie się przedstawiona w serialu historia. Miejmy też nadzieję, że rozwiązanie będzie bardziej zadowalające niż to we wspomnianych już Zagubionych.