Akcja czwartego tomu So Long, and Thanks for All the Fish / Mostly Harmless rozpoczyna się, gdy Arthur Dent, wraz z nieodzownym ręcznikiem, wysiada ze statku kosmicznego. Po wielu próbach naszemu bohaterowi udało mu się w końcu złapać autostop. Niestety kierowca okazał się, delikatnie mówiąc, niezbyt sympatyczny. Na osłodę, na tylnym siedzeniu leżała piękna dziewczyna odurzona lekami na uspokojenie. Arthur Dent z miejsca stracił dla niej głowę. Naszego bohatera i Fenchurch łączą poszukiwania, ale okraszone są one typową dla Adamsa nutką absurdu. Bowiem Fenchurch chce znaleźć to, co znalazła i utraciła, Artur zaś poszukuje autora napisu na niewielkim okrągłym akwarium. W Cześć, i dzięki za ryby głównie obserwujemy rozwijający się wątek miłosny pomiędzy Arturem i Fenchurch. W tej części dość dotkliwie odczuwa się brak dynamicznej, pełnej zwrotów akcji i innych zaskoczeń, do których przyzwyczaił nas autor. Jest to bez wątpienia najspokojniejsza z części przygód sympatycznego ziemianina i jego kompanów. Jednakże wciąż będziemy się śmiać podczas lektury, a autor jak zwykle celnie komentuje absurdy naszego codziennego życia. Nie zabraknie nowych bohaterów. Podczas lektury poznamy Raba McKenna, zwanego Bogiem Deszczu, a także Johna Watsona, który mieszka w domu wywiniętym na zewnątrz. Na szczęście Ford Prefect dalej będzie obecny na kartach powieści.
Źródło: Zysk i S-ka
Cześć, i dzięki za ryby to książka, którą można śmiało zakwalifikować do grupy: łatwo, lekko i przyjemnie. Choć akcja nie jest umieszczona w kosmosie i brakuje absurdalnych wymian zdań i dialogów galaktycznych, przy tej części zrelaksujemy się, oderwiemy od rzeczywistości i nie powinniśmy tego żałować. W zasadzie niegroźna została napisana dwa lata po czwartej części. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Adams nieco odpoczął i przemyślał to i owo. Autor i jego dzieło sięgają po czytelnika z nową, świeżą energią.
Artur błąka się po wszechświecie szukając swojego miejsca, a Fenchurch zaginęła w hiperprzestrzeni. Nieodgadniony los kieruje jego na zacofaną technologicznie planetę, do kanap karni, gdzie zostaje mistrzem w nowym fachu. Na tej planecie odnajduje go Trillian i przywozi mu niespodziewany prezent, czyli ich córkę. Jakby mało było zamieszania, kolejne niepokoje i zawirowania wprowadza paczka od Forda Prefekta. Jednym słowem wpadamy znowu w wirujący korowód wydarzeń, gdzie rzeczywistość miesza się z fikcją, szybkie tempo wydarzeń może czasem powodować mętlik w głowie czytelnika. Nie zabraknie typowego dla Adamsa wyśmiewania rzeczywistości.  Tę część można określić mianem powrotu, może nie w wielkim stylu, ale w bardzo dobrym. Przyznam szczerze, że trylogia Douglas Adams Autostopem przez galaktykę nie od razu mnie do siebie przekonała. Bardzo się cieszę, że w końcu po nią sięgnęłam. Jeśli ktoś lubi książki lekkie i przyjemne, z dużą dozą poczucia humoru, będzie z pewnością doskonale bawił się podczas lektury.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj