Człowiek kontra pszczoła to serial bardzo specyficzny, który nie każdemu przypadnie do gustu. Starcie Rowana Atkinsona z tytułową pszczołą to wypisz, wymaluj materiał na gag z klasycznego Jasia Fasoli. I jako materiał na jeden odcinek (albo film pełnometrażowy w dolnej granicy limitu, czyli 80 minut) doskonale się sprawdza. Pojedynek fajtłapowatego pracownika firmy zajmującej się pilnowaniem domów z czarno-żółtym owadem potrafi rozbawić do łez. Do tego sposoby, jakich ima się nasz bohater, by zminimalizować zniszczenia w luksusowym domu pewnej bogatej parki, przywodzą na myśl naprawdę szczytowe osiągnięcia aktora. Kompletnie nie rozumiem więc, czemu twórcy zdecydowali się zrobić z tego serial o łącznym czasie trwania około 100 minut (1 odcinek ok 20 minut i 8 po +/- 10 minut). Jest tu masa całkowicie zbędnych scen i wątków, które urozmaicają ekranową wojnę między dwójką bohaterów, ale też pompują czas antenowy co najmniej dwukrotnie. Szczerze? Nie interesuje mnie przeszłość bohatera czy też dodane absolutnie na siłę zakończenie. Można by to skrócić i okroić, nie tracąc nic z sedna opowieści.   Produkcja, kiedy działa, jest naprawdę świetna. I to dzięki Atkinsonowi, który pokazuje, że mimo upływu lat dalej jest świetnym komikiem. Aktor potrafi w bardzo specyficzny sposób bawić ludzi swoją manierą i charakterem, praktycznie nie wypowiadając słowa. Jego mimika, sposób poruszania się, niezborność ruchów - to wszystko, co było przez lata jego znakiem rozpoznawczym, wciąż tu jest i bawi tak samo.
fot. Netflix
Technicznie Człowiek kontra pszczoła wypada bardzo dobrze. Pszczoła jest genialnie zanimowana i bardzo realistyczna. Dodatkowo świetnie "nakręcono" sceny z jej udziałem, korzystając z soczewek makro i zabawy głębią ostrości. To wymaga naprawdę sporych umiejętności - albo operatora, albo montażysty, zależy, na którym etapie produkcji były tworzone te sceny. Muzycznie też nie jest źle, zdecydowanie możemy się wczuć w klimat. Podsumowując: Człowiek kontra pszczoła to całkiem sympatyczna produkcja i powrót Atkinsona w starym stylu. Jednak w mojej opinii jest też niepotrzebnie rozdmuchana i pełna nic niewnoszących scen. Jako film albo długi odcinek specjalny typu "Jaś Fasola po latach" sprawdziłaby się zdecydowanie lepiej, a i ocena byłaby co najmniej oczko wyższa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj