W tym momencie w świecie Czystej krwi panuje chaos i nuda. Już premierowy odcinek pokazał, że w tym sezonie nie ma pomysłu na wątek przewodni, na coś, co będzie miało szansę pociągnąć fabułę do przodu. Bohaterowie biegają po ekranie bez celu, nie mając żadnego punktu zaczepienia. Nikt z nich nie dostał wątku, który oglądałoby się z przyjemnością i napięciem. Póki co, wszyscy skupiają się na kryzysie, który spowodowały chore wampiry oraz na poszukiwaniu zaginionych mieszkańców Bon Temps.

Oczywiście, na pierwszym planie występuje panna Sookie Stackhouse w roli męczennicy. Widzieliśmy już to tyle razy, że pozostało jedynie ziewać, wysłuchując rozmowy pomiędzy nią, a Billem. Wspominanie starych czasów, użalanie się nad własną sytuacją i czekanie na to, aż zostanie w swoisty sposób ukarana było wyczerpujące. Dla widza. Problemy Sookie i jej ciężki los zostały w serialu przewałkowane tysiące razy i True Blood nie ma w tym temacie już nic nowego do zaprezentowania.

To samo jest z małomiasteczkową społecznością, która buntuje się przeciwko temu co nienaturalne i nieznane. Motyw samosądów przerażonych mieszkańców Bon Temps to także coś, co już przerabiane było wielokrotnie. Sceny z rozjuszonymi ludźmi pragnącymi chleba i igrzysk były żenujące i banalne. Jedyny moment, w którym można było się uśmiechnąć, to kiedy wampirzyca Karoliny Wydry załatwiła sprawę po swojemu. Ta dziewczyna jest zresztą nadal jedynym plusem tego sezonu.

[video-browser playlist="635365" suggest=""]

Co najgorsze, tym razem nawet wątek Erica nie sprostał oczekiwaniom. Smutny, załamany, pełen tragicznych wspomnień wampir, to nie jest ten Eric którego się kocha i nienawidzi jednocześnie. Owszem, ma on prawo być bez życia, przez chorobę, która tłoczy jego ciało, mimo tego jednak, nie przywykliśmy do Erica, który się poddaje i odpuszcza. To po prostu nie w jego stylu. Całe szczęście, że na posterunku stoi niezawodna Pam, która wie co należy zrobić i powiedzieć, by tchnąć życie w swojego twórcę. Pam, to także jasny promyczek w Czystej krwi. Dzięki niej chociaż na chwilę atmosfera w serialu się rozluźnia, jest zabawnie, cynicznie i nietuzinkowo. Czyli dokładnie tak, jak bywało w początkowych sezonach.

Nowy wątek, który dostała znienawidzona przez wszystkich Sara, także nie nosi znamion oryginalności, ale i tak jest w tym momencie najlepszym, co dzieje się w serialu. Słodka Sara, która zawsze umiała o siebie zadbać tym razem wpadała w naprawdę poważne tarapaty i szukają jej ludzie (oraz wampiry) z którymi naprawdę nie chciałaby mieć nic do czynienia. Zakończenie tej historii może być interesujące.

To już jest prawdziwy zmierzch Czystej krwi. Serialu nie da się uratować. Nawet z pozoru zaskakująca się końcówka i pozbycie się jednego z bohaterów już mu nie pomoże. Zbyt wiele tu popsuto i serial po prostu przestał wzbudzać emocje. Co z tego, że ktoś ginie, skoro widza to w ogóle nie obchodzi? Coś, co było wyjątkowym i oryginalnym serialem, stało się niestrawną papką. Szkoda.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj