"Dark Matter" w 2. odcinku bezpośrednio kontynuuje wydarzenia sprzed tygodnia. To prawdopodobnie pokazuje nam formę tworzenia tego serialu, która ma za zadanie zachować ciągłość mogącą w przyszłości wpłynąć pozytywnie na odbiór podczas maratonu całego sezonu. Sugestia pełnego skupienia się na głównej historii bez odrębnych spraw odcinka nastraja bardzo optymistycznie. Może podobać się reakcja bohaterów na informację o tym, kim naprawdę są. Zostało to przedstawione w zaskakująco wiarygodny sposób i jestem w stanie uwierzyć, że nie traktują jej jako pewnik. To też zmusza do zastanowienia się - czy w istocie oni po prostu wykorzystują tę sytuację jako drugą szansę? Czy może to uczucie, że jednak nie są tak źli, ma związek z czymś innym, a informacje w komputerze są fałszywe? Wydaje się, że w kwestii tożsamości może powstać sporo hipotez, bo nadal wiele w tym wszystkim tajemnicy i niedopowiedzeń - zwłaszcza że nie wiemy, kim jest Five. Cieszy fakt, że odcinek kończy się solidnym cliffhangerem wyjaśniającym, kto wymazał wspomnienia bohaterów. Pomimo tego nadal mamy więcej pytań niż odpowiedzi, więc wszystko działa poprawnie, bo jako widz chcę oglądać serial dalej i dowiedzieć się więcej. Tym razem w "Dark Matter" dostajemy więcej akcji, która jest o wiele lepiej nakręcona niż w pilocie. Podczas strzelanin z żołnierzami korporacji zastosowano różne dłuższe ujęcia, które robią niezłe wrażenie. Możemy zobaczyć także walkę wręcz i wyraźne odczuwalne jest niebezpieczeństwo wiszące nad bohaterami. Co prawda na razie nie czuję aż takiej sympatii wobec żadnej postaci, aby niepokoić się o ich los, ale wszystko zmierza w dobrą stronę. Jest nieźle i na nudę zdecydowanie nie można narzekać. [video-browser playlist="716606" suggest=""] Najważniejsze jednak, że lepiej poznajemy bohaterów, którzy równomiernie się rozwijają, a ich cechy charakteru zaczynają odgrywać istotne role. Nie brak w tym wszystkim szczypty humoru, którego temu serialowi wyraźnie przydałoby się więcej. Cieszy jednak, że po jednym odcinku twórcy nie robią z tej grupy rodziny znającej się całe lata. Świadczy o tym scena, w której Six jest trzymany na muszce - zamiast sztampowego rzucenia broni i poddania się mamy racjonalne "przecież i tak go zastrzelą". To ruch dobrze nakierowujący rozwój tych postaci. Cieszy też nakreślenie rzeczywistości, w jakiej rozgrywa się akcja. Wiemy, że rządzą tu korporacje walczące o surowce. Fajnie to się rozruszało, gdy Two powróciła z dwoma statkami konkurencji, by zażegnać konflikt na planecie i uratować swoich ludzi. W tym odcinku naprawdę można uwierzyć, że nieprzypadkowo została przywódczynią. Z jednej strony charakter Two wyraźnie się krystalizuje, a z drugiej zaznaczono ciekawe tło polityczne. Nie dostajemy zbyt wielu informacji, ale to wszystko wystarczy, by zaintrygować. Pojawił się też smaczek dla fanów "Gwiezdnych wrót", czyli mały epizod Torri Higinson, grającej Elizabeth Weir w serialu "Stargate Atlantis". Informacje o obsadzie sugerują, że tego typu gościnne występy będą jeszcze się zdarzać w tym sezonie. Dobrze będzie znów zobaczyć na ekranie niektórych aktorów z "SG". Czytaj także: Marc Bendavid opowiada o serialu "Dark Matter" "Dark Matter" dobrze się ogląda, a tajemnicza otoczka wokół historii wciąga i intryguje. W tym wszystkim na razie mocno zgrzyta jeden element, a mianowicie wygląd powierzchni planety, która za bardzo przypomina Ziemię. Diabeł tkwi w szczegółach - niby drobiazg, ale rzuca się w oczy i trochę psuje klimat (nawet Ziemia w "Defiance" tej samej stacji wygląda bardziej obco). Jeśli w kolejnych odcinkach takie elementy zostaną przedstawione ciekawiej, wrażenie będzie na pewno lepsze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj