Wszystko rozpoczyna się w typowy dla Black-ish sposób w biurze, w którym pracuje Dre. Cała fabuła kręci się wokół 19 czerwca 1862 roku, czyli daty wprowadzenia w USA zakazu niewolnictwa. To stanowi punkt wyjścia dla fabuły serialu komediowego, który wychodzi ze swojej strefy komfortu i w swoim stylu wchodzi na rejony poważnego dramatu. W swoim stylu Kenya Barris stawia pytania prawdziwe, niewygodne, takie, które mogą boleć i jednocześnie zmusza do myślenia. Poruszenie kwestii uniwersalności takiego święta wychodzi daleko poza rasowy pryzmat serialu. Nie mamy jednego spojrzenia na sprawę, czyli Dre i jego czarnoskórej rodziny. Mamy dyskusję z różnymi perspektywami i argumentami. Taką, w której twórca obnaża niewiedzę białych Amerykanów oraz hipokryzję skrajności czarnoskórych. Pokazuje, jak edukować na temat czegoś notabene bardzo ważnego w historii Stanów Zjednoczonych. Stawia słuszne diagnozy wychodząc poza ten kraj: świętujemy to, co daje nam radość i pozwala patrzeć pozytywnie. Nie chcemy świętować tego, co nas boli i nam doskwiera. Gdyby tak pomyśleć o tym zdaniu wypowiedzianym przez jednego z bohaterów, jest w tym wiele prawdy bez względu na rasę czy kraj. Takim sposobem mówiąc o amerykańskim święcie, które powinno dotyczyć tylko osób czarnoskórych, twórca serialu patrzy szerzej. Wykorzystuje to jako pretekst do pokazania kontekstu światopoglądowego i tego, by pokazać Amerykanom (i nie tylko), że nie wszystko jest tak idealne, jak to malują hollywoodzkie filmy. Twórca serialu wychodzi też mocno z klasycznej formy opowiadania historii. Momentami ten odcinek przypomina sztukę w teatrze, która mówi o czymś ważnym w sposób oryginalny. Mamy piosenkę Aloe Blacka, która obrazuje nam życie niewolnika animowaną wstawką, a potem wchodzimy na inscenizację z udziałem bohaterów. Śpiewy, tańce to tylko forma ekspresji, w której padają ważne zdania i wybrzmiewają wielkie emocje. Black-ish w tym momencie pokazuje klasę, kreatywność i świetne wykonanie. To brzmi kapitalnie,, wygląda znakomicie i jest w stanie jednocześnie bawić, wzruszyć i czegoś nauczyć. Jaki inny serial komediowy jest w stanie coś takiego osiągnąć w sposób tak uniwersalny? Nie jest to pierwszy odcinek, który jest mądrze napisany, świetnie zagrany i ma bardzo ważny wydźwięk społeczny. Black-ish po raz kolejny udowadnia, że serial komediowy nie musi być płytkim odgrzewaniem gagów ze śmiechem w tle. Może opowiadać ważne, inteligentne historie, bawić i wzruszać. To jest wzór, jak powinno się mówić o czymś ważnym w sposób rozrywkowy. Wielkie brawa!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj